Budzę się kilka godzin później. Zza zabitego dechami okna docierają do mnie promienie słońca. Jestem obolała, głównie od niewygodnej pozycji i niezbyt komfortowego legowiska. Ból, który sprawiły mi metalowe obręcze nie zostawiły po sobie nawet siniaka. Co innego sznury. Na kostkach i nadgarstkach mam sine obręcze. Gdy Loki wchodzi do pomieszczenia, chowam nogi pod płachtę, którą mnie przykrył, a ręce wsuwam w rękawy jego kurtki, która wiernie służyła mi za poduszkę. Loki się nie odzywa. Trochę mnie to niepokoi. Przekładam w palcach sznurki, które doczepione są do kaptura. Gniewa się na mnie? Wiem, że przekroczyłam granicę. Jest moim dostawcą, nie niańką. Spoglądam na niego. Siedzi, zapadnięty w ulubionym fotelu. Smukłymi palcami tasuje karty, przewracając je na różne sposoby. Niespodziewanie unosi wzrok. Nasze spojrzenia krzyżują się. W jego bystrych, żółtych oczach tli się ciekawość.
– Dziękuję – mówię i silę się na słaby uśmiech, jednak chłopak go nie odwzajemnia. – Wiem, że nie powinnam do ciebie przychodzić w takim stanie i oczekiwać pomocy. Wiem, że posunęłam się za daleko i nadszarpnęłam... – urywam, gdy ten unosi dłoń.
– Oszczędź sobie przeprosin. Ludzie zawsze dużo mówią, choć ich słowa nie kupią mi pożywienia. – Nie odrywa wzroku od tasowanych kart. Łapie je w jedną dłoń i gwałtownie odrzuca na starą komodę. – Zapłać mi i będziemy kwita.
Oddycham z ulgą. Zachowuje się całkiem normalnie. Obawiałam się, że tym razem wyczerpałam jego cierpliwość i skreśli mnie z grona klientów.
– Wrócę do domu i przyniosę ci pieniądze. Jeśli zaraz wyjdę, wrócę z nimi do wieczora.
– Już jest wieczór – Wzdycha, podnosi się i gestem dłoni pokazuje, bym się przesunęła. Gdy to robię, siada obok, a jego twarz poważnieje. – Dobrze wiesz, że nie udzielam kredytów.
– Jestem w piżamie. Znasz kogoś, kto nosi pieniądze w piżamie?
– Jeśli nie masz niczego przy sobie, wyjątkowo mogę zadowolić się nieco innym rodzajem zapłaty – mówi łagodnie i niespodziewanie zaciska dłonie tuż nad moimi nadgarstkami.
Przyciąga je do siebie. Serce ostrzegawczo dudni mi w piersi. Mam ochotę się wyrwać, ale nadal jestem osłabiona. Nie mam siły na walkę. Wzdrygam się, gdy w mojej pamięci pojawia się wspomnienie Trevora, który więzi mnie w swoim uścisku. Nie ma opcji, że po raz drugi pozwolę, by ktoś mnie tak potraktował. Loki nie nosi czytnika. Jeśli mnie zmusi, użyję... Nieruchomieję. Ziarnko niepewności, zakleszczone gdzieś głęboko w mojej podświadomości, próbuje wydostać się na światło dzienne. W głowie rozbrzmiewają mi słowa mężczyzny w płaszczu.
Za każdym razem, gdy spróbujesz użyć wpływu, poczujesz to, co teraz.
Nie mogę użyć wpływu. Nie chcę nawet próbować. Próbuję się wyszarpnąć, na co Loki posyła mi zirytowane spojrzenie.
– Shade Walker. Zapłać mi swoim sekretem. Dlaczego to masz? Tu i na kostkach.
Puszcza mnie w końcu. Widzę, jak marszczy czoło. Podnosi się i wraca na swój fotel, oddając mi tym samym przestrzeń osobistą. Ukrywam twarz w dłoniach, by ukryć zaczerwienione policzki. Jest mi wstyd, że tak go oceniłam. To Loki. Znam go wystarczająco długo, by wiedzieć, że nigdy nie żądałby takiej zapłaty, której przed chwilą tak się obawiałam.
– Przepraszam – mówię w końcu. Prostuję się i zakrywam odsłonięty nadgarstek. – Jestem przewrażliwiona przez treningi. Dają nam niezły wycisk i czasem naskakują na nas z zaskoczenia. Stąd ten odruch. Działanie pod presją nie jest moją mocną stroną.
Uśmiecham się i rozluźniam ramiona. Próbuję naśladować nonszalancką i pewną siebie postawę Huntera. Nie wiem, czy Loki nabiera się na moją grę. Obserwuje mnie z lekko przechyloną głową. Palcami wystukuje jemu tylko znany rytm o materiał oparcia. Czeka na swoją zapłatę.
![](https://img.wattpad.com/cover/372130179-288-k798082.jpg)
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...