- Dziewczyna? Niczego sobie nie obiecywaliśmy, Harry… - Nie wierzyłem w to co usłyszałem. W jednej chwili wściekłość zamieniła się w noże, które pojedynczo wbijały się w moje ciało przynosząc mi ból. Czułem się jakbym dostał w twarz. Nie sądziłem, że słowa tak potrafią ranić. Nie przyszło mi do głowy, że Brooklyn potrafi zranić mnie jeszcze bardziej.
- Ale my… - Zabrakło mi słów. Wewnątrz siebie wyłem jak mały chłopiec, którego pozbawiono domu, bo Brooke była moim domem. Przy niej czułem spokój, mimo tego, że czasem denerwowała mnie niemiłosiernie, jednak dawała mi to wszystko czego potrzebowałem.
- Harry? - Podniosłem wzrok, czując, że stoi blisko mnie. - Czego oczekiwałeś? Że będę przy Tobie, gdy Ty jesteś z inną? - Spojrzałem na nią nie rozumiejąc co miała na myśli. - Harry, ja wiem o nocy z Isabelle. - Brunetka odpowiedziała na moje nieme pytanie, a ja czułem jak kolejny raz dzisiejszego dnia tracę grunt pod nogami. Wewnątrz siebie krzyczałem na całe gardło przeklinając swoją głupotę i tamten wieczór, jednak na zewnątrz milczałem, gdyż nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów.
- Skąd wiesz? - Zapytałem odchrząkając, gdyż z niewiadomego powodu mój głos był zachrypnięty.
- Liczyłam, że to jednak nie prawda. - Usłyszałem jej westchnienie, dlatego podniosłem wzrok, by złapać jej spojrzenie. - Isabelle odwiedziła mnie wczoraj. Nie pytaj skąd wie gdzie mieszkam, bo nie wiem.
- Przepraszam Cię, Brooklyn. - Brzmiałem żałośnie, jednak nie miało to w tym momencie znaczenia. Patrząc w jej oczy nie widziałem niczego więcej niż obojętność. Tak nagle poczułem się mały, mimo, że górowałem nad dziewczyną wzrostem to wiedziałem, że to od niej zależy nasz dalszy los.
- Przestań, Harry…
- Nawet nie wiesz jak cholernie żałuję tamtej nocy.
- Mówiłam Ci, że niczego sobie nie obiecywaliśmy, miałeś do tego prawo.
- Brooklyn, proszę Cię, nie bądź obojętna, nie zniosę tego. - Zbliżyłem się do Tooker łącząc nasze czoła. Ucieszyłem się, gdy brunetka nie odsunęła się ode mnie. - Nie miałem prawa i nie powinienem był jej ulegać.
- Ale uległeś…
- Nigdy więcej tego nie zrobię. Nie ulegnę jej, ani żadnej innej. Obiecuję Ci to teraz, słyszysz? - Oderwałem swoje czoło od jej i złapałem jej twarz w swoje dłonie patrząc jej cały czas w oczy. - Obiecuję Ci wierność, bezpieczeństwo, szczęście, obecność, miłość…
- I uczciwość małżeńską? - Dziewczyna zaśmiała się co również na moje usta przywołało uśmiech.
- Jeśli zgodzisz się być moja to w przyszłości także uczciwość małżeńską. - Zaśmiałem się, czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Brooklyn. - Bądź moją lepszą połową, Brooklyn.
***
Siedzieliśmy przytuleni na kanapie, a ja w myślach wciąż dziękowałem Bogu za to, że Brooklyn nie wyrzuciła mnie ostatecznie ze swojego życia.
- Harry? - Zerknąłem na brunetkę, chcąc dać jej do zrozumienia, że ma kontynuować. - Myślę, że też należą Ci się wyjaśnienia, a więc Sam… - Na dźwięk jego imienia spiąłem się, jednak nie odezwałem się.
- Jak wiesz spędziłam kilka lat ze swojego życia w więzieniu. Nie był to łatwy okres w moim życiu, ale dał mi dużo do myślenia, dlatego postanowiłam zostać adwokatem i pomagać ludziom takim jak ja, który po drodze pobłądzili. - Zaśmiała się, pewnie na dobór swoich słów, który również mnie rozbawił. - Sama poznałam podczas jednej z wizyt pana Evansa w zakładzie karnym. Byłam u niego kilka razy z naszym szefem. Sam był dość zamknięty w sobie i nadal jest. Nie ufa lekarzom, policji, nikt z jego otoczenia nie potrafi trafić do niego, jednak nie wiedzieć czemu zaufał mnie, dlatego mu pomagam. Chodzę z nim na terapię, znalazłam mu pracę, zrobił prawo jazdy, jest zupełnie innym człowiekiem. - Zauważyłem jak na jej twarz znów wpełzł uśmiech.
- Jaką terapię?
- Sam jest narkomanem. Nie bierze już półtora roku, jednak nadal boi się, że nawyk wróci, dlatego wciąż chodzi na terapię.
- Siedział, za handel narkotykami?
- Nie, za posiadanie. - Kiwnąłem jedynie głową, a Brooklyn usiadła na mnie okrakiem.
- Nie chciałam mówić Ci o tym, bo to nie jest temat, który można poruszać przy kawie, dlatego zwlekałam i odwracałam kota ogonem zawsze gdy zaczynałeś rozmowę. - Dziewczyna spojrzała na mnie, po chwili spuszczając wzrok na swoje dłonie, które oparła na mojej klatce piersiowej. - Mówię Ci o tym, bo nie chcę niedomówień. Prędzej czy później temat, by wrócił, a skoro zaczynamy dziś z nową kartą to chcę, żebyś wiedział, że Sam jest w pewnym stopniu małą częścią mojego życia. - Spiąłem się na ostatnie słowa brunetki, co wyczuła, dlatego nachyliła się nade mną całując krótko, ale czule moje usta.
- Pamiętaj, że ta większa część mojego życia należy do Ciebie.
***
Wyszło szydło z worka. Co myślicie o całej sytuacji? Proszę udzielajcie się w komentarzach i gwiazdkujcie, to dla mnie bardzo ważne ❤️
Miłego dnia, kochani ❤️
YOU ARE READING
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...