Kłamstwo na dobre wżarło się moją krew. Nawet najmniejszy mięsień mojej twarzy nie drga, gdy oznajmiam rodzicom, że do czasu Prezentacji Naczelnik oczekuje mojej służby w mieście. Matka ściąga usta w wąską linię, ale przy ojcu powstrzymuje się od przesłuchania i nachalnych komentarzy. Na szczęście wyczuwa aluzję mojego spojrzenia i żegna się ze mną przelotnie, udając, że pilnie musi wrócić do swoich obowiązków. Dzięki temu nie jest niezręcznie, gdy tulę ojca na pożegnanie. Nie przemogłabym się na tyle, by podobnym uściskiem obdarzyć też ją.
– Uważaj na siebie. – Tata podaje mi plecak i pełnym zmartwienia spojrzeniem obserwuje, jak poprawiam szlufki na ramionach.
– To tylko trzy dni – uśmiecham się pokrzepiająco.
Na tyle, na ile potrafię z myślą o tym, że zaraz wsiądę do samochodu, który zawiezie mnie do miejsca, gdzie Naczelnik z pewnością spróbuje dopilnować tego, bym nie dotrwała dnia Prezentacji. Ojciec zdaje się pochwycić tę myśl, bo również o nim wspomina.
– Po przydziale zamieszkasz tam na stałe – wzdycha. – Nie zrozum mnie źle, słońce. Jestem z ciebie ogromnie dumny, ale nie potrafię choć odrobinę się o ciebie nie martwić. Zwłaszcza, gdy nie będę cię codziennie widywać.
Być może, już w ogóle mnie nie zobaczysz. Przełykam tę gorzką myśl razem z śliną, która zebrała się w moim gardle. Jeśli się teraz rozkleję, z pewnością zacznie coś podejrzewać. Zaciskam zęby i z unoszę kąciki ust.
– Spokojnie – mrugam do niego. – Przysięgam, że będę was odwiedzać, o ile nie przerobicie mojego pokoju na schowek na miotły.
Jego ciepły śmiech sprawia, że odrobinę się rozluźniam. Towarzyszy mi trakcie podróży, a ja celowo odtwarzam w myślach to wspomnienie, choć po dziesiątym razem mój błyskotliwy żart ani trochę mnie nie bawi. Co zrobią z moim pokojem, gdy dowiedzą się, że ich córka nigdy do niego nie wróci? Spakują moje rzeczy, czy zostawią wszystko w nienaruszonym stanie, pozwalając by jedne pamiątki mojego istnienia pokryła gruba warstwa kurzu? Ledwo otrząsam się z tych ponurych myśli, a ich miejsce natychmiast zajmują kolejne. Dojeżdżamy na miejsce. Miejsce, które z chęcią powita moje pogruchotane kości, jeśli nie będę na tyle sprytna, by wyrwać się temu, cokolwiek zgotował tu dla mnie Naczelnik.
Strażnicy prowadzą mnie wzdłuż wysokiego muru, który oddziela Dustark od Strefy Skażonej. Urwisko to jedyny posterunek, który umożliwia przejście na drugą stronę. Po raz pierwszy mam okazję przyjrzeć mu się w świetle dziennym, bez lin krępujących mi dłonie i emulsji pozbawiającej wzroku. Promienie słoneczne odbijają się od skalistych zboczy góry, kamienie migoczą, zachęcając swym blaskiem do podejścia bliżej. Gdyby nie wystające gdzieniegdzie betonowe elementy ukrytego w wnętrzu góry bunkru, mogłaby udawać, że to tylko wycieczka krajoznawcza.
Kierujemy się do podnóża góry, gdzie znajduje się jedyne, widoczne mi wejście do środka. Dostępu pilnuje czterech strażników, nie licząc tych, którzy patrolują teren z posterunków na zboczach góry i drewnianych wieżach obserwacyjnych znajdujących się za naszymi plecami. Zrównuję się z pierwszą wartą, lecz ci, zamiast mnie przepuścić, zastępują mi drogę. Czyżby Naczelnik nie uprzedził ich, że się tu pojawię? Skanuję spojrzeniem ich mundury. Różnią się od czerni, charakterystycznej dla patroli w mieście. Ich kombinezony wykonane są na pozór z cienkiego materiału o ziemisto – zielonym zabarwieniu, a oprócz standardowych pasów na broń, do tego głównego, na wysokości bioder przyczepione mają haki, pętle i dziwne, metalowe karabińczyki. Zgaduję, że służą im do wspinaczki, w zestawie z liną, która jak szarfa przewieszona jest przez ramię. To zaskakujące, że nawet teraz, gdy są na patrolu naziemnym, w każdej chwili gotowi są ruszyć w górę.
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...