Rozdział 48

12 1 0
                                    


– Musimy się schować, szybko.

W na wpół pochylonej pozycji biegnie w głąb lasu. Przeklinam go w duchu. Moje serce nadal szaleńczo dudni po wyskoku, a obolałe mięśnie błagają o odpoczynek. Biegnę za nim, wybierając tą samą ścieżkę między drzewami. Jeśli z nas dwóch ktoś ma zderzyć się z pajęczą siecią, niech to będzie on. Dwa razy prawie potykam się na nierównym podłożu. Rezygnuję z próby rozejrzenia się za zagrożeniem, przed którym uciekamy. Nagle Hunter wciąga mnie w gęstwinę zarośli. Dla równowagi przytrzymuję się jego ramienia. Uspokajam oddech i korzystam z okazji, by rozejrzeć się po okolicy. Oprócz naszych głośnych oddechów i krwi żywo szumiącej mi w żyłach, docierają do mnie jedynie naturalne dźwięki lasu. Śpiew ptaków, szelest liści, odległe pęknięcia i trzaski drzew. Las jest tu dużo gęstszy niż ten, który otacza jezioro i polanę, na której było ognisko. Nigdzie nie dostrzegam czegokolwiek, co Hunter mógł uznać za zagrożenie. Może mu się przewidziało? Zwracam się w jego stronę. Tak jak ja, uważnie skanuje okolicę.

– Przed czym się chowamy, tak właściwie?

– Wydawało mi się, że kogoś widziałem.

Kogoś? W sensie człowieka? Marszczę brwi. W takim razie mamy dwie możliwości. Albo to wyjątkowo dokładny patrol Strażników Strachu, albo zbieg, którego próbujemy złapać. W obu przypadkach nie widzę potrzeby, by się chować.

– I dlaczego nas to martwi? – dopytuję.

– Jeśli strażnicy nas tu przyłapią, możemy pożegnać się z mundurem. Nie mamy zezwolenia, a jako mieszkańcy powinniśmy trzymać się kodeksu.

Wytrzeszczam oczy.

– Nie mamy zezwolenia? – powtarzam, nie kryjąc pretensji. – Myślałam że...

– Że co? Magicznie je wyczaruję? – Wzdycha. – Ostrzegałem, że to co robimy, jest ryzykowne. Chodź. Nikogo nie widzę. Musimy znaleźć pnącza, zanim zrobi się ciemno.

Rozdzielamy się. Początkowo Hunter nie chce się na to zgodzić, ale gdy przypominam o goniącym nas czasie, ustępuje. Ustalamy dwie zasady. Nigdy nie oddalamy się na tyle, by stracić z oczu tory kolejowe i drugą osobę. W razie zagrożenia sygnałem ostrzegawczym są dwa gwizdy. Przechodzę do lasu po drugiej stronie torów. Zastanawiam się, dokąd tak właściwie prowadzą. Jakiegoś skupiska, z którego Instytut czerpie surowce? A może Urwiska, gdzie stacjonują niedoszli strażnicy, wygnani na Strefę Skażoną? A może tajne laboratorium?

– Albo jesteś przewrażliwiona i wszędzie dostrzegasz spisek – mówię do siebie i odgarniam gałąź, która staje na mojej drodze.

I nagle je dostrzegam. Wyrastają tuż przy ziemi, między bujnymi gałęziami krzewu, który rośnie przy drzewie. Schylam się i niewielkim nożem, który pożyczył mi Hunter, zaraz po tym jak zadrwił z tego, że w ogóle nie noszę ze sobą broni, ścinam część rośliny. Przez moment wątpię, czy to hybryda, jednak mrowienie w opuszkach palców zdaje się to potwierdzać. Pnącza bezwładnie zwisają mi z dłoni. Są znacznie cieńsze niż te, które próbowały udusić Huntera. No nic. Przynajmniej coś zebrałam. Zwijam je i wsuwam w niewielki, ukryty w rękojeści noża schowek, który wcześniej pokazał mi Hunter. To całkiem dobre miejsce, o ile nie zgubię samej broni. Prostuję się, a pośród kojącego śpiewu ptaków rozlegają się dwa złowróżbne gwizdy. Przylegam plecami do grubego pnia pobliskiego drzewa i ostrożnie wychylam się w stronę, gdzie ostatnio widziałam Huntera. Gorączkowo skanuję teren za torami w poszukiwaniu znajomej sylwetki. Gdzie on się podział? I dlaczego nie wzięłam ze sobą żadnej broni? Przeklinam się w duchu. Przez chwilę rozważam porzucenie go w lesie. Mam pnącza. A w pokoju Huntera znajdę papiery z jego dotychczasowymi wnioskami. O, tak. Nikt nie mówiłby mi, co mam robić, a czego nie. Mimo tej nagłej wizji, przemykam między drzewami w stronę, w której ostatnio go widziałam. Wolę myśleć, że on również nie zostawiłby mnie w podobnej sytuacji. I wtedy go dostrzegam. Przeskakuje nad torami i pędem przebiega na moją stronę lasu. Wychylam się zza drzewa i macham do niego, jednocześnie próbując zorientować się, przed czym ucieka. Hunter zatrzymuje się tuż przede mną, z nożem przygotowanym do odparcia ataku.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz