"– Co mogę podać? – pytam automatycznie.
Na widok chłopaka opierającego się o bar na chwilę zamieram w miejscu, a uśmiech schodzi mi z twarzy."
– Sądząc po twojej minie z przyjemnością zaserwowałabyś mi arszenik. Spokojnie, mnie też nie bardzo bawi perspektywa spędzenia z tobą następnych pięciu minut. Chociaż kto wie? Może myślę nazbyt pochopnie? Może nieprzenikniona Shade Walker zrzuci swoją maskę i czymś mnie zaskoczy. Czemu się tak czerwienisz Shade? Tracisz nad sobą kontrolę? – Hunter posyła mi bezczelny uśmiech.
Zaciskam dłoń na stojącej na ladzie butelce szampana. Z chęcią cisnęłabym nią w jego głupią, aż nazbyt symetryczną twarz. Moja klatka piersiowa faluje w nierównym tempie. Chcę go skrzywdzić. Zaszyć jego bezczelne usta, aby nigdy więcej nie padło z nich oskarżenie, które wczoraj posłało Alberta do celi. Powoli przełykam ślinę. Albert. Nie chcę skończyć jak on. Wypuszczam nagromadzone w płucach powietrze i skupiam się na tym, co zazwyczaj skutecznie odwraca moją uwagę. Pracy. Sięgam pod ladę i wyciągam kartonik soku, który zazwyczaj dołączamy do zestawu obiadowego dla dzieci. Silę się na nieszczery, lecz uprzejmy uśmiech i przesuwam kartonik w stronę Huntera.
– Polecam sok marchewkowy. Wydawało mi się, że bardzo posmakował ci na stołówce. – Mrugam do niego i dodaję. – Na koszt firmy.
Chcę się wycofać i mieć go jak najszybciej z głowy, jednak Hunter wyciąga rękę. Zamiast za sok, łapie mój nadgarstek i przytrzymuje go przy ladzie.
– Przestań zadawać się z Finley. Oboje dobrze wiemy, że wykorzystujesz ją tylko po to, by inni myśleli, że jesteś normalna.
Powstrzymuję chęć wyrwania ręki i robię coś kompletnie odwrotnego. Nachylam się do chłopaka i spoglądam prosto w jego zielone czy. To go zaskakuje. Nigdy wcześniej otwarcie nie odważyłam się na konfrontację.
– Oboje wiemy, że jesteś dupkiem, który czerpie radość z rozpieprzania ludziom życia. Nie pozwolę ci zniszczyć mojego Hunter. I nie pozwolę ci zniszczyć mojej przyjaźni z Finley.
Nasze twarze dzieli tylko kilkanaście centymetrów. Hunter nieświadomie zwiększa nacisk na mój nadgarstek. Nie poruszam się. Nie dam mu tej satysfakcji. Dość tego. Nie zamierzam go dłużej unikać. Ucieczka tylko bardziej go nakręca. Jest jak myśliwy, który uwielbia gonić przerażoną zwierzynę. Niech znajdzie sobie jakąś inną ofiarę i odczepi ode mnie i Finley. Myli się. Nie używam jej jako tarczy. To on się wycofał. Odkąd zaczęłam przyjaźnić się z jego kuzynką, zdaje się mnie nie zauważać.
Chłopak przenosi spojrzenie na swoją dłoń i gwałtownie odsuwa się od lady. Puszcza mój nadgarstek tak, jakby ten go parzył. Tym razem na mnie nie patrzy. Skupia przenikliwe spojrzenie na kartoniku, jakby próbował odczytać jego skład.
– Nie pozwolisz mi? – przedrzeźnia mnie. – Nie potrzebuję twojego pozwolenia. Dowiem się co ukrywasz wadliwa. Dlaczego tak ostrożnie chowasz się w cieniu normalności, do której ci daleko. To prawda zburzy twoje życie, nie ja.
Mówi to bardziej do siebie, jakby właśnie znalazł sobie nową, życiową aspirację. Zgarnia kartonik soku, podrzuca go w dłoni i wychodzi. Dopiero teraz gwałtownie odskakuję od lady. No cóż. Jego wakacje pod tytułem "nie nękać Shade" nie mogły trwać wiecznie. Jeszcze kilka miesięcy temu wybiegłabym do toalety i próbowała opanować panikę, która niczym pnącza zaciska się wokół moich płuc. Wtedy czułam się wobec niego bezbronna. Teraz wiem, czego mogę się po nim spodziewać i jak na to reagować. No i mam Finley. Podejrzewam, że to w nią Hunter uderzy jako pierwszy. Pewnie spróbuje nas skłócić. Nerwowo bębnię paznokciami o blat. Powinnam jej powiedzieć o tej rozmowie? To mogłoby zadziałać, ale też pomóc Hunterowi w udowodnieniu, że jestem paranoiczką.
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...