Rozprawa w sprawie pobicia Ashtona Hilla zacznie się za dziesięć minut. Proszę o wejście na salę sądową.
Po korytarzu rozniósł się głos z głośników, a drzwi na salę otworzył ochroniarz. Wszyscy jak na komendę udali się do sali, by zająć swoje miejsca. Ruszyłam powoli tak dobrze znanym mi kierunku i zajęłam swoje miejsce. Na stołku obok mnie od razu pojawił się Harry już ubrany w togę. Na biurku przed nami rozłożył swoje notatki oraz akta sprawy.
- Dzwoniłem. – Wymruczał nawet na mnie nie patrząc.
- Wiem. – Odparłam szybko i wstałam, gdyż na salę wchodził właśnie wysoki sąd. Po tym jak sąd zajął swoje miejsce, przestałam go słuchać, znów odleciałam, wspomnienia wróciły. Dlaczego właśnie wtedy? Nie mogłam się wtedy rozkleić. Nie przy wszystkich, nie przy nim.
- Wysoki sądzie, współpraca z moją klientką jest trudna, chciałby poprosić o kolejne odroczenie. – Wyrwałam się z transu i spojrzałam na Harry'ego.
- Nie!
- Panno Tooker, proszę nie krzyczeć. – Spojrzałam w kierunku starszego pana, który był sędzią i wstałam.
- Przepraszam i chciałabym zmienić zeznania. – Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni, a głos w mojej głowie dobitnie powtarzał mi, że mam się nie przejmować i mówić dalej.
- Stało się to na dwa tygodnie przed pobiciem Hilla... Byłyśmy ze Skyler na domówce, właśnie u niego. Była tam cała szkoła. Każdego zaprosił, jego rodzice wyjechali do Europy na dwa tygodnie, więc postanowił skorzystać. Gdy przyszłyśmy towarzystwo było już zalane. W drzwiach przywitał nas gospodarz, zaczął dobierać się do Sky, a ona skutecznie go odpychała. Hill się wściekł, ale znikłyśmy mu z oczu. Po pewnym czasie zgubiłam Sky. Powiedziała mi, że idzie po drinki i już jej nie zobaczyłam. – Mój głos zaczął się łamać. – Zaczęłam jej szukać, znalazłam... w podartych ubraniach, martwą w krzakach... Ktoś zadzwonił na policję, zabrali Lucasa... Siedzi obecnie w więzieniu, powiedzielibyście, że dobrze, sprawca został ukarany. Tylko, że to nie Lucas, tylko Ashton... dowiedziałam się tydzień później, słyszałam jak śmiał się, że uszło mu to płazem.
- Dlaczego nie zgłosiłaś tego na policję? – Przerwał mi prokurator.
- Sprawa toczyłaby się i toczyła, poza tym jego rodzice załatwili by to tak, że skończyłoby się uniewinnieniem, a ja chciałam zemsty. Wiecie jak to jest patrzeć na martwe ciało jedynej osoby, która Cię rozumiała, która była dla ciebie oparciem? Nie wiecie, ja wiem. – Spojrzałam na rodziców. – Mamo? Tato? Nie wmówicie mi, że zapomnieliście o niej. Przecież kochaliście ją jak własną córkę. Ufaliście jej nawet bardziej niż mi. Skyler była stupięćdziesięciopięcio centymetrowym szczęściem. Zawsze wiedziała co powiedzieć, zawsze wiedziała jak poprawić mi humor, a teraz co mam? Nie mam nic. Dlatego mam w dupie to czy pójdę do więzienia. Już nic gorszego nie może mnie spotkać. – Ze łzami w oczach usiadłam spowrotem na krześle. W tle słyszałam łkanie mamy oraz tatę, który próbował ją uspokoić.
- Czy strony składają jakieś wnioski co do nowych zeznań oskarżonej?
- Proszę o przesłanie zeznań oskarżonej do prokuratury, gdyż zostanie wszczęte śledztwo przeciwko Ashtonowi Hillowi za zgwałcenie oraz zamordowanie Skyler Johnson.
- Zeznania zostaną przesłane. Panie mecenasie?
- Nie mam żadnych wniosków.
- W takim razie sąd udaje się na naradę. Ogłoszenie wyroku nastąpi po przerwie.
Sąd wyszedł a rodzice znaleźli się natychmiast obok mnie.
- Przepraszam Cię, Brooke. – Mama spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. – Przepraszam, że nie miałaś w nas oparcia.
- Tym mi jej nie przywrócicie. – Odparłam oschle i wyszłam na korytarz, słysząc za sobą nawoływania rodziców.
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...