Sexy Lawyer: Part 48

3.2K 104 50
                                    

Brooklyn'sPOV

Wychodząc z jego biura po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Zrobiłam się przez niego strasznie emocjonalna. Kilka lat temu nigdy bym nie pomyślała, że będę niszczyć mój perfekcyjnie zrobiony makijaż oka przez jakiegoś faceta. Tylko Harry nie jest jakiś. Harry to Harry, ale w ten cały niezwykły sposób. Powiedzieć, że wpadłam jak śliwka w kompot to stanowczo za mało. Zakochałam się w tym zwariowanym, przystojnym i inteligentnym mężczyźnie, dlatego jego odtrącenie bardzo boli, ale może nawet trochę to rozumiem, bo sama nie wiem jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji.

Udałam się do mojego biura i po szybkich oględzinach strat na mojej twarzy zabrałam torebkę i ruszyłam do wyjścia. Nie miałam już na dzisiaj pracy a poza tym to czekała mnie burza mózgów, gdyż nie wiedziałam czy nasza współpraca ma sens. Nie chcę go tracić, ale czasami walka o kogoś kto nie chce być zdobyty jest bez sensu.

Winda zatrzymała się na parterze, więc szybko czmychnęłam przez główny hol do drzwi wyjściowych żegnając przy okazji recepcjonistkę oraz ochroniarza. Zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne wzrokiem zlokalizowałam swój samochód przy którym dostrzegłam pewną postać, dlatego przyspieszyłam i nim się spostrzegłam mogłam już ocenić kto stoi przy moim samochodzie.

- Sam? - Chłopak odwrócił się w moją stronę. - Co ty tu robisz?

- Brooke! - Brunet ucieszył się i zgarnął mnie do uścisku, którego nie odwzajemniłam. - Dlaczego nie odbierasz i nie odpisujesz? Martwiłem się. - Sam przyglądał mi się uważnie, gładząc dłońmi moje ramiona.

- Puść mnie, Sam - syknęłam przypominając sobie o tym co mówił mi Harry.

- Dlaczego? Co się stało? - Zaśmiałam się gorzko. Myślał, że się nie dowiem? Podły łgarz.

- Ty pieprzony kłamco! Miej chociaż trochę godności i się przyznaj, do cholery! - Odepchnęłam go od siebie przez co zatoczył się lekko do tyłu.

- Brooklyn, uspokój się. Nie wiem o czym mówisz. - Chłopak ponownie podjął próbę podejścia do mnie, jednak zatrzymałam go gestem ręki.

- Nie wiesz? - Prychnęłam podchodząc bliżej. - Nie pamiętasz już co powiedziałeś Harry'emu? Tak cholernie źle z Twoją pamięcią? Może powinieneś udać się do pierdolonego lekarza, albo pić jebany tran to może będziesz pamiętał jak zniszczyłeś mi życie!

- Maleńka...

- Nie mów tak do mnie! - Wrzasnęłam a mina Sam mówiła, że nie spodziewał się mojego wybuchu. - Nie mów do mnie, nie zbliżaj się do mnie. Nie pisz, nie dzwoń, najlepiej zapomnij.

- Brooklyn, nie rób mi tego. Jesteś najważniejsza, bez Ciebie sobie nie poradzę. - Spojrzałam na Sama jak łapie moje dłonie w swoje i przytula do swojej twarzy. - Stoczę się bez Ciebie. - Czując łzy na dłoniach odsunęłam je od niego i zwróciłam wzrok na jego oczy.

- Jak mogłeś tak perfidnie go okłamać? Wiedziałeś jak mi zależy, wiedziałeś, że go kocham, bo przecież mówiłam Ci o wszystkim, ufałam Ci, Sam.

- Ja wiem, po prostu bałem się, że Cię stracę - jego żałosny ton zaczynał drażnić moje uszy. - Byłem zazdrosny, Brooke.

- Nie obchodzi mnie to. Nie chcę Cię znać, Sam. Zostaw mnie, bo inaczej wystąpię do sądu o zakaz zbliżania. - Podeszłam do drzwi samochodu i otworzyłam je wrzucając na miejsce pasażera swoją torebkę.

- Brooklyn, proszę Cię... - Chłopak próbował mnie zatrzymać, jednak na całe szczęście zdążyłam zatrzasnąć drzwi.

- Żegnaj, Sam - rzuciłam przez zamknięte drzwi i odjechałam z piskiem opon.


- Do cholery, Brooklyn, ja Cię kocham! - Ale tego brunetka już nie usłyszała.


***

Dziękuję wam za 100 tysięcy wyświetleń, jesteście najlepsi! 

Lawyer || h.s  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz