Epilog

13 1 0
                                    

Wychodzę z Izby Decyzji i wiem, że pokieruję się słowami Wieszcza. Zamierzam świętować. Cały, cholerny tydzień leżeć w łóżku, czytać książki i objadać się czekoladą z Finley. Poszukam sztyletów, lecz tym razem bez presji. Mam dużo czasu.

Popycham drzwi. Wiem, że Finley czeka przed windami i po raz pierwszy czuję, że mam ochotę wciągnąć się w jej ploteczki. Dowiedzieć, jakie nazwisko w tym tygodniu wywołało skandal, a kto karygodnie wyglądał podczas obrad. To zaskakująco miłe, że mogę pozwolić sobie na myślenie o takich bzdurach.

Rozglądam się po holu i początkowo martwię się, że zapomniała. Zajmuje mi to chwilę, by ją odszukać, bo nie stoi sama, tak jak oczekiwałam. Jej znajomy śmiech naprowadza mnie na właściwi kierunek. Obserwuję, jak twarz Finley rozjaśnia się, gdy Hunter kończy swoją wypowiedź. Jego zawadiacki uśmiech też jest znajomy. Chłopak rozchyla ramiona i obejmuje kuzynkę, której drobna sylwetka ginie w jego uścisku. Do głowy przychodzi mi głupia myśl. Odsyłam ją równie szybko. Bo niby dlaczego, na wszystkie świętości, miałabym chcieć przytulić Huntera Shelby'ego? Stres ze mnie schodzi i najpewniej uderza mi do głowy. Prawdopodobnie przytuliłabym drzewo, gdyby tylko mi zaproponowało. Waham się, ale postanawiam zostać w miejscu, by nie burzyć im tej chwili. Jakaś część mnie nawet napawa się tym widokiem. Może dlatego, że tak rzadko widuję Huntera takiego ludzkiego. Nie tylko to powstrzymuje mnie przed podejściem. Prawda jest taka, że nie wiem czego mogę się spodziewać. W trakcie ogłoszenia decyzji spojrzał na mnie tylko raz. Zaintrygowany, ale nie na tyle, by odwzajemnić moje spojrzenie, gdy go przyłapałam. Teraz ja robię to samo. Gapię się na niego i zastanawiam, na czym tak właściwie stoimy, gdy nagle nasze spojrzenia krzyżują się. Jeszcze przed chwilą odprężone rysy twarzy poważnieją. Prostuje się i delikatnie wydobywa z uścisku kuzynki. Wszystko dzieje się zbyt szybko, bym zdążyła podjąć decyzję. Wiem, że muszę z nim porozmawiać, jednak nim choćby zrobię krok, ten żegna się z Finley i miesza z tłumem, który ustawia się do wyjścia z Instytutu.

Jeśli wcześniej miałam jakieś wątpliwości, teraz jestem pewna. Coś jest między nami nie tak. A może po prostu wróciliśmy do normy? W końcu wykonaliśmy już misję, do której udziału wkupiłam się szantażem. Oboje uzyskaliśmy to, czego potrzebowaliśmy. Mniej więcej.

– Nie przejmuj się – skowronkowy ton Finley wyrywa mnie z zamyślenia. Przyjaciółka, jak to ma w zwyczaju, najpierw poprawia mi kosmyk włosów, który wyleciał z ciasnego upięcia i dopiero, gdy jest zadowolona z rezultatu, krótko ściska mnie na przywitanie. – Naprawdę Shade. Pierwsza sprzeczka w nowym związku zawsze wydaje się katastrofą, ale szybko się pogodzicie. Potrzebujesz porady eksperta?

Wytrzeszczam oczy, a Finley wybucha śmiechem.

– Moja matka sądzi, że ze sobą kręcicie. Zapisała was nawet na bal. Nie martw się, jakoś to odkręcimy, a ty lepiej szybko zacznij opowiadać, jak w ogóle do tego doszło.

No cóż. To całkiem zabawna historia. Przyłapała mnie na czymś, za co twój kochany wujek z pewnością by mnie zamordował. Waham się i zastanawiam, jak odrobinę przekształcić tę historię. Finley wpatruje się we mnie z wyczekiwaniem, a pogodny wyraz nie znika z jej twarzy. Łapię ją pod ramię i prowadzę w stronę wyjścia i po drodze do kawiarni po prostu opowiadam jej prawdę.

***

To zabawne, jak może wyglądać życie, gdy nie wisi nad tobą wyrok śmierci. Od kilku dni z powodzeniem spełniam mój plan lenistwa, na przemian spędzając czas na spacerach, plotkach z Finley bądź tatą. Te drugie, z racji nagłej popularności pensjonatu, stały się naprawdę zajmujące. A zwłaszcza nasza mała gra, która w zderzeniu z ekscentrycznymi mieszkańcami wysokich sfer, przynosi nam coraz więcej kreatywnych pomysłów. Lubię to. Nasze niekontrolowane wybuchy śmiechu i długie rozmowy. Lubię też ciszę i samotne spacery po lesie, w którym czuję się zadziwiająco swobodnie. Kilka razy z satysfakcją przyłapuję wysłanych przez Naczelnika strażników. Dzisiaj mi odpuścili, od chwili, gdy pomachałam w kierunku ich kryjówki i wykrzyczałam prośbę o przekazanie pozdrowień dla Vincenta Shelby'ego.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz