Brooklyn'sPOV
*pip pip pip*
Jebane ustrojstwo.
Tak, mówię o budziku. Mogłam go nie nastawiać, ale przed snem dużo myślałam o swoim życiu, o relacjach z Harrym. Po ostatniej kłótni nie odzywałam się do niego, on zresztą do mnie również. Wstyd się przyznać, ale brakowało mi tego czasu z nim. Choć często mnie irytował to był chyba jedyną osobą, której naprawdę zależało na tym, żeby mi pomóc. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Był inny niż moi byli, był inny niż moi znajomi. Był jak ona, zawsze się martwiła, zawsze wspierała, zawsze wiedziała co powiedzieć i choć czasem mnie irytowała to ją kochałam.
Wyturlałam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Umyłam się dokładnie po czym wykonałam poranną toaletę i wyszłam z łazienki by się ubrać. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół i zwinęłam z koszyka z owocami jednego banana po czym wyszłam z domu udając się na stację metra, by dojechać do kancelarii w której pracuje Styles.
Po dotarciu pod biurowiec chciałam zawrócić, nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. Nie czułam paraliżu w dolnych kończynach na myśl o rozmowie z kimś. Chciałam mu dziś powiedzieć prawdę. Chciałam wreszcie komuś powiedzieć dlaczego tak a nie inaczej. Nie wiem czemu, ale Harry jako nieliczny zdobył moje zaufanie, co nawet nie udało się moim rodzicom.
Weszłam do środka i skierowałam się w stronę wind. Nacisnęłam guzik przywołujący i już chwilę później jechałam na piętro na którym Harry miał swoje biuro.
Wychodząc z windy miałam jeszcze więcej obaw, czy aby na pewno mu powiedzieć, ale nie było już odwrotu. Przeszłam na koniec korytarza i już miałam pukać, gdy zauważyłam, że drzwi są uchylone a Harry z kimś rozmawia.
- Is, przecież wiesz, że ona to tylko część mojej pracy. Jeśli rozwiążę sprawę i znajdę motyw, którym się kierowała to pan Smith zatrudni mnie tu na stałe. Muszę się do niej zbliżyć, by mi zaufała i powiedziała prawdę, rozumiesz? Nic mnie z nią nie łączy. Nie podoba mi się. – Zabolało. Nie chodzi o dwa ostatnie zdania, ale o to, że kosztem mojego zaufania chciał zdobyć posadę. Panie i panowie, pierwszy raz od jej straty Brooklyn Tooker się załamała. A raczej ktoś ją złamał. Wiedziałam, że nie powinnam była mu ufać. Nie powinnam ufać nikomu. Ludzie są źli. Nie warci zaufania. Od dziś nie zaufam już nikomu. NIKOMU.
***
Wiem, że miał być godzinę temu, ale jest pozytyw, napisałam je do końca i rozdziały będą na bieżąco, a emocji nie zabraknie! :D
Miłej lekturki :)
with love, richdiamondbtch
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...