Rozdział 6

30 4 0
                                    

– Twoja mama się martwi? – pyta i przekręca głowę z zaciekawieniem. – Wybacz, w takim razie nie zamierzam cię dłużej zatrzymywać.

Wypowiada to równie obojętnym tonem, jak wszystko do tej pory. I chociaż wątpię w szczerość tych słów, ten odsuwa się i tym samym odsłania mi przejście do drzwi.

Dlaczego? Mierzę go podejrzliwym spojrzeniem, na co ten pośpiesza mnie gestem dłoni. Jakby chciał przypomnieć o kłamstwie, które przed chwilą wypowiedziałam. No rusz się, przecież twoja matka rzekomo panikuje, a jej słabe serce może tego nie wytrzymać. Wbrew sobie ruszam do przodu. Od drzwi dzieli mnie może pięć kroków. Po dwóch zrównuję się z chłopakiem. Po trzecim wszystko dzieje bardzo szybko. Hybryda doskakuje do mnie i zaciska dłoń na moim nadgarstku, powyżej opaski. Drugą zasłania mi usta i zagłusza wyrywający się z nich krzyk. Próbuję go odepchnąć, ale jest już za późno. Pozbawia mnie opaski, a ta z brzdękiem toczy się po wysłanej kafelkami podłodze. W miarę, gdy jego tęczówki tracą resztki odcieni szarości, mój umysł zalewa się mgłą.

– Odtwórz w myślach wszystko co działo się, od momentu, gdy zauważyłaś mnie po raz pierwszy.

Robię to, co karze mi głos. Ponownie czuję przerażenie, na widok strażniczego munduru, które tylko powiększa się, gdy uświadamiam sobie swoją pomyłkę. Próbuję się tłumaczyć, ale wtedy hybryda pyta o kogoś... Nie pyta. Wydaje rozkaz. Jego ofiara ma zadźgać strażnika, a następnie się okaleczyć. Próbuję uciec, ale ten odpycha mnie na umywalki. Ostrzega mnie, że mam się nie ruszać. Pozbywa się swojej opaski, a gdy proszę, by mnie wypuścił, odsuwa się i wychodzi z pomieszczenia.

Trzask drzwi przywraca mnie do rzeczywistości. Mrugam kilka razy, by wyrwać się z otępienia. Panicznie sięgam dłonią do nadgarstka i uspokajam się, gdy moje palce napotykają metalową obręcz. Zostawił mnie. Poszedł sobie. Dlaczego? Czy jego celem było jedynie wydanie rozkazu? Opieram się o ścianę i pozwalam sobie na kilka głębszych oddechów. Czuję lekkie zawroty głowy, co jest nowością. Zazwyczaj stres sprawia, że zbiera mi się na wymioty. Tym razem mnie nie mdli. Dość. Muszę się ruszyć i ocenić, czego właściwie byłam świadkiem. Podchodzę do umywalek, ochlapuję twarz zimną wodą i kieruję się w stronę kosza. Między skrawkami pogniecionego, wilgotnego papieru leży opaska, pochwa na broń i sztylet. Sięgam po papier zawieszony nad umywalką, owijam nim ostrze i chowam broń pod bluzę. Rękojeść zaczepiam o pasek stanika. Opaski nie tykam. Dlaczego się jej pozbył? Bez niej nie będzie w stanie wydostać się z miasta. To nie twój problem, upominam się. Ledwo wysuwam nogę zza drzwi, a czyjaś ręka zaciska się na moim ramieniu. Próbuję odskoczyć, ale mama przyciąga mnie bliżej siebie.

– Opanuj się. To ja – nakazuje i nieco drżącym głosem kontynuuje. – Hybryda jest w mieście. Dlatego zawył alarm. Była tu gdzieś przed chwilą. Strażnicy, którzy przeszukiwali nasz samochód nagle się na siebie rzucili. Ochrona banku wie, że byłyśmy tu przez cały czas. Akurat ze mną rozmawiali, a ty byłaś w toalecie, więc nie będą nas przesłuchiwać. Mamy tu zostać, dopóki nie przeszukają ulicy.

Pozwalam by poprowadziła mnie w kierunku krzeseł, które ustawiono w holu dla klientów oczekujących na konsultację z bankierem. Zajmuję jedno z nich i przez oszklone ściany budynku wyglądam na ulicę. Życie nie toczy się tam tak beztrosko, jak jeszcze kilka minut temu. Ulice roją się od strażników strachu, którzy sprawdzają teren i zaganiają do budynków ostatnich cywilów. Nie widzę naszego samochodu. Zasłania go czarny van, do którego dwóch strażników wnosi nosze przykryte ciemnym workiem. Asfalt zabrudzony jest rozpryskami krwi, które w dwóch miejscach zlewają się w większe kałuże. Robi mi się niedobrze. Nie dlatego, że brzydzę się krwi. Uświadamiam sobie, że jeszcze przed chwilą morderca tych ludzi stał zaledwie metr ode mnie. Nie wiem, czy powinnam coś powiedzieć. Nawet mi ciężko w to wszystko uwierzyć. Słyszałam polecenie, które wydał. Użył wpływu i kazał strażnikowi zranić siebie i zabić kompana, a sekundę później rozległy się te przerażone wrzaski. To nie zbieg okoliczności. Tylko jak? Jak on to zrobił? Nawet jeśli jest hybrydą, to niby jakim cudem wpłynął na mężczyzn z takiej odległości i bez kontaktu wzrokowego?

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz