Rozdział 12

22 3 0
                                    

Czekam, aż trzask drzwi upewni mnie, że strażnicy i Hunter weszli do pokoju, a kroki moich rodziców nikną na schodach. Wychylam się z kryjówki i na palcach przemierzam korytarz. Krzywię się przy tym, bo wnęka za kanapą okazała się niezbyt odpowiednim miejscem dla moich obolałych mięśni. Łóżko. I sen. Tego desperacko pragnę, ale nerwowe drgania pod skórą mówią mi, że coś jest nie tak. Mierzenie się z nieznanym nie jest moją specjalnością. Muszę się czegoś dowiedzieć. Żeby móc odpowiednio reagować. Żeby zachować kontrolę. Delikatnie nachylam się do drzwi. Pilnuję, by się o nie oprzeć. Nie wiem jak bardzo wyszkoleni są strażnicy. Czy zauważyli by tak delikatne drganie?
I chociaż na korytarzu panuje zatrważająca cisza, to nie wyłapuję sensu słów, które padają za drzwiami. Odsuwam się. Wolałabym nie wpaść na wychodzącego ze środka strażnika.

Biorę głęboki wdech, odliczam sześć sekund i powoli wypuszczam powietrze. Potrzebny mi plan. Krok pierwszy. Dowiedzieć się co się stało. Co zostało zniszczone? Zaczynam niespokojnie przemierzać korytarz. Głównie kręcę się w koło i próbuję uciszyć rozbiegane myśli, które napawają mnie złym przeczuciem. Opadam na kanapę i zaciskam drżące dłonie w pięści. Potrzebuję świeżego powietrza. Otwieram umieszczone na skosie okno i nagle do głowy wpada mi rozwiązanie. Nie zastanawiam się zbyt długo. Chwytam ramy okna i pociągam się, nogami odpychając się od najwyższego punktu oparcia sofy. Ledwo mieszczę się w szczelinie. Gdy byłam dzieckiem zakradanie się na dach przychodziło mi dużo łatwiej. Na czworakach wspinam się po ukosie i przechodzę na drugą stronę. Ostrożnie ześlizguję tuż nad balkon nowego pokoju Huntera. Odtwarzam w pamięci rozkład pokoju, oszklone drzwi i okno balkonowe znajdują się bliżej lewej strony. Muszę zeskoczyć na prawą, by ukryć się za ścianą. Spoglądam w dół i z trudem przełykam ślinę. Czy na pewno chcę to robić? Nie bardzo. Jednak ciekawość i bierze górę. Mocno czepiam się krawędzi i powoli opuszczam nogi. Teraz nawet gdybym chciała, nie mogę się wycofać. Napięte mięśnie rąk błagają, bym się puściła. Nie sądzę, że udałoby mi się podciągnąć z powrotem na górę. Puszczam się i z plaskiem ląduję na balkonowych płytkach. Serce zamiera mi w piersi. Słyszeli mnie? Okno balkonowe jest uchylone. Kulę się w rogu, jakby to mogło sprawić, że zniknę. Mijają minuty. Nie mam pojęcia, jak się z tego wytłumaczę. Jednak nikt nie zagląda na balkon. Udaje mi się wyrównać oddech, podnoszę się i zbliżam do drzwi. Zerkam tylko na chwilę i z powrotem przylegam do chłodnej ściany budynku. Sylwetki trzech mężczyzn migają mi w drzwiach. Ryzykuję raz jeszcze i tym razem powstrzymuję paniczną chęć powrotu za ścianę.

Strażnicy stoją na korytarzu. Hunter rozmawia z nimi w progu, przytrzymując na w pół otwarte drzwi. Nagle więcej sensu nabiera nuta troski w głosie matki. Wygląda okropnie. Zwichrzone włosy pokrywa warstwa szarego pyłu. Czysty t–shirt wręcz kontrastuje z jego upapraną na czarno skórą, rozdartymi, brudnymi jeansami i tenisówkami, które wyglądają tak, jakby przez rok biegał w nich po opuszczonym składzie węgla. Nagle chłopak zatrzaskuje drzwi i cofa się w głąb pokoju. W ostatniej chwili przylegam do ściany i modlę się, by nie usłyszeć jego zbliżających się kroków. Zamiast nich, drgam na dźwięk tłuczonego szkła. Następnie coś z hukiem przewala się na podłogę. Powietrze przeszywa trzask i stłumiony skowyt, który równie dobrze mogłoby wydać jakieś poranione zwierzę. Powtarzające się w nierównym tempie dudnienie pozwala mi sądzić, że Hunter niespecjalnie podziwia w tym momencie widoki zza okna. Wychylam się i jeszcze raz zaglądam do środka.

Hunter raz za razem uderza pięściami w podłogę. Obok niego leży przewrócona komoda i odłamki szklanych, ozdabiających ją wcześniej figurek. Nagle przestaje. Jego ramiona unoszą się nierównomiernie w rytm nadawany przez klatkę piersiową. Zakrywa twarz dłońmi, które po chwili przenosi wyżej i zaciska zaczerwienione pięści na włosach. Robię niepewny krok do tyłu, aż wpadam na barierkę. Ja też nie potrafię oddychać poprawnie. Nigdy nie sądziłam, że tak pomyślę, ale w tej chwili jest mi żal Huntera Shelby'ego. Po raz pierwszy widzę go w tak żałosnej pozie. Skulony, sam, pośród bałaganu wywołanego jego frustracją. Po raz pierwszy w moich oczach wygląda jak człowiek. Ciszę, która nagle zapadła w pokoju, przerywa ciche pukanie. Hunter unosi głowę w momencie, gdy w drzwiach staje moja matka.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz