Rozdział 20

26 1 0
                                    

– Tego szukasz? – Hunter jedną rękę opiera nad głową, w progu drzwi.

Nawet nie usłyszałam jak je otworzył. Nie interesuje mnie za bardzo jego kpiący wyraz twarzy i nonszalancka poza. Skupiam się na białym pudełeczku, które zaciska w drugiej dłoni. Grzechocze nim dla zabawy. Zwabiona dźwiękiem nieporadnie podnoszę się z podłogi i ruszam w jego stronę. Jedną dłonią zatykam usta. Nie po to, by nie zwymiotować, na co zresztą mam wielką ochotę, lecz aby uniknąć wypowiedzenia czegokolwiek, co mogłoby uruchomić wpływ.

– Przestań się nad nią pastwić, palancie – Finley przechodzi pod jego ramieniem, wyrywa mu buteleczkę i rzuca w moją stronę.

Hunter piorunuje ją wzrokiem. Zwraca się w jej stronę, słyszę jego surowy ton, ale słowa nie mają dla mnie sensu. Skupiam się nad tym, by otworzyć pojemnik i wyjąć pigułkę. Gorzko kwaśny smak rozpuszcza się na moim języku. Jest dobrze. Szkolna papka cofa się z powrotem do mojego żołądka. Szczupłe dłonie zaciskają się na moich ramionach i podnoszą mnie do pozycji siedzącej. Dopiero teraz zarejestrowałam to, że przed chwilą najwidoczniej osunęłam się na ziemię. Przynajmniej mogę nieco trzeźwiej myśleć. Finley kuca obok mnie.

– Jakie to żałosne.

– Oh zamknij się i wyjdź wreszcie. Mamy umowę. – Finley brzmi na naprawdę wkurzoną.

Podążam wzrokiem za Hunterem, który patrzy na nas obie tak, jakbym przed chwilę obrzygała nas szkolną papką, po czym wycofuje się na korytarz i zamyka drzwi. Sama jego nieobecność sprawia, że czuję się dużo lepiej. Coś jednak mi nie gra.

– Umowę? – Marszczę brwi.

Finley wydaje z siebie jęk niechęci. Niespodziewanie wyrywa mi buteleczkę z pigułkami i odwraca się tak, by nasze twarze były naprzeciw siebie.

– Tylko dlatego, że pozwoliłam ci wziąć to świństwo i wygoniłam tego dupka, nie oznacza, że nie jestem na ciebie zła – cedzi. Kręci głową i zerka na drzwi.

– Nie mam za wiele czasu. Wyjaśnię ci wszystko w szkole, ale teraz na chwilę musisz się skupić. Istnieją cztery wersje tego, co wydarzyło się po paradzie. Jedna dla twoich rodziców, jedna dla Huntera, ta wysnuta z moich obserwacji i prawdziwa, którą podzielisz się ze mną gdy będziemy miały więcej czasu.

Masuję skronie, jakby to mogło pomóc przyswoić informacje, które mi podaje.

– Moi rodzice? Co wiedzą? Rozmawiałaś z moją mamą? Wszystko z nią w porządku? Kiedy wróciła? Czy w Instytucie...

– Shade! – Posyła mi wymowne spojrzenie. – Twoja mama jest... ygh. W porządku, tak myślę. Widziałam ją krótko. To działo się bardzo szybko, ja musiałam działać szybko. Po prostu pozwól mi wszystko opowiedzieć od początku i przestań przerywać. Twój tata zagląda tu co chwilę i gdy zobaczy, że już się obudziłaś, zapewne odeśle mnie do domu.

Otwieram usta, by zaoponować. Finley nie byłaby taka spokojna, gdyby to jej matkę wywleczono do Instytutu. Z drugiej strony muszę wiedzieć co się stało. Poddaję się i kiwam głową. Kieruję się sugestią przyjaciółki i wdrapuję się na łóżko. Tata zapewne rozgniewałby się, gdyby wszedł i zobaczył jak plotkujemy na podłodze.

– Parada dobiegała końca, gdy nagle Strażnicy podnieśli alarm. Każdy niezwłocznie miał udać się do swojego domu. Znasz moją matkę, dostałyby zawału, gdyby po drodze nie spróbowały dowiedzieć się o co to całe zamieszanie. Pamiętasz przemówienie na arenie? Ostrzegali nas przed tą hybrydą. Pojawił się – urywa.

Do tej pory patrzyła wprost na mnie, jednak teraz spuszcza wzrok. Pigułki cicho grzechoczą w pudełku, które trzyma w drżących dłoniach. Zaciskam dłonie w pięści. Paznokcie boleśnie wbijają się w ich wnętrze.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz