Rozdział 76

5 2 0
                                    

Nie mam czasu na przygotowania do Prezentacji. Zaczynam myśleć, że Naczelnik specjalnie tak to zaplanował, w końcu zależy mu, bym wypadła jak najgorzej, czyż nie? Nie wita mnie w progu Instytutu, tak jak zwykł to robić w trakcie przesłuchań. Może nie spodziewał się twojej obecności, myślę z przekąsem i kieruję na recepcję, żeby pobrać kartę do wind. Siedzący za wysokim biurkiem mężczyzna mierzy mnie sceptycznym spojrzeniem, ale po otrzymaniu potwierdzenia od stojącego obok strażnika, ostatecznie podaje mi wejściówkę.

– Ostatnie piętro, sala naprzeciw wind – instruuje mechanicznym głosem, nie odrywając przy tym wzroku od monitora. – Obrady rozpoczynają się za dwie minuty.

W przerażeniu zerkam na strażnika, a ten jedynie wzrusza ramionami i obdarza mnie bezczelnym uśmiechem.

– Jak to możliwe? Aż tyle tu jechaliśmy? – udaje zaskoczenie i wskazuje na windy po prawej stronie. – Lepiej się pośpiesz, Walker.

Kretyn. Już mam nawyzywać go, że przecież to on zgubił się w trasie jakieś trzy razy, ale nie mam czasu na sprzeczki i gaszenie ich ewentualnych konsekwencji. Wbiegam do zamykającej się windy i nagle czuję się bardzo nie na miejscu. Stoję w częściowo zakrwawionym, ubłoconym mundurze, pośród elegancko ubranych członków Kręgu. Jedna z kobiet odsuwa się ostentacyjnie i marszczy nos, a ja nawet nie mogę jej za to przeklinać. Nie brałam prysznica od nocy poprzedzającej wyprawę do strefy skażonej. Spuszczam głowę, wlepiam wzrok w ubłocone trapery i modlę się do fałszywych bóstw o to, by przyśpieszyli jazdę. Wyskakuję ze środka natychmiast, gdy drzwi otwierają się na ostatnim piętrze i ruszam w stronę wspomnianej przez recepcjonistę sali.

A przynajmniej próbuję, bo od razu dochodzą do mnie strażnicy. Pokazuję im kartę dostępu, a jeden z nich czyta zapis z mojej opaski. Dopiero wtedy mogę ruszyć w stronę jasności, majaczącej na końcu ciemnego korytarza. Sala obrad w rzeczywistości jest dużo mniejsza niż ją zapamiętałam z tła telewizyjnych przemówień Najwyższego. Pośrodku stoi masywny stół, do którego dosunięto sześć krzeseł. Po jednym dla każdego członka Kręgu. Wokół roztaczają się miejsca, przypominające trybuny na arenie. Wyglądają na znacznie wygodniejsze i podzielono je na części. Po jednej, odpowiadającej ustawieniu pięciu krzeseł. Za tym, które należy do Najwyższego, znajduje się taki sam wąski korytarz, którym właśnie tu weszłam.

Rozglądam się, by ustalić, gdzie właściwie powinnam stanąć. Trybuny wypełnione są już ludźmi i dopiero teraz podział na sekcje jest bardziej widoczny. Część Uzdrowicielki zalana jest bielą szpitalnych kitli, Sekretarza ubranych w granatowe garnitury ludzi, za Naczelnikiem oczywiście wylewa się morze czarnych, strażniczych mundurów. Erudyci mają na sobie brązowe marynarki i dopasowane do kompletu, beżowe, szerokie spodnie i kamizelki, a za wieszczem wylewa się wyjątkowo różnobarwna masa. Jedni odziani w eleganckie, bankietowe stroje, inni wyglądają jak włóczędzy, których spotkać można na ulicy, a jeszcze inni mają na sobie laboratoryjne, zielone fartuchy. Kieruję się w stronę czerni, gdy nagle coś wbija się w moje ramię i odciąga mnie z powrotem w wąski korytarz. Nim się odwracam, przede mną pojawia się wzburzona Finley.

– Gdzieś ty była? – pyta i z wyraźnym obrzydzeniem wpatruje się w brudny bandaż na moim przedramieniu. – Nie możesz tam tak wejść.

Oh. Najwidoczniej kochany wujek nie poinformował jej o tym, że wysyła mnie na małą przygodę.

– Nie bardzo mam wyjście – mówię, bo z głośników właśnie dobiega prośba o zajęcie miejsc.

Finley kręci głową i zaczyna nerwowo grzebać w niewielkiej torebce, kopertówce, którą ma przewieszoną przez ramię.

– To jedna z niewielu szans, w których masz okazję zaimponować Kręgowi. Im więcej członków uda ci się do siebie przekonać, tym większa szansa, że nie skończysz jak ostatnie popychadło, z którego zdaniem nie liczy się nikt – szepcze i na chwilę jej twarz rozjaśnia ulga. Wyjmuje z torebki srebrną spinkę z drobnymi, czerwonymi kryształkami. Bez ostrzeżenia rozpuszcza moje włosy i zaczyna je układać. – Nie ruszaj się!

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz