Podczas śniadania między nami panowała grobowa cisza zakłócana jedynie przez sztućce. Chciałem kilka razy zagadać Brooklyn, jednak była nieobecna, a gdy skończyła swoje śniadanie bez słowa wstała z krzesła i włożyła swój talerz do zlewu.
- Jak skończysz to zostaw swój talerz. Pozmywam później. Idę pod prysznic. - Nie dając mi szansy na odpowiedź ruszyła przed siebie. Byłem na siebie zły za przeczytanie jej korespondencji, jednak dziwiło mnie to, że Brooklyn nie była wściekła, tylko jakby zgaszona.
Kończąc swój posiłek wstałem od stołu zabierając swój talerz i kubek po kawie. Pozmywałem swoje naczynia jak i te z których jadła Brooklyn i udałem się do sypialni zastając w niej dziewczynę wychodzącą właśnie z łazienki w samej bieliźnie i z ręcznikiem na głowie.
- Jeśli chcesz się odświeżyć to proszę. Obok prysznica wisi ręcznik, którego możesz użyć.
- Dziękuję - wyminąłem ją udając się do łazienki, by doprowadzić się do porządku przed pracą, jednak i tak musiałem zajechać do mieszkania, by umyć zęby i zmienić ubranie. Wyszedłem spod prysznica i wysuszyłem ręcznikiem swoje ciało zakładając bokserki.
Opuszczając pomieszczenie zauważyłem, że Brooklyn jest już prawie gotowa.
- Muszę jeszcze pojechać się przebrać. Jedziesz ze mną? - Brooke kiwnęła twierdząco głową co nie ukrywam zdziwiło mnie, ale również ucieszyło. - Jesteś już gotowa? - Zapytałem ubierając rzeczy z poprzedniego dnia, które leżały na łóżku. Brooklyn musiała je tutaj położyć.
- Tak, możemy jechać.
***
Siedząc w swoim biurze nadal analizowałem sytuację z rana. Odrzucałem w głowie głos podświadomości, która powtarzała mi w kółko, że zazdrość się leczy, ale przecież nie byłem zazdrosny.
Męczyło mnie to, bo było tak dobrze i znowu musiało się zepsuć. Czasami miałem dość swojej ciekawości oraz wybuchowego charakteru, ale nie chciałem, być oszukiwany. Z resztą nikt nie chce.
Spojrzałem na zegar w rogu monitora i zobaczyłem, że właśnie zaczynała się moja przerwa obiadowa, dlatego zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem szybkim krokiem do pomieszczenia w którym pracowała Brooklyn. Miałem nadzieję, że jeszcze nie wyszła i zgodzi się zjeść ze mną lunch.
- Jesteś zajęta? - Wychyliłem głowę zza drzwi, gdy usłyszałem odpowiedź na moje pukanie.
- Nie, wejdź. Właśnie wybieram się na lunch. - Brunetka uśmiechnęła się i wstała zrzucając do torebki swój telefon.
- Zjemy razem? - Brooklyn spojrzała na mnie, ale przytaknęła, dlatego razem opuściliśmy pomieszczenie kierując się do windy.
***
Panująca cisza, która panowała w trakcie naszego lunchu zaczynała mnie dobijać. Z boku pewnie wyglądało to tak jakbyśmy byli tam razem za karę. Widać było, że czujemy się nieswojo w swoim towarzystwie.
- Brooklyn, mam dość tej ciszy - rzuciłem sztućce na swój talerz i wyczekująco patrzyłem na brunetkę.
- To mów cokolwiek. - Brooklyn nie obdarzyła mnie spojrzeniem nawet na chwilę.
- Przestań. Przepraszam, że grzebałem Ci w telefonie...
- Harry, nie o to chodzi. - Dziewczyna nareszcie na mnie spojrzała również odkładając sztućce tyle, że delikatniej niż ja.
- To o co? Potrzebuję Twojego głosu, Brooke - jęknąłem bezradnie. Wiedziałem, że brzmię jak pizda, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie.
- Tylko głosu? - Brunetka uśmiechnęła się pod nosem.
- Potrzebuję Cię całej, Brooklyn...
***
Dziękuje Wam za 80 tysięcy wyświetleń. Może niektórzy z Was zauważyli moją nieobecność, ale dopadła mnie chwilowa jesienna depresja, ale wyciągnęła mnie z niej wczoraj Inna XD
Trochę to dziwne, ale Inna robi świetne koncerty ❤️
Co myślicie o Samie? Domyślacie się kim jest?
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...