Po tym, jak strażnicy odprowadzili mnie do samochodu, wracam do domu na tyle późno, że nie ma mowy o jakichkolwiek poszukiwaniach sztyletów. Stoję na recepcji razem z tatą. Od chwili aresztowania Morrigana, jest bardzo przewrażliwiony. Początkowo bardzo się gniewał, że dałam się wpakować w jak ujął niebezpieczne zdarzenie, dlatego nie opowiadam mu o ciągnących się przesłuchaniach i każdego dnia, udaję mniej wykończoną, niż jestem, by pomóc mu w pracy. Niech myśli, że jeżdżę do Instytutu z własnej woli, by pomóc w śledztwie. Od tego też próbował mnie odwieść, jednak po kilku dniach się poddał.
– Pani Wilson powiedziała mi, że w mieście znowu wybuchły zamieszki – mówi do mnie konspiracyjnie, gdy robimy sobie pięć minut przerwy i popijamy już dawno wystygłą herbatę. – Tym razem zaatakowali tramwaj, całe szczęście, że nas na to nie stać.
W mieście istnieją jedynie dwie linie tramwajowe. Przeznaczone dla najbogatszych rodzin. Tych, którzy codziennie dojeżdżają do pracy w Instytucie. Oczywiście nigdy tramwajem nie jechałam. Nie narzekam na biedę, ale nie każda rodzina mieszkająca w Ścieku może się tym poszczycić. Nas ratuje pensjonat. Nawet w najtrudniejszych czasach Instytut zapewnia nam choć podstawowe wyżywienie dla gości. Teraz powodzi nam się dużo lepiej. Nie tylko dzięki większemu napływowi klientów. Odkąd nasze nazwisko kojarzą z córką właścicieli, która z synem Naczelnika pojmała Morrigana, wielu ludzi zaczęło zwracać się do nas zupełnie inaczej. Przystawali na plotki w recepcji, zasypywali rodziców pytaniami o szczegóły tego zdarzenia bądź wyrażali swój podziw do tego, jak dzielną córkę wychowali. Ojca początkowo bardzo to denerwowało. Nie potrzebował ciągłego przypomnienia o dniu, w którym jego córeczka starła się z najbardziej poszukiwanym mordercą w Lordem. Teraz odpowiada na te pochwały wyuczonym uśmiechem.
– Zmykaj odpocząć – ponagla mnie, gdy zauważa pustą zawartość mojego kubka.
– Jeszcze godzina – odpieram, ponownie sprawdzając zegarek.
Rzadko wygania mnie przed końcem zmiany. Zwłaszcza teraz, gdy panuje tu taki tłok.
– Pomyślałem, że mogłabyś spakować rzeczy Huntera. Najwyższy wie, że jego ojciec ma teraz tak wiele na głowie, a tak się składa, że mama jutro jedzie do hurtowni i mogłaby podrzucić je do Instytutu.
Potrzebuję kilku sekund, by połączyć kropki. Vincent Shelby wyniósł się z pensjonatu trzy dni temu, jednak w żaden sposób nie zadbał o to, by pokój jego syna został spakowany. Odkąd awansował na Naczelnika Strażników Strachu, nie potrzebuje już odbudowywać spalonej posiadłości. Należy mu się zaszczytne miejsce w skrzydle mieszkalnym Instytutu. I chociaż wizja podróży z matką, w zamkniętej przestrzeni nie napawała mnie optymizmem, w myślach powracają do mnie słowa Finley. Kiwam głową na znak zgody. Zastanawiam się, czy ojciec celowo mnie o to nie prosi. Odkąd wróciłam do pensjonatu, matka wielokrotnie próbowała mnie ze mną porozmawiać, a ja skutecznie jej unikałam. Czyżby to zauważył i postanowił nas pojednać? Zapewne zmieniłby zdanie, gdyby dowiedział się, co przez nią przeszłam. Odpycham od siebie to wspomnienie, tak jak odpycham każdą myśl o Lokim. To prostsze niż mierzenie się z bólem, który w niespodziewanych momentach uczepia się mojej klatki piersiowej.
Zgodnie z daną ojcu obietnicą ruszam do pokoju Huntera. Wcześniej zabieram z schowka kartony, w których przywozimy z hurtowni kosmetyki do łazienek. Opróżniam je z ostatnich sztuk małych mydełek, żeli pod prysznic i gąbeczek i puste rzucam na środek pokoju. Siadam na zasłanym łóżku i przesuwam dłonią po gładkiej pościeli. W pokoju panuje lekki zaduch, ale nie potrafię się zdobyć na otworzenie okna. Jakby z obawy, że świeże powietrze wymaże wszelkie ślady tego, że Hunter kiedykolwiek tu był. Tu czas zdaje się stać w miejscu. Ubrania Huntera starannie złożone leżą na jednym z foteli. Zapewne tuż przed świętem sprawiedliwości zamienił je na mundur strażnika. Pod szafką, w której kiedyś znalazłam butelkę whisky, zagubiły się dwa koraliki. Pozostałości po rozerwanej bransoletce, którą zrobiłam dla Finley. Wzdycham i zabieram się do pracy. Wrzucam rzeczy do pudeł bez większego zamysłu. Pewnie Hunterowi by się to nie spodobało, ale obecnie średnio mnie to obchodzi. Chcę jak najszybciej wydostać się z tego pokoju, gdzie brak jego obecności wydaje się wręcz namacalny. Przecież już byłaś tu sama, próbuję się uspokoić, ale na niewiele się to zdaje. Wtedy życie chłopaka nie wisiało na włosku, tylko dlatego, że poniekąd wciągnęłam go w swój głupi plan. To ja uparłam się, by dorwać Morrigana i namówiłam jego kuzynkę do współpracy. Może nie leżałby teraz w łóżku szpitalnym, gdyby tamtego wieczoru dał upust swojej złości i zamiast mnie kryć, od razu wezwał ojca ze strażą.
CZYTASZ
Me & the devil
FantasyW ściśle kontrolowanym przez władze mieście: Ona posiada zakazane moce i by uniknąć zniewolenia musi zdobyć miejsce w elitarnym kręgu władzy. On pochodzi z szlachetnego rodu, który gardzi tym, co magiczne. Aby nie okryć hańbą nazwiska musi wzmocnić...