Brooklyn’sPOV
Głupio się przyznać, ale prawie mnie miał. Już jak pierwszy raz stanął przede mną wiedziałam, że nadal na mnie działa, że to co próbowałam wyrzucić z głowy przez tyle lat nigdy z niej nie zniknie. On jest jak chodzący magnez przyciąga do siebie, gdy tylko zjawi się w pobliżu, ale nie chciałam mu okazać mojej słabości do niego. Nie chcę wystawiać mu się na tacy, bo Styles jest człowiekiem, który nie szanuje ludzi. Nie chcę, żeby pobawił się mną, a gdybym mu się znudziła to wyrzuciłby mnie jak szmacianą laleczkę.
Pomimo mojego twardego charakteru też można mnie zranić i Harry już raz to zrobił, więc jeśli chce to niech się stara odbudować naszą relację. Nie jestem bez serca, potrafię docenić starania.
- Proszę wstać, sąd idzie. - Szczerze mówiąc całą rozprawę byłam myślami gdzie indziej, więc nawet nie spostrzegłam się a już był jej koniec. Wyrok sądu był korzystny dla naszego klienta, więc na resztę mowy końcowej sędziego się wyłączyłam wciąż mając w głowie pocałunek z Harrym.
- Brooke, możemy wychodzić - otrząsając się, wstałam i zauważyłam, że wszyscy już wyszli zostawiając mnie i mojego szefa na sali. - Togę możesz zostawić, zabiorę w drodze do kancelarii, macie już na dzisiaj wolne. - Pan Evans mruknął jakby do siebie nadal siedząc z nosem w papierach, dlatego szybko ściągnęłam strój służbowy i mówiąc ciche pożegnanie ruszyłam do wyjścia.
Wychodząc na zewnątrz nabrałam w płuca powietrza i zakładając okulary przeciwsłoneczne ruszyłam po schodach w stronę swojego samochodu w międzyczasie szukając w torebce kluczy od pojazdu. Znajdując je nacisnęłam na przycisk zwalniający blokadę zamków. Chciałam wsiąść jednak moją uwagę przykuły głośne krzyki i przekleństwa. Patrząc w stronę z której dobiegały krzyki dostrzegłam Harrego, który kłóci się z pracownikiem straży miejskiej, który wystawia mu mandat, a drugi właśnie holuje jego samochód. Zaśmiałam się pod nosem i zamykając samochód ruszyłam w ich stronę.
- Co się dzieje? - Przykułam uwagę osób tam zebranych zupełnie nie zwracając uwagi na wzrok jakim obdarzyła mnie dwójka stojących przede mną mężczyzn.
- Zabierają mi mój samochód!
- Ponieważ stanął pan w miejscu niedozwolonym. Proszę już ze mną nie dyskutować, żeby nie pogarszać swojej sytuacji. Samochód za trzy dni będzie do odebrania na naszym parkingu. Po drugiej stronie mandatu znajdzie pan dokładny adres. Do widzenia, miłego dnia państwu życzę. - Mężczyzna skinął głową i kończąc swój monolog ruszył do holownika zabierając pojazd Harrego.
- Zajebiście - warknął loczek i podparł ręce na biodrach. - Ciekawe jak wrócę do domu… - Styles wciąż klął pod nosem nie zwracając na mnie uwagi, a mnie zrobiło się go szkoda. Nie wierzę kurwa, że to robię.
- Podrzucić Cię do domu?
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...