Prezentacja, po której rzekomo powinnam poczuć ulgę, przynosi mi lęk i niepokój. Przez resztę tygodnia czuję się tak, jakby na nowo pojmali mnie po tym, gdy pochwyciłam Morrigana. Przesłuchania, tym razem prowadzone przez Wieszcza, gdy podczas pierwszej próby Vincent Shelby uderzył mnie przy nim w policzek, nie były aż tak wykańczające, jak niepewność.
Im bliżej końca tygodnia, tym bardziej dociera do mnie nieuniknione. Decyzja Rady zapadnie. Czy udało mi się, któregokolwiek z nich przekonać, by przyjął mnie pod swoje skrzydła, czy wręcz przeciwnie, skończę jako popychadło Naczelnika? Nie potrafię wywnioskować niczego z postawy Wieszcza. Nie pozwolił Naczelnikowi się nade mną pastwić, ale również nie okazuje mi uprzejmości. Po prostu zadaje pytania, a ja odpowiadam. Trzymam się wcześniejszej wersji. Podsłuchałam rozmowę drużyny północnej, podczas wspólnej wyprawy do strefy skażonej. Z uwagą śledzę też wszelkie doniesienia z Urwiska, ale wydaje się, że po tym, gdy podałam Naczelnikowi imiona zdrajców, niczego z tym nie uczynił. Zapewne ich obserwuje i z tego właśnie powodu liczę na to, że Corman wkrótce zdecyduje się zrealizować swój plan. I tego poniekąd też się obawiam. Co z nimi zrobią, gdy schwytają na próbie uratowania Morrigana? Jedno jest pewne. Następne Święto Sprawiedliwości nie będzie przyjemne. Powinnam czuć mściwą satysfakcję, gdy wyobraźnia podsuwa mi widok ich spętanych więzami ciał na arenie, lecz za każdym razem robi mi się niedobrze.
Dzień decyzji jest wyjątkowy. Po raz pierwszy nie dostaję zawołania na przesłuchanie ani przydziału do patrolu w mieście.
– Mama wyczyściła ci mundur. Może podwiozę cię trochę wcześniej, żebyś tym razem się nie spóźniła? – proponuje tata.
Nie opowiadałam im za wiele o tym, co przedstawiłam Radzie podczas Prezentacji, ale na sam mój widok, gdy tego dnia wróciłam do domu, matka niemal dostała zawału. Zgadzam się na propozycję ojca. Gdy o osiemnastej docieram do Izby Decyzyjnej mam na sobie wyprasowany mundur, starannie wypastowane buty, a włosy spięte w ciasnego, wysokiego koka. Od spodu podpięłam go spinką od Finley. Tym razem Izba Decyzyjna wita mnie przerażająco pustymi trybunami. W niewielkiej odległości od stołu stoi rodzeństwo i chłopak z Erudycji. Podchodzę do nich, a przywitanie ograniczam do uprzejmego skinięcia głową. Żadne z nich mi nie odpowiada. Zupełnie tak, jakbym dla nich stała się niewidoczna. Zapewne nadal mają mi za złe, że tak ich wyprosiłam, ale hej, bez przesady. Nie potrzebuję więcej wrogów. Przywołuję na twarz pogodny uśmiech i wskazuję dłonią w stronę okrągłego stołu.
– Na czyje stypendium liczycie najbardziej? – pytam.
Przez chwilę tracę nadzieję, że otrzymam odpowiedź, ale dziewczyna nagle się odzywa.
– Na czyje stypendium liczysz najbardziej? – zwraca się do Korliusa. – Ja i Rudolf chcemy dostać się pod Analityka. Rodzice od lat dla niego pracują.
– Przed chwilą to... – próbuję, ale moje słowa zlewają się z odpowiedzą Korlius.
– Pochodzę z Erudycji, ale liczę również na Wieszcza i Analityka. Oczywiście zaszczytem byłoby znaleźć się u Najwyższego, ale ojciec mówi, że przyjmuje kogoś raz na kwartał. Poza tym, te pozostałe trzy to już dużo. Większości poza podstawowym udaje się zdobyć jeszcze jedno.
– Ja liczę na... – zaczynam, jednak nikt mnie nie słucha. – Jaki macie problem?
– Czujesz się traktowana jak powietrze? – pyta dziewczyna.
– Lepiej się przyzwyczajaj – dopowiada Rudolf. – Po twojej prezentacji będziesz miała szczęście, jeśli Naczelnik Strażników Strachu zdecyduje się trzymać w swoim sektorze. Twoje nazwisko w Instytucie głucho odbija się o ścian, a jeden, szczęśliwy zbieg okoliczności nie czyni z ciebie jednej z nas.
![](https://img.wattpad.com/cover/372130179-288-k798082.jpg)
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...