Sexy Lawyer: Part 64

2.9K 86 19
                                    

Idąc za radą Stelli niezwłocznie udałam się do biura pana Samuela Adlera. Miałam nadzieję, że on jakoś natchnie mnie, lub podpowie co zrobić w tej sytuacji i czy jest chociaż cień szansy na to, by Harry nie stracił uprawnień.

Wiedziałam, że to raczej nie jest możliwe, byłoby za pięknie.

Weszłam do budynku i nie próbując się nawet silić na bycie miłą spuściłam głowę i ruszyłam od razu do windy, by jak najszybciej znaleźć się w pożądanym przez siebie miejscu.

Wjechałam windą na odpowiednie piętro i szybkim krokiem udałam się do biura pana Adlera ignorując osoby, które się ze mną witały.

Wpadłam jak burza do środka przykuwając tym uwagę mężczyzny, który siedział za biurkiem.

- Brooklyn? - Przyjrzał mi się uważnie wytężając swój wzrok. - Co ty tutaj robisz?

- Harry trafił do więzienia - zamknęłam za sobą drzwi i czym prędzej podeszłam do biurka Adlera zajmując miejsce na krześle naprzeciwko. - Został wczoraj zatrzymany. Niech mi pan pomoże. Już nie wiem co mam do cholery robić, Pierwszy raz czuję tak chujowo bezbronna. Co mam robić, jak go z tego wyciągnąć?

- Na początek się uspokój. Nerwy tu nie pomogą - Samuel podniósł się i nalał mi wody do szklanki, którą od razu mi podał. - Co się stało? Dlaczego został aresztowany?

- To przez sprawę z Wilsonem - jęknęłam i przetarłam zmęczoną twarz. - Sfałszował dowody, by sąd uniewinnił Sama.

W momencie w którym wypowiedziałam te słowa na głos zdałam sobie sprawę w jak chujowym położeniu się znajdowałam. W jak chujowej sytuacji znajdowaliśmy się oboje z Harrym. Tu już nie chodziło o jego pracę, ale nasze życie, które wreszcie mieliśmy zacząć razem, a ktoś ewidentnie tego nie chce i jedyną osobą, która w tym momencie przychodziła mi na myśl był pierdolony Sam Wilson.

- Wiesz kto mógłby na nie...

- Tak - przerwałam mojemu rozmówcy. - To Wilson, na sto procent - wstałam gwałtownie i podeszłam na okna, by znów wrócić do miejsca w którym przed chwilą siedziałam.

Czułam się jakbym miała cholerne owsiki w tyłku.

- Brooklyn, uspokój się - Adler wstał i kładąc ręce na moich ramionach zniżył mnie na siedzenie krzesła. - Pytałaś już o kaucję?

- Kaucję? Kurwa, nie wierzę, że jestem taką kretynką - mruknęłam i spojrzałam w górę na starszego mężczyznę.

- Chodź, pojedziemy na komisariat i dowiemy się o wysokości kaucji, a przy okazji Harry podpisze mi papiery o pełnomocnictwie - wstałam i posłałam mu zdziwione spojrzenie. - No co? Przyda mu się prawnik, a ty nim być nie możesz. Za bardzo Cię ponoszą emocje, Brooke.

____________________________________________

Kolejny raz w ciągu dwóch dni stałam przed komisariatem. Byłam kłębkiem nerwów i za żadne skarby nie umiałam tego ukryć. Widzieli to wszyscy choć tak bardzo nie chciałam dać tego po sobie poznać.

Chciałam pokazać, że umiem być opanowana i, że poradzę sobie nawet z takim gównem, ale prawda była taka, że myśl o Harrym za kratkami mnie rozbijała wewnętrznie i choćbym nie wiem jak bardzo chciała zdusić w sobie strach przed tym wszystkim to nie umiałam.

- Chodź, Brooke - z letargu wybudził mnie głos Adlera, dlatego wstałam i udałam się za nim. Szliśmy tym samym korytarzem, który dzisiaj wydawał mi się okropnie ponury. Jakby chciał mnie przygotować na kolejne złe wieści, jednak miałam nadzieję, że to tylko mój mózg próbuje spłatać mi figla.

Weszliśmy do pomieszczenia na środku, którego przy stoliku na krześle siedział Harry. Włosy związane miał z tyłu w mały kok, a jego garnitur został zastąpiony przez więzienny uniform.

- Kochanie - załkałam, gdy podniósł głowę, a jego zmęczone oczy spotkały się z moimi.

Brunet wstał, a ja od razu rzuciłam się w jego ramiona, które zawsze były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.

- Nie płacz, Brooklyn - zaniosłam się płaczem, gdy tylko usłyszałam jego zachrypnięty głos oraz czułe pocałunki w czubek mojej głowy. - Jesteś jeszcze mniejsza bez szpilek - palnął, a ja zaśmiałam się wiedząc, że ta głupota, która opuściła jego piękne usta miała mnie rozbawić.

- Głupek - pociągnęłam nosem i odsunęłam się lekko, by przyjrzeć mu się uważnie. - Tęskniłam - mruknęłam przykładając dłoń do jego policzka.

- Wiem, ja też tęskniłem.

Uśmiechnęłam się na ten krótki moment, a później odwróciłam się i spojrzałam na Adlera, który siedział już po drugiej stronie stolika z przygotowanymi papierami.

- Chciałem dać wam czas, więc zająłem się analizą... - zrobił w powietrzu koło dłońmi - tego wszystkiego.

- Harry, pan Adler będzie twoim prawnikiem - mruknęłam wracając wzrokiem do bruneta a ten skinął głową.

- Podpisz mi pełnomocnictwo, żebym jeszcze dziś mógł pojechać do prokuratury i dowiedzieć się o wysokości kaucji.

Samuel podsunął Harry'emu papiery oraz długopis a zaraz później Styles złożył swój podpis na dokumencie.

- Szybka decyzja, kochanie - zaśmiałam się i przytuliłam do jego boku. - Zawsze czytasz wszystko i analizujesz.

- Ufam Ci. Ufam Wam, tylko zabierzcie mnie stąd. 

_____________________________________________

Skrzywiłam się i przewróciłam na brzuch kładąc drugą poduszkę na głowę. Nie spałam pół nocy, a gdy wreszcie udało mi się zasnąć to ktoś mnie budzi. Ludzie, dajcie żyć.

Dźwięk przychodzącego połączenia ucichł, a ja uśmiechając się ponownie chciałam udać się w objęcia Morfeusza, jednak nie było mi to dane, bo mój telefon znowu rozbrzmiał tak dobrze znanym mi i w tej chwili znienawidzonym sygnałem.

Mruknęłam i wywróciłam oczami po omacku szukając urządzenia. Znajdując go nawet nie sprawdziłam kto zakłóca mi sen tylko od razu przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam do ucha.
- Brooklyn?! - Adler. - Dzwonię do Ciebie od pół godziny, do cholery. Właśnie wracam z prokuratury - od razu otworzyłam oczy i przekręcając się na plecy prze do siadu.

Po drugiej stronie usłyszałam westchnięcie, a ja przełknęłam gulę w gardle.

- Prokurator nie zgodził się, by Harry wyszedł z aresztu za kaucją. Przykro mi, Brooke.

***

Zaczynamy pożegnanie z prawnikiem 😎👌

Miłego tygodnia, kochani ❤

Lawyer || h.s  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz