Rozdział 51

62 4 0
                                        

Odskakuję, gdy ten otwiera je sekundę po tym, jak opuszczam dłoń.

– Spóźniłaś się – mówi z wyrzutem, ale odsuwa się, by mnie wpuścić.

Kątem oka dostrzegam, jak lustruje mnie, gdy przechodzę w głąb pokoju. Jest ciekawy, ale udaje obojętność. Nie zamierzać przepraszać ani szukać wymówek. Rozsiadam się w moim ulubionym fotelu i wyrzucam zawartość prawej kieszeni na stolik kawowy.

– Oddaję. Przydał się. – Wskazuję na nóż. – Nasz wspólny znajomy odkrył, o co chodzi z pnączami. Wyjątkowo miałeś rację.

W kilku zdaniach skracam mu wizytę u Lokiego i wszystkie właściwości pnączy, które opisał mi rudzielec. Hunter siedzi naprzeciwko. Nie wiem, czy mnie słucha, bo w którymś momencie podnosi nóż i przez cały czas się nim bawi. Chociaż nie wiem, czy zabawa to dobre określenie na coś, przez co można stracić palec. W szybkim, tylko jemu znanym rytmie wbija ostrze w przerwy między palcami położonej na stoliku dłoni. Kilka razy, gdy ostrze pada naprawdę blisko, gwałtownie urywam rozpoczęte zdanie. Nie wytrzymuję. Pochylam się nad stolikiem, chwytam dłoń, w której trzyma broń i odciągam ją na bok. Hunter powoli unosi wzrok i zatrzymuje go na moich oczach. Nachyla się w moją stronę tak, że nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów. Jego znajomy zapach omamia powietrze, którym oddycham. Serce, po raz pierwszy od momentu, w którym odsunęłam się od konającego mężczyzny, zaczyna bić odrobinę szybciej.

– Czy to niezbyt ckliwe, jak na ciebie, by się o mnie martwić? – parafrazuje słowa, którymi szydziłam z niego w pociągu.

Podtrzymuję jego wyzywające spojrzenie.

– Hunter, ilość twoich palców nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia...

– Jeśli pozwolisz, to chętnie zmienię twoją opinię w tym temacie – proponuje i dwa razy bębni o stół środkowym i wskazującym palcem.

Mam ochotę zdzielić go po głowie, by zedrzeć ten głupi, podstępny uśmiech z jego przeklętych warg. Nie dam mu tej satysfakcji. Nie odsunę się pierwsza. Ignoruję jego dziecinny komentarz i dziwne ukłucia ciepła na moich policzkach.

– Chodź o dźwięk. Równie irytujący jak ten, który wydobywa się z twoich ust, za każdym razem jak je otwierasz. Więc łaskawie siedź cicho i słuchaj.

Przez chwilę w ciszy mierzymy się spojrzeniami. Hunter odsuwa się pierwszy. Swobodnie opiera plecami o łóżko. Puszczam jego dłoń, a on kapituluje i odstawia nóż. Powoli wydycham nieświadomie nagromadzone w płucach powietrze i zapadam się w miękkim oparciu fotela. Próbuję kontynuować. Staram się skupić i mówić sensownie, a Hunter wyjątkowo wydaje się słuchać. Wręcz za bardzo. Napastliwym spojrzeniem spija każde słowo, które formują moje usta. Wzdycham z irytacją.

– Możesz przestać?

– Przestać co? – pyta niewinnie. – Nic nie robię.

– Dobrze wiesz co – warczę. – Przestań się gapić.

– Kazałaś mi słuchać – prycha i jedną dłonią przeczesuje ułożone do tyłu włosy. – Rozpraszam cię, Walker? Moja wcześniejsza propozycja...

– Morrigan celowo nie zabił twojego ojca – przerywam mu, rzeczowym tonem. – Potrzebuje jego wspomnień. Dlaczego? Czego w nich szuka?

– Może zazdrości nam udanego życia rodzinnego. – W głosie Huntera słyszę chłód i dużą dozę sarkazmu. Wzrusza ramionami. – Nie wiem. Jeśli zamierza grzebać we wspomnieniach, to prawdopodobnie szuka czegoś z tamtego okresu. No wiesz, momentu, gdy go aresztowali.

Przyznaję mu rację. Wyjątkowo. Skoro Morrigan od dziecka zamknięty był w celi Instytutu to zapewne nie docierały do niego informacje z zewnątrz. Utknął w przeszłości i uczepił się czegoś, co pozwoliło mu przetrwać te wszystkie lata i zdobyć na tyle siły, by się uwolnić. Nie mówię tego na głos, ale go rozumiem. A część mnie, ta która nie nienawidzi go za brutalne czyny, w jakiś sposób go podziwia.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz