W drodze do domu z pogrzebu, w samochodzie Stylesa ponownie panowała cisza. Oboje pogrążeni w swoich myślach dotyczących ich wspólnej ( lub nie) przyszłości. Zastanawiali się nad dalszymi losami kancelarii analizując, czy dadzą radę godnie poprowadzić spuściznę swojego szefa.
Gdy Harry zaparkował pod budynkiem w którym mieszkała Brooklyn oboje wyrwali się z zamyślenia, jednak nikt nie próbował nawet przerwać ciszy. Niesamowite było to, że od paru dni towarzyszyła im praktycznie codziennie, jako nieodłączny element ich relacji.
- Wejdziesz? - Niepewność w jej głosie była czymś nowym w jej zachowaniu, dlatego Harry nie krył zdziwienia na ton jakiego użyła.
- Tak, bo chyba powinniśmy porozmawiać...
- Chyba tak... - Brooklyn westchnęła i opuściła pojazd tym samym zachęcając do tego samego czynu swojego towarzysza.
Harry idąc w ślady brunetki wyszedł z samochodu i zamknął go ruszając od razu za dziewczyną. Wchodząc po schodach wymienili tylko krótkie zdania na temat dzisiejszej ceremonii pogrzebowej i ani się spostrzegli znaleźli się pod drzwiami pożądanego celu.
- Napijesz się czegoś? - Po przekroczeniu progu mieszkania brunetka zdjęła buty i podążyła do kuchni.
- Wody, jeśli można - mężczyzna mruknął i udał się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Oboje usiedli przy małym stoliku w kuchni i powoli sączyli nalaną przez kobietę ciecz.
- Dlaczego? - Brooklyn przerwała krępującą ciszę patrząc uważnie na Harry'ego. Mimo, iż dziewczyna nie wyglądała na uczuciowego człowieka to bardzo zależało jej na chłopaku i dlatego tęskniła za jego obecnością. Zdążyła przyzwyczaić się do wspólnych poranków i powrotów z pracy.
- Brooklyn...
- Harry... bez owijania w bawełnę. Dlaczego zerwałeś ze mną kontakt z dnia na dzień? Przestałam Ci wystarczać? A może sobie ze mną grałeś i nadal jesteś z Isabelle? - Styles gwałtownie podniósł głowę zdziwiony przypuszczeniami swojej rozmówczyni.
- Brooke, co ty wygadujesz? Ja? To ty wykorzystałaś mnie, by wyciągnąć Sama z więzienia! Powiedziałaś, że mnie kochasz tylko po to, by pomóc Wilsonowi i kto tu z kim pogrywał?! - Harry uderzył pięścią w stół i gwałtownie wstał wplatając dłonie we włosy, szarpiąc za nie nerwowo. Wspomnienia wydarzeń tamtego dnia za każdym razem działa na Harry'ego jak płachta na byka.
- O czym ty do cholery mówisz?! Coś ty sobie ubzdurał? - Brunetka podeszła do chłopaka i wyciągnęła jego dłonie z włosów. - Harry, spójrz na mnie - łapiąc jego twarz w swoje dłonie zaczęła kojąco gładzić jego policzki kciukami. - Dlaczego tak pomyślałeś?
- Nie zrobiłem tego sam - mówiąc to odsunął się od Tooker ograniczając ich kontakt cielesny.
- To kto Ci naopowiadał takich głupot? Harry, dlaczego nie wyjaśniłeś tego ze mną, tylko wyciągasz sam wnioski?
- A czy ty byś chciała cokolwiek wyjaśniać, gdybyś usłyszała, że wyznałem Ci uczucia tylko po to, by osiągnąć jakieś korzyści? Odpowiem za Ciebie - nie, nie pozwoliłabyś.
- Kto Ci to powiedział? - Brooklyn westchnęła cały czas przyglądając się Stylesowi.
- Sam.
- Sam? Sam Wilson?
- A znasz jakiegoś innego?
- Nie wierzę, że powiedziałby coś takiego - prychnęła. - Dlaczego mu uwierzyłeś?
- Sama powiedziałaś, że mam spróbować mu zaufać. - Brooklyn w myślach analizowała wszystko co usłyszała od Stylesa zastanawiając się jaki Sam miałby interes w tym wszystkim. - Więc zaufałem, że to co powiedział to prawda.
- To nieprawda! - Brooke rozbudziła się natychmiast. - Nie miałam w tym wszystkim żadnego interesu. Skąd niby miałam wiedzieć, że ten gówniarz trafi do aresztu?! Kocham Cię, bo kurwa jesteś moją cholerną drugą połową, tą zawsze lepszą połową. Tylko przed tobą burzę moje mury i staje naga i bezbronna. Otwieram swój umysł i serce, bo wiem, że z Tobą są bezpieczne. Kocham Cię, Harry, bo jesteś jedyną osobą w moim życiu, która jest tak bardzo podobna do Sky. Kocham Cię, bo jesteś jedyną osobą której jestem pewna. Jesteś jedyną osobą, której utraty boję się najbardziej na świecie.
Szloch Brooklyn, który wypełnił całe mieszkanie został stłumiony przez klatkę piersiową Harry'ego.
- Nie zostawiaj mnie już nigdy.
- Nie zostawię.
Harry nie wiedział jeszcze, że nie będzie w stanie dotrzymać obietnicy...
***
Tam, tam, tam!
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...