OD: Brooklyn | 11:30 | 16.05
Już po rozprawie? Jak poszło?
OD: Brooklyn | 12:00 | 16.05
Kochanie, wracasz dziś do kancelarii?
OD: Brooklyn | 13:18 | 16.05
Harry, gdzie jesteś? Martwię się, odbierz.
OD: Brooklyn | 13:44 | 16.05
Nie odrzucaj moich połączeń i odbierz ten cholerny telefon.
OD: Brooklyn | 17:30 | 16.05
Otwórz te drzwi, wiem, że jesteś w domu!
OD: Brooklyn | 17:34 | 16.05
Harry, odezwij się, kochanie, martwię się.
Minął tydzień od rozprawy Sama oraz tydzień odkąd Brooklyn nie ma kontaktu z Harrym. Chłopak ignoruje wszelkie próby kontaktu z dziewczyną. Przestał chodzić do pracy i wykonuje swoje obowiązki w domu kontaktując się jedynie z sekretarką szefa. Nie chciał się konfrontować z Brooklyn mimo, że jego serce krzyczało prosząc o zdrowy rozsądek za każdym razem, gdy dziewczyna dobijała się do jego drzwi, lecz każde nawoływania brunetki, były od razu tłumione przez wciąż świeże wspomnienia z dnia rozprawy.
Po pomieszczeniu w którym obecnie siedział Harry rozniósł się dźwięk jego telefonu. Mężczyzna spojrzał na ekran urządzenia, a jego serce kolejny raz szybko zabiło, gdy dostrzegł na wyświetlaczu zdjęcie brunetki.
połączenie zostało odrzucone
Brooklyn dzwoniła do Harrego sześć razy, za każdym razem brunet odrzucał połączenia, które irytowały go bardziej z każdym dzwonkiem. Styles nie lubił, gdy przeszkadzano mu w pracy, ten przywilej miała jedynie Tooker, ale wygląda na to, że i ona go straciła.
OD: Brooklyn | 14:46 | 23.05
Harry, musisz przyjechać szybko do kancelarii. Pan Evans nie żyje.
Kolory z twarzy Harrego odpłynęły w jednej chwili, a ilość myśli, które pojawiły się wraz z wiadomością przyprawiły go od ból głowy. Przytomniejąc z szoku brunet szybko zebrał najważniejsze rzeczy i wyszedł z mieszkania pośpiesznie je zamykając. Działał jak w amoku, zbiegł szybko po schodach i nie zważając na to, że na kogoś wpadł mruknął przeprosiny dalej przemierzając drogę do samochodu.
Siedząc w środku pojazdu wypuścił z ust powietrze i włączył się do ruchu z nadzieją, że miasto nie zdążyło się zakorkować.
Docierając pod wieżowiec Harry szybko zlokalizował miejsce parkingowe i zamykając samochód biegiem ruszył do wejścia. Przemierzył szybko hol i wbiegł do windy w ostatnim momencie. Po dotarciu na odpowiednie piętro brunet jakby się zawahał. Niepewnie opuścił dźwig i powoli ruszył korytarzem w dobrze znanym mu kierunku.
Szedł jak na ścięcie, ale gdzieś z tyłu głowy miał nadzieję, że Brooklyn wymyśliła to, by się z nim spotkać.
- Harry, jak dobrze, że jesteś! - Od razu po przekroczeniu progu kancelarii do jego uszu dobiegł głos sekretarki. - Idź do biura. Brooklyn właśnie rozmawia z rodziną szefa.
Nic nie odpowiadając ruszył do wskazanego mu pomieszczenia. Wszędzie panowała grobowa cisza, jakby ktoś wyłączył cały dźwięk na świecie.
Będąc pod drzwiami wziął głęboki oddech i nawet nie pukając wszedł do środka. Od razu w oczy rzuciła mu się drobna brunetka, która siedziała przy biurku opierając na nim łokcie z twarzą schowaną w dłoniach.
- Brooklyn? - Szepnął usiłując zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Tooker podniosła głowę dzięki czemu Harry mógł ujrzeć zapłakane oczy kobiety, które w tym momencie zburzyły barierę jaką mężczyzna utworzył tydzień temu.
- Harry, on miał raka, dlatego wyjechał! - Jej krzyk rozniósł się po całym pomieszczeniu, a ciało drżało przez kolejne spazmy płaczu. Styles ruszony sumieniem natychmiast znalazł się obok niej mocno przytulając, jednak Brooklyn ku jego zdziwieniu odsunęła go od siebie.
- Nie chcę litości
- Jakiej litości?
- Harry, zerwałeś ze mną kontakt, nie uważasz, że musimy to wyjaśnić? - Na słowa dziewczyny chłopak się spiął. Wiedział, że ten temat zostanie poruszony, ale nie wiedział, że tak szybko, gdyż zapomniał o bezpośredniości Brooklyn.
- Brooklyn, ja...
- Nie teraz. Jutro przyjedzie rodzina pana Evans na odczytanie testamentu, gdyż nasz szef chciał by zrobili to w kancelarii.
- Dobrze, będę tu jutro.
- Poradzę sobie.
- Nie zostawię Cię z tym samej. - W pomieszczeniu zapanowała cisza przerywana jedynie cichymi pociągnięciami nosa.
- Harry? - Podnosząc wzrok na Brooklyn, która wpatrywała się w niego intensywnie, próbował nie utonąć w jej oczach, które nawiedzały go przez cały tydzień. - Boję się, że rodzina pana Evansa zamknie kancelarię.
***
Witajcie, wleciał nowy rozdziałek. Ostatnio zmieniłam perspektywę, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza i dobrze się to czyta. 🙊❤️
Dziękuję za taki odzew w komentarzach pod ostatnimi rozdziałami oraz 94 tysięcy wyświetleń! ❤️
Miłego czytania i mam nadzieję, że kupiliście coś fajnego na black friday! ❤️😍
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...