Sexy Lawyer: Part 59

2.9K 106 18
                                    

Wszyscy pracownicy zajęli swoje miejsca, a ja w skupieniu spojrzałam po każdym z nich. Widziałam zdenerwowanie oraz smutek na ich twarzach. Wiedziałam, że boją się o swoją pracę i mają obawy co do przyszłości kancelarii, jednak cieszyłam się, że możemy przekazać im małą dobrą wiadomość po tych złych, które otrzymali w ostatnim czasie.

- Dzień dobry - brunet stojący obok mnie zaczął pewnym głosem. - Mam nadzieję, że wszyscy już doszli do siebie po tych smutnych wydarzeniach. - Kolejny raz przejechałam wzrokiem po zgromadzonych, którzy pogrążeni w ciszy kiwali tylko głowami, by dać Harry'emu potwierdzenie co do ich samopoczucia.

- Śmierć naszego szefa była dla nas szokiem, ale dla mnie i Brooklyn jeszcze większym zdziwieniem była jego ostatnia wola - brunet westchnął, a jego wypowiedź widać, że zwróciła uwagę osób obecnych w pomieszczeniu.

- Zostaliśmy wezwani na odczytanie testamentu pana Evansa... - zaczęłam mówić spoglądając na Stylesa - ... kancelaria jest nasza.

- Moja i Brooklyn.

W pomieszczeniu zapadła cisza zaraz po tym jak wszyscy gwałtownie wciągnęli powietrze. Szok towarzyszył każdemu i byliśmy świadomi tego, że to nie jest małe zaskoczenie. Jestem pewna, że każdy bardziej spodziewał się zamknięcia kancelarii niżeli tego, że razem z Harrym byliśmy jej spadkobiercami.

- Wiem, że jesteście zaskoczeni, jednak wierzcie mi... my byliśmy bardziej. Długo wahaliśmy się przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Wiemy, że to ogromny obowiązek, jednak czujemy się gotowi - dokończyłam i rozejrzałam się kolejny raz po pracownikach, jednak nikt nie zabrał głosu.

- Przejęcie kancelarii równa się również z przejęciem pracowników, jednak nikogo na siłę nie chcemy tutaj trzymać, dlatego uważamy, że dobrym posunięciem będzie danie wam dwóch dni na przemyślenie całej sprawy.

- Po tych dwóch dniach spotkamy się ponownie i wtedy dogadamy szczegóły dalszej współpracy lub jej zakończenia - dokończyłam myśl Harry'ego i splotłam ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Na dzisiaj to chyba wszystko... jakieś pytania?

- Możemy wrócić do swoich obowiązków?

- Na dzisiaj macie już wolne. Kancelaria będzie zamknięta do dnia podjęcia przez was decyzji. Możecie iść do domu. Do zobaczenia za dwa dni o dwunastej w kancelarii.

Wszyscy opuścili nasze biuro zostawiając nas samych. Spojrzałam na bruneta i uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił i objął ręką w talii.

- Uciekamy do domku? - Styles mruknął opierając swój podbródek na mojej głowie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Miałam wrażenie, że z dnia na dzień coraz bardziej potrzebowałam jego bliskości. Czas bez niego był dla mnie czasem straconym. Żyłam jakby obok siebie, bo wykonywałam wszystko monotonnie. Harry sprawia, że moje życie nabiera sensu. Harry jest sensem mojego życia.

- Którego? - Zaśmiałam się i uniosłam głowę, by spojrzeć w mu w oczy.

- To już od Ciebie zależy, czy chcesz ze mną zamieszkać. - Patrzyłam na niego nie odzywając się ani słowem. Ostatnio wymigałam się od odpowiedzi, a Harry obiecał mi czas na podjęcie decyzji. Wiedziałam, że jeśli sama nie wrócę do tematu to zrobi to on.

To nie tak, że nie chciałam z nim mieszkać. Chciałam, jednak bałam się, że przestaniemy się dogadywać jeśli razem zamieszkamy.

- A gdzie zamieszkamy jeśli się zgodzę?

- Tam gdzie zechcesz. Zawsze pójdę w Twoją stronę.*

- W takim razie... wprowadź się do mnie.  

***

*Zawsze pójdę w Twoją stronę - Ich Troje

Jest mi dzisiaj bardzo smutno i pewnie domyślacie się dlaczego, dlatego postanowiłam napisać rozdział, bo Wasze wsparcie i komentarze zawsze poprawiają mi nastrój. 

Graj panie Jurku, do końca świata i jeden dzień dłużej!

rest in peace, Mr. President 


Lawyer || h.s  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz