- On sobie chyba żartuje! My jesteśmy jego pieprzonymi dziećmi! To nam należy się spadek! - Rozzłoszczony syn zmarłego prawnika wstał gwałtownie czego efektem było wywrócone krzesło. Mężczyzna przechadzał się po pomieszczeniu a jego rodzina wciąż w osłupieniu siedziała i patrzyła na czarny ekran laptopa. - Da się to jakoś podważyć? Przecież był chory, mógł być nieświadomy, do cholery!
- Niestety pan Evans zadbał o to, by testament był niepodważalny. Wszystko zależy od tego czy pan Styles i panna Tooker przyjmą spadek, nie mniej jednak ich zrzeknięcie się spadku nie daje panu i pana rodzinie praw do kancelarii.
- Dobrze to sobie wymyśliłeś, staruszku. - Mężczyzna w średnim wieku prychnął i spojrzał na siedzących w szoku Brooklyn i Harry'ego. - Co? Nieźle się obłowiliście cudzym kosztem. Będą sobie teraz żyli jak pączki w maśle.
- Przestań synu, twój ojciec nie żyje, a ty martwisz się tylko o pieniądze! - Starsza z kobiet warknęła w stronę mężczyzny na koniec wybuchając płaczem.
- Mamo, on zostawił nas z niczym!
- Pozwolę zabrać sobie głos - chrząknął pan Adler i wziął do ręki kartkę, która leżała obok jego dłoni. - Otóż zostawił państwu do podziału dom, kilka inwestycji oraz sto tysięcy dolarów.
- Ale to kancelaria była najwięcej warta... - mężczyzna prychnął i opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami, a po chwili dołączyła do niego jego rodzina mrucząc po cichu krótkie pożegnanie
- Jaka jest państwa decyzja? - Prawnik wstał i wskazał na krzesła stojące przed biurkiem za którym siedział chcąc, by para zajęła na nich miejsca, co też niepewnie uczynili nie mówiąc nadal ani słowa. - Zdaję sobie sprawę, że to dla państwa szok, jednak proszę przemyśleć sprawę, Jonathan bardzo tego chciał. - Ostatnie słowa przykuły uwagę dwójki młodych.
- Skąd pan wie? - Głos zajął Harry zadając pytanie, które oboje mieli na końcu języka.
- Jonathan nie był tylko moim klientem. Był również przyjacielem i wiem, że bardzo mu zależało na tym, abyście to właśnie wy zajęli się kancelarią. W ostatnim czasie sprawdzał was, nie miejcie mu tego za złe, chciał wiedzieć jak sobie poradzicie z kancelarią i z tego co wiem to był zadowolony z waszej opieki nad jego "dzieckiem", dlatego postanowił zostawić wam ją w spadku.
- Ale widząc postawę jego syna to nie odpuści kancelarii i na pewno nas pozwie. - Pierwszy raz od wejścia do pomieszczenia swój głos zajęła Brooklyn. W jej myślach wciąż tkwił obraz byłego szefa wycieńczonego chorobą. Nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że ten niezwykle pozytywny i energiczny człowiek już odszedł z tego świata.
- Brooklyn ma racje, wątpię, żeby odpuścił, a my nie chcemy ciągać się po sądach - brunet westchnął łapiąc dziewczynę za rękę i splatając ich palce. Samuel westchnął i zmrużył oczy intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Jakkolwiek irracjonalnie to nie zabrzmi to Jonathan nigdy nikomu nie ufał tak bardzo jak wam. - Mężczyzna zamyślił się znów na moment pocierając palcem wskazującym dolną wargę. - Mówił o was częściej niż o własnych dzieciach. Żył waszymi problemami, przeżywał porażki, cieszył się z sukcesów oraz dumnie o nich opowiadał. Byliście częścią jego życia i jak sam mówił jedynym powodem do szczęścia. Od dawna nie czuł się częścią swojej rodziny. Żył dzięki wam.
- Po co nam pan to mówi? - Harry zwrócił się do starszego mężczyzny lekko zirytowany. Miał wrażenie, że Adler wywiera na nich presję.
- Chcę wam uświadomić jak bardzo mu zależało na was i dlaczego podjął taką decyzję. Zróbcie to dla niego, a ja zadbam już o to, byście nie musieli martwić się sprawą w sądzie. - Para spojrzała po sobie, wciąż trzymając się za rękę udając przed sobą, że dotyk drugiej osoby nie przyprawia ich o szybsze bicie serca.
- Zastanowimy się - mówiąc to razem, ścisnęli sobie nawzajem swoje dłonie. Oboje w głowie mieli świadomość poważnej rozmowy, która ich czeka.
***
Lekka zwłoka, ale miałam problemy z komputerem i musiałam kupić nowy, jednak teraz już postaram się być regularna w dodawaniu rozdziałów. 🙊😏
Miłego czytania! ❤️
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...