- To moja narzeczona, więc proszę darować sobie podchody i zaprowadzić nas do biura pana Adlera. - W tym momencie widząc jak jej szczęka właśnie poleruje jej buty miałam ochotę Harry'emu obciągnąć.
Byłam wdzięczna brunetowi za godną podziwu reakcję, a zmieszanie, które właśnie widziałam na jej twarzy, jak gestem ręki wskazała drogę do biura Adlera było bezcenne. Triumfowałam w myślach całą drogę do pomieszczenia.
Blondynka zapukała w drewnianą pokrywę i po chwili zajrzała do środka informując swojego szefa o naszym przyjściu, po czym otwierając drzwi szerzej wpuściła nas do środka.
- Dzień dobry - Adler przywitał nas wstając i rozkładając szeroko ręce. - Cieszę się, że przyszliście - obdarzył nas szczerym uśmiechem i każdemu podał dłoń.
- Witaj - brunet również uśmiechnął się szczerze.
- Szefie, czy to wszystko? - Głos zabrała stojąca przy drzwiach blondynka, która o dziwo nie była już tak pewna siebie.
- Tak, dziękuję - uśmiechnął się lekko - no chyba, że chcecie coś do picia? - Spojrzał po nas, jednak zgodnie odmówiliśmy i podziękowaliśmy cicho.
- A zapomniałbym - Harry ożywił się. - Proszę zaczekać - zwrócił się do blondynki a ta odwróciła się z dziwnym wyrazem twarzy, który chyba miał mi dopiec. Cokolwiek, suko.
- Panie Adler...
- Tak?
- Chciałbym zapytać, czy do obowiązków pana sekretarki należy podrywanie klientów? - W pomieszczeniu zapanowała cisza. Blondyna kolejny raz wytrzeszczyła oczy, a jej szczęka znajdowała się na poziomie stóp.
Spojrzałam na Stylesa szukając w nim cienia rozbawienia, jednak ten siedział niewzruszony z poważnym wyrazem twarzy oczekując odpowiedzi mecenasa Samuela Adlera.
Starszy mężczyzna odchrząknął i przelotnie rzucił spojrzeniem na kobietę stojącą przy drzwiach.
- Nie przypominam sobie bym od niej tego wymagał - odkaszlując nieznacznie poprawił się na fotelu.
- Tak też myślałem - syknął, a moja dłoń natychmiast spoczęła na jego kolanie. Miałam ochotę tarzać się ze śmiechu na podłodze. Bawiła mnie sytuacja z sekretarką i zmieszanie jej samej jak i jej szefa, a powaga Harry'ego potęgowała tylko moje rozbawienie.
- Pani już dziękujemy - zwróciłam się do blondynki. - A my może przejdźmy do rzeczy - powiedziałam, gdy kobieta wyszła i poprawiłam się na siedzeniu łącząc swoją dłoń z Harry'ego.
- Tak, oczywiście, więc co państwo postanowili, bo pan Styles nie chciał nic powiedzieć przez telefon, gdy prosił o szybkie spotkanie. - Mężczyzna momentalnie się rozluźnił, gdy weszliśmy na tematy służbowe.
- Postanowiliśmy przyjąć spadek. Jeśli rzeczywiście panu Evansowi zależało na tym, abyśmy zajęli się kancelarią to chcemy wypełnić jego ostatnią wolę. - Gdy Harry mówił cały czas kciukiem pocierał wierzch mojej dłoni.
- Po tym wszystkim co dla nas zrobił chcemy zrobić coś dla niego - mężczyźni oboje zatrzymali na mnie swój wzrok. - A Alvin...
- Alvin swoim ostatnim zachowaniem jedynie utwierdził nas w przekonaniu, że postępujemy słusznie. Nie rozumiem jak taki człowiek jak pan Evans mógł mieć takiego syna - brunet prychnął, a ja ścisnęłam jego dłoń.
- Dobrze, więc zaraz przekaże Wam akt własności i podpiszecie odpowiednie papiery - uśmiechnął się i przyjrzał się naszym dłoniom.
- Jesteście razem? - Spojrzeliśmy po sobie i nieśmiało się uśmiechając kiwnęliśmy twierdząco głowami. - Jonathan byłby zachwycony - klasnął w dłonie i szczerząc się wstał kierując się do regału.
- Zachwycony? - Mężczyzna odwrócił się do nas i zaśmiał się.
- On przeczuwał, że będziecie razem, dlatego kancelaria będzie wasza, a nie któregoś z was - spojrzeliśmy po sobie, a chwilę później pan Adler pojawił się przy nas z odpowiednimi dokumentami. - Jonathan był świetnym obserwatorem, dlatego był dobrym prawnikiem.
***
Mamy kolejny rozdziałek! Dziękuję Wam, że się tak wczuwacie i komentujecie, jesteście najlepsi! ❤️
Zapraszam Was ponadto na pierwsze opowiadanie Stylessie_x, nowe opowiadanie moonew oraz moje nowe "i mean"! 💞💋
Trochę reklamy nikomu jeszcze nie zaszkodziło, więc zapraszam serdecznie i spokojnej nocy, robaczki! 💗
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fiksi Penggemar- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...