– Miło, że wreszcie do nas dołączyłaś.
Do nas? Zaciskam zęby, by nie dopytać na głos, co ma na myśli i badam pomieszczenie. Nagle wszystko staje się jasne. Nie użył formy mnogiej przez przypadek. Gwałtownie zrywam się na nogi. Trochę zbyt gwałtownie. Obraz ponownie zamienia się w plątaninę bezkształtnych barw, gdy nagle do rzeczywistości przywołuje mnie ryk. Mrugam kilkukrotnie i spoglądam w stronę, z której pochodzi, chociaż tak naprawę już wiem. Wielokrotnie słyszałam ten dźwięk. Tęczówki Huntera zachodzą mgłą, a opaska na jego nadgarstku migocze na czerwono. Co on tu, do cholery, robi? Gdzie Fin? Czy jest bezpieczna? Ostrożnie wysuwam obręcze z kieszeni i zaciskam na nich dłonie. Morrigan nadal pochłonięty jest doglądaniem sztyletu, a dodatkowo musi skupić się na tym, by utrzymać Huntera pod swoim wpływem. Dzieli mnie od niego zaledwie metr. Wystarczy, że doskoczę i przyłożę mu broń do skroni. Drgam, gotowa na atak, lecz ten mnie uprzedza. Zeskakuje ze skrzyni i nieśpiesznym krokiem podchodzi do Huntera. Ściąga jego opaskę i rzuca ją na ziemię, lecz o dziwo nie wytrąca mu broni, na której Hunter mocno zaciska palce. Broni, na której tak bardzo mu zależy. Broni, którą usiłowałam od niego oddalić i schować. W wagonie zapada cisza. To on ją przerywa, gdy odsuwa się od pozbawionego woli Huntera.
– Przyłóż sztylet do swojej piersi. Jeśli ona się poruszy, dźgnij się. – Wydaje polecenie i odwraca w moją stronę.
Zamieram. Morrigan nie blefuje. Widzę to w jego twarzy. Muszę coś wymyślić. I to szybko. Może jeśli się postaram, to dam radę wpływem przejąć kontrolę nad Hunterem? Gdy tylko o tym myślę, ten prycha.
– Powodzenia.
Patrzę prosto w jego czarne tęczówki. To dla niego zabawa. Nie dba o to, czy zabije jeszcze jedną osobę.
– Po prostu zabierz sztylet i sobie idź – proszę, dbając o to, by stać nieruchomo.
– Zrobiłbym to, gdybyś trzymała się naszych ustaleń – odpowiada chłodno. – Upuść obręcze.
– Jeśli się poruszę, on zrani się sztyletem – protestuję.
Mam ochotę się wzdrygnąć, gdy zbliża się do mnie o krok. Zmuszam się, by pozostać w miejscu, chociaż całe moje ciało krzyczy, by uciekać. On nie musi wypowiadać nieskończonych gróźb. Nie musi wymachiwać mi bronią przed twarzą lub rzucać ostrzegających spojrzeń. Z jego postawy bije bezwzględność zmieszana z obojętnością. Przypomina mi w tym Najwyższego, który bez cienia wyrzutów wydaje wyrok śmierci.
– Upuść je. Teraz.
– Zrobię to – zapewniam go gorączkowo. Serce wali mi w piersi. – Tylko zmień polecenie, by on nie uznał tego za...
– Zatnij się w ramię. Poprzednie polecenie nadal cię obowiązuje.
Dopiero gdy Hunter się porusza, dociera do mnie, że Morrigan nie rozmawia już ze mną. Choć nadal mnie obserwuje. Hunter rani się ostrzem w ramię. Mam ochotę do niego podbiec i wyrwać mu sztylet, ale wiem, że nie zdążę. Krew wsiąka w jego białą koszulę. Spływa mu po nadgarstku.
– Jeszcze raz.
Upuszczam obręcze, które z brzdękiem lądują na podłożu. Dłoń Huntera, przygotowana do zadania kolejnego cięcia, cofa się w tym samym momencie, tuż na klatkę piersiową. Wstrzymuję oddech. Celuje prosto w serce, ale się nie dźga. Chyba nie dostrzegł tego, jak prostuję palce.
– To jaki w końcu był twój plan, Shade? Czemu jesteś tu z nim?
– Nie wiem, dlaczego Hunter tu jest, ale... – urywam, gdy ten unosi dłoń.
Nie mam wątpliwości, kto dyktuje warunki tej rozmowy.
– Zalecam zaplanować twoją kolejną wypowiedź lepiej, niż czymkolwiek jest to, co próbowaliście tu dzisiaj zdziałać.
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...