Dzień w pracy mijał w bardzo szybkim tempie. Nawet nie zauważyłem kiedy nadeszła pora lunchu, a ja postanowiłem spróbować zaprosić Brooke na obiad. Stwierdziłem, że lepiej działać małymi kroczkami. Mam nadzieję, że okaże się to dobrym rozwiązaniem. Widząc, że Brooklyn nagle zniknęła z mojego pola widzenia szybko zebrałem rzeczy i pędem ruszyłem do windy, jednak była zajęta co oznaczało, że brunetka właśnie kieruje się na dół. Udałem się w kierunku schodów schodząc po nich najszybciej jak umiałem, by zdążyć ją złapać zanim opuści dźwig. Będąc już w holu, złapałem oddech pochylając się do przodu, a ręce opierając na kolanach, co z perspektywy osoby trzeciej musiało śmiesznie wyglądać.
Słysząc dźwięk oznaczający otwierające się drzwi windy wyprostowałem się, jednak nie wysiadła z niej Brooklyn. Nie tracąc nadziei pędem udałem się na zewnątrz, co okazało się dobrym rozwiązaniem, gdyż brunetka jeszcze nie odjechała, jednak uśmiech z mojej twarzy zniknął szybciej niż się pojawił, a to za sprawą wysokiego bruneta, który przytulał Brooklyn na powitanie. Jej szeroki uśmiech, którym obdarowała chłopaka sprawiał, że czułem pojedyncze kłucia w okolicach serca. Czułem jak zaczyna boleć mnie brzuch, a dobry humor zastępuje wściekłość. Czy to właśnie jest zazdrość? Tak to się objawia? Bo jeśli tak to bycie zazdrosnym ssie i to dużo lepiej niż najbardziej ekskluzywna dziwka. Widząc jak ten jak mu tam obejmuje ją i razem udają się w kierunku pobliskiej restauracji zagotowałem się ze złości i odwracając na pięcie ruszyłem z powrotem przez hol do windy, by jak najszybciej znaleźć się w biurze. Po tej całej sytuacji, jakoś straciłem ochotę na jedzenie.
Przeglądając kolejne papiery analizowałem dokładnie każde zdanie, chcąc zająć myśli i wyrzucić widok Brooklyn z innym facetem. Opierając głowę na dłoniach usłyszałem nagle śmiechy mężczyzny i kobiety. Im uważniej się przysłuchiwałem głosom tym bardziej byłem pewny, że ową kobietą jest Brooklyn. Zaciekawiony wstałem zza biurka i stanąłem bliżej wejścia do pomieszczenia nie wychylając się za bardzo, by nie zostać zauważonym.
- Miło było spędzić z tobą lunch - powiedział to męski głos, a ja wychyliłem się lekko zauważając, że Brooklyn się rumieni.
- Z tobą również - dziewczyna uśmiechnęła się, a brunet pocałował jej policzek. - Do zobaczenia. - Brooke ruszyła w moją stronę, a ja schowałem się w głąb pomieszczenia nie chcąc pokazać, że podsłuchiwałem, jednak zazdrość, którą czułem na jej widok z innym facetem zaczęła wygrywać, dlatego, gdy znajdowała się już w pomieszczeniu złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie wpijając się w jej usta. Czułem, że jest zaskoczona, jednak ku mej uciesze oddała pocałunek, przyciągając do siebie bliżej.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Brooklyn.
***
2/4
No dalej robaczki, czytacie? 😉
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfic- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...