Rozdział 43

15 1 0
                                    

Mimo obolałych żeber i bólu kolan, mam ochotę opuścić salę w podskokach. Wygraliśmy. Ja i Hunter. Biorąc pod uwagę nasze umiejętności komunikacji, mogę uznać to za cud. Gdy tylko opuszczamy salę i oddalamy z zasięgu słuchu mistrzyni Ves, Trevor gwałtownie odwraca się w moją stronę

– Nie zamierzam z tobą walczyć. Pogódź się z porażką – cedzę i wymijam go, pokazując przy tym środkowego palca.

Spodziewam się, że uniesie się dumą. Ten jednak lustruje mnie dziwnym spojrzeniem, którego nie potrafię w żaden sposób określić. Uśmiecha się pod nosem z satysfakcją.

– Gratulacje i do zobaczenia później, Walker – mówi przesłodzonym głosem.

Przyśpiesza i przez chwilę obawiam się, że się na mnie rzuci. Ten jednak wymija mnie i oddala się korytarzem. Marszczę brwi, ale nie komentuję. Jestem zbyt zadowolona wygraną, by przejmować się teraz Trevorem. Za plecami słyszę kroki Huntera. Odwracam się, a moje spojrzenie pada na jego dłoń. Coś w niej przeplata. Nie jestem w stanie określić co to takiego, bo ten od razu ukrywa dłoń za plecami, a przedmiot chowa do tylnej kieszeni spodni. Coś mi tu nie gra. Chłopak zachowuje się tak, jakby właśnie oblał ostatnie zadanie. Mocno zaciśnięta szczęka, napięte mięśnie, nerwowy chód i ponury wyraz twarzy. Jest wkurzony? A może to adrenalina ciągle buzuje w jego żyłach? Niespodziewanie jego zielone tęczówki przyłapują moje. Błyskawicznie odwracam wzrok. Jeszcze tego brakuje, by myślał, że się na niego gapię. Idziemy obok siebie. Nasze kroki zgrywają się w jeden rytm, który echem odbija się w pustym korytarzu. Nie wytrzymuję. Tuż przed szatniami zatrzymuję się gwałtownie i posyłam mu pytające spojrzenie.

– O co ci chodzi? – Krzyżuję dłonie na piersi i lekko przechylam głowę w prawą stronę.

– Nic nie mówiłem – odparowuje bezbarwnym tonem. Myślami nadal wydaje się być gdzieś indziej.

– No właśnie. To trochę podejrzane, biorąc pod uwagę fakt, że zazwyczaj chętnie chełpisz się sprawami pokroju wygranej potyczki słownej w szkole. Z dzieckiem. Młodszym o trzy klasy. – Zero reakcji. Z niedowierzaniem kręcę głową. – Halo, wygraliśmy drugie zadanie. Gdzie okrzyki radości i ten twój głupi, arogancki uśmiech? Albo chociaż wyraz twarzy, który nie odstrasza wszystkich na kilometr?

– Ledwo wygraliśmy – gasi mój entuzjazm. – Prawie to zaprzepaściłaś, żeby pomachać sobie totemem.

– Żartujesz sobie? – Mój dobry humor znika w mgnieniu oka. – Nie zrobiłam tego dla zabawy. Trevor przesadził, nawet jeśli ty tego tak nie postrzegasz.

Hunter robi gwałtowny krok w moją stronę. Otwiera usta, ale nie pada z nich żadne słowo. Przez chwilę po prostu patrzy się w przestrzeń. Uznałabym, że się nad czymś zastanawia, jednak w jego oczach igrają drapieżne ogniki.

– Czasem warto opanować emocje – mówi wreszcie.

– Wow, świetna rada. Dzięki Hunter. Może sam się do niej zastosuj – prycham i go wymijam. – Czego się spodziewałam? W końcu zawsze, ze wszystkiego musisz wyciągnąć jakieś brudy, byle komuś dowalić. Zresztą nieważne. Jeszcze przed chwilą miałam dobry humor i chętnie powrócę do tego stanu, przy okazji zmywając z siebie to paskudztwo.

Naciskam na klamkę i przyciągam do siebie drzwi od damskiej szatni, gdy te z trzaskiem zamykają się przed moją twarzą. Zamykam oczy i w myślach odliczam do dziesięciu. Nie wybuchnę. Nie dam mu tej satysfakcji. Zamiast odpowiadać na jego humorki, czekam, aż zabierze dłoń. Ten odsuwa ją w końcu, ale tylko po to, by złapać mnie za ramię i odciągnąć od drzwi.

– Wracamy do domu.

Że co proszę?

– To wracaj sam – szarpię się i kopię go w piszczel.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz