Powiedział to. Nie wierzę, że powiedział, że mnie kocha. Wiedział jak wielką wagę mają te słowa? To nie tylko zwykłe dwa wyrazy, dla mnie były deklaracją. Jak mógł je powiedzieć skoro odpuszczał. To jakby zaprzeczanie samemu sobie, jednak to co poczułam, gdy wypowiedział te dwa słowa było jak połączenie ognia i wody. Ogień rozpalał moje serce, a woda go gasiła przypominając jak się zachował.
- Brooklyn? - Odwróciłam głowę w kierunku drzwi, a w nich ponownie stał szef. - Płakałaś? - Szybko przetarłam dłońmi policzki zdając sobie sprawę, że w zamyśleniu nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. - Co się stało? - To nie tak, że każdy szef interesował się życiem swojego pracownika, ale pan Evans doskonale wiedział przez co przeszłam, dlatego rozmowy z nim o moim życiu prywatnym nie były czymś nowym. Pomimo różnicy wieku traktowałam go jak przyjaciela dzięki któremu wyszłam na prostą. Wiedziałam, że mogłam mu ufać w każdej sytuacji skoro on jako jedyny wyciągnął do mnie pomocną dłoń i dał pracę w swojej kancelarii, bo spójrzmy prawdzie w oczy, nikt nie zatrudniłby dziewczyny z wyrokiem.
- Rozumiem, że Harry to właśnie ten Harry. - Kiwnęłam głową twierdząco, a on usiadł na krześle na przeciwko mojego biurka. - Więcej sam się nie domyślę, musisz użyć mowy - próbował mnie rozbawić i rzeczywiście na chwilę przywołał uśmiech na moją twarz. Opowiedziałam mu pokrótce ostatnie wydarzenia, a on słuchał mnie z uwagą.
- ... przed chwilą powiedział mi, że mnie kocha - westchnęłam i głowę oparłam o zagłówek fotela zamykając oczy.
- A ty? - Słysząc pytanie otworzyłam oczy i przekręciłam głowę tak, by widzieć swojego rozmówcę.
- Co ja?
- Kochasz go?
- Wykorzystał mnie - wyprostowałam się zbulwersowana, jednak w głowie przetwarzałam pytanie mojego szefa.
- Brooklyn, nie pytam co zrobił, tylko czy go kochasz - zaśmiał się, intensywnie na mnie patrząc. Umiał czytać z człowieka i wiedziałam, że właśnie to robił, więc zaczęła mnie peszyć intensywność jego wzroku.
- Jak mam kochać kogoś kto...
- Cie wykorzystał. Tak, wiem, już mówiłaś, ale to nadal nie jest odpowiedź na moje pytanie. Nie rozpamiętuj tego co było. Zapomnij o przeszłości i pozwól sobie na szczęście. Żyjąc przeszłością będziesz stała w miejscu. - Pan Evans wstał i skierował się do wyjścia i stojąc już przy drzwiach odwrócił się jeszcze raz w moją stronę.
- Ja znam odpowiedź na pytanie, które Ci zadałem i Ty też znasz, tylko próbujesz ukryć ją za murem, który zbudowałaś. Spróbuj go tam wpuścić, przecież na byle kogo nie marnowałabyś swoich myśli i łez. - Uśmiechając się, puścił mi oczko i wyszedł zostawiając mnie w natłoku myśli.
***
Robaczki, mamy 16! Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze :)
Ten rozdział taki przejściowy, ale musi być XD
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...