Rozdział 3

38 3 0
                                    


Czy można zwymiotować z nadmiaru negatywnych emocji? Bułka z serem, którą jadłam na stołówce podchodzi mi do gardła. Przez cały wykład dyrektora powstrzymuję się, by nie pochwalić się przed wszystkimi na wpół przetrawionym śniadaniem. Chociaż wątpię, czy ktokolwiek ze Stolika Frajera w ogóle zwróciłby na to uwagę, o ile moje wymiociny nie obryzgają porządnie skrojonej marynarki dyrektora. Po tym, jak strażnicy wyciągnęli z sali Alberta, wszyscy pogrążyli się w dziwnym letargu. Nikt nawet nie próbuje udawać, że słucha wykładu. Nikt nie musi go słuchać. Znamy to wszystko na pamięć. Jeśli od ścisłego przestrzegania jakiś zasad zależy twoja wolność, to każde tworzące je słowo służy ci jednocześnie jako deska ratunkowa i kotwica, która w każdej chwili może pociągnąć cię na dno. 

Zaciskam mocniej szczękę, jakby to mogło sprawić, że moje mdłości ustąpią. Niestety za wiele mi to nie pomaga, ale przynajmniej energicznie poruszające się wargi dyrektora sklejają się w końcu w wąską linię. Koniec. Niebieskowłosa jako pierwsza zrywa się z miejsca i szybkim krokiem wydostaje na korytarz. Wcześniej usiłowałam złapać jej spojrzenie, jednak nieustannie wpatrywała się w okno. Podnoszę się i podążam za nią. Gdy przechodzę obok dyrektora instynktownie wstrzymuję oddech, licząc na to, że dzięki temu stanę się dla niego niewidzialna. Nie działa. Mężczyzna odprowadza mnie do drzwi przenikliwym spojrzeniem, pod którego ciężarem uginają mi się kolana. Na korytarzu gwałtownie zaciągam się powietrzem. Już dobrze, upominam się. Przecież niczego złego nie zrobiłam. Powstrzymuję się, by nie pobiec do toalety zaraz po tym, gdy trochę oddalam się od sali. Nie chcę zwracać na siebie więcej uwagi niż to konieczne. Wyjmuję z kieszeni niebeską pigułkę, która natrętnie powraca do moich myśli, od kiedy wyczułam ją na stołówce. Po drodze na zajęcia, ukradkiem wsuwam ją do ust.

– Walker. Spóźniłaś się. – Czuję się tak samo niezręcznie, jak pół godziny temu, gdy strażnik zatrzasnął za mną drzwi od sali geograficznej i spojrzenia wszystkich z Stolika Frajera skupiły się na mnie.

Tym razem robi to profesor Pear, a z nią dotychczas pogrążeni w podręcznikach uczniowie.

– Dyrektor nas zatrzymał – odpowiadam i robię krok w stronę ławek, ale profesor gestem ręki nakazuje, bym się zatrzymała.

Czy to możliwe, że nie słyszała o całym zajściu? Zazwyczaj przy takich zdarzeniach każdy pracownik szkoły niemal natychmiast dostaje powiadomienie. Przy czym zazwyczaj, to duże wyolbrzymienie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by znaleźli hybrydę w szkole. Właściwie nie potrafię przypomnieć sobie ostatniego razu, kiedy ogłoszono takie zagrożenie. Mgliście pamiętam te alarmy z dzieciństwa. Wtedy zdarzały się o wiele częściej. Profesor Pear przestaje udawać nieświadomą:

– Znaleźli winnego?

W jej oczach kryje się błysk ciekawości. Niechętnie kiwam głową. Jeśli ma ochotę na bardziej wylewny opis, zapewne bez problemu zdobędzie go na przerwie w pokoju kadry, gdzie pozostali profesorowie z pewnością nie zawiodą w omawianiu tego, co się wydarzyło tak, jakby co najmniej mieli przed sobą naukowy fenomen. Cóż za lenistwo. Jeśli liczy na łatwą zdobycz materiałów do plotek, niech lepiej poszuka innej ofiary.

– Który to? – nie daje za wygraną.

Nie dlatego, że martwi się losami dotychczasowego ucznia. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Kobieta zalicza się do wielkiego grona dorosłych, którzy uważają, że wmieszanie osób obdarzonych wpływem w szkolne grupy to niebezpieczny eksperyment społeczny, a nie próba stworzenia społeczeństwa.

Rozglądam się po sali, z nadzieją, że ktoś wybawi mnie i uniknę odpowiedzi. Nikt nie podnosi ręki. Większość osób nawet nie próbuje zamaskować tego, jak zawzięcie się na mnie gapi. Czerwienię się. Nic nie powiem. Ani jej, ani tym wszystkim ciekawskim spojrzeniom. W mojej grupie jestem jedyną wadliwą. Dziwolągiem. Potencjalnym zagrożeniem. Nie obchodzi ich, jakimi pobudkami kierował się Albert. Wszyscy doskonale wiedzą, że dzisiejsze zdarzenia to zasługa Huntera. Gdyby się nad nimi nie pastwił, do niczego by nie doszło. I mimo tej wiedzy, dla większości Hunter stanie się bohaterem. Zneutralizował zagrożenie, lecz co więcej, na śniadanie zaserwował im upragnioną sensację. Kolejny temat do plotek. Kolejny pretekst do obarczenia nas winą za posiadanie umiejętności, których większość z nas z ulgą by się wyrzekła.

Me & the devilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz