Siedzieliśmy w jednej z mało znanych w naszym mieście restauracji. Przynajmniej ja jej nie znałam. Gdy Harry zaparkował samochód i okrążył go, by otworzyć mi drzwi pierwszą moją reakcją było - gdzie on mnie do cholery wywiózł.
Nie była to najbardziej oblegana część Los Angeles, ale muszę mu przyznać, że lokal miał w sobie to coś.
Aranżacja miejsca nie była jakaś bogata. Zwykłe lampy, zwykłe stoliki przy którym stały zwykłe krzesła. Zwykłe kwiaty w doniczkach, oraz zwykłe małe bukiety ciętych róż na każdym stoliku.
Wystrój był zwykły, aż do bólu i może właśnie dlatego tak bardzo mnie urzekł.
Podobało mi się to, że nic nie było przesadzone, a każdy element cholernie pasował do reszty.
W sumie mogłam pokusić się o stwierdzenie, że to miejsce idealnie odzwierciedla Harry'ego.
Był z pozoru zwykłym mężczyzną przed trzydziestką, pracującym jako zwykły prawnik, ze zwykłym charakterem, jednak cała jego zwykłość dla mnie była cholernie niezwykła i pociągająca.
- Państwa zamówienie - otrząsnęłam się z myśli, gdy kelner stawiał przede mną talerz z posiłkiem, który pachniał obłędnie. Nie mogłam się doczekać, by spróbować jak to wszystko smakowało.
- Pięknie pachnie - pochyliłam się lekko nad talerzem, by jeszcze bardziej zaciągnąć się zapachem.
- Spróbuj, zakochasz się - uniosłam swój wzrok spotykając się z jego promiennym uśmiechem. Był szczęśliwy, miałam wrażenie, że nigdy wcześniej szczęście nie emanowało z niego tak jak w tej chwili. - Uwierz mi, gdy spróbujesz już nigdy nie będziesz chciała jeść nigdzie indziej - puścił mi oczko, a ja zaczęłam degustację.
- To jest... - Styles patrzył na mnie wyczekująco, a ja szukałam w głowie odpowiednich słów. Kurwa, to rzeczywiście było smaczne. - ... idealne. O boże kto ma takie poczucie smaku? Przecież to niebo na talerzu! - Brunet śmiał się, gdy ja nabijałam kolejne części posiłku na widelec i wkładałam do buzi delektując się za każdym razem.
- Moja mama - Harry po dłuższej chwili odezwał się, a ja nie wiedząc o co dokładnie mu chodzi posłałam mu zdziwione spojrzenie. - Moja mama ma takie poczucie smaku - rozszerzyłam oczy w szoku i zaczęłam nagle niekontrolowanie kaszleć.
- Twoja co? - Powiedziałam ledwo słyszalnie i otarłam usta chusteczką, która leżała obok mojego talerza.
- Moja mama. To jej restauracja. - Brunet patrzył na mnie intensywnie, a ja upiłam łyk wina, które miałam w kieliszku.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Bo uwielbiam to miejsce i wiedziałem, że Tobie też się spodoba, bo tak jest, prawda? - Kiwnęłam głową, a zielonooki się uśmiechnął i złapał moją dłoń, która leżała na stoliku.
- Wiesz co? - Zwróciłam się do bruneta, gdy patrzyłam jak gładzi kciukiem moją dłoń. - Jak tu przyszliśmy to pomyślałam, że to miejsce idealnie cię odzwierciedla. - Dokończyłam swoją myśl i spojrzałam na Harry'ego, który kolejny raz zaszczycił mnie swoim pięknym uśmiechem. - Już wiem dlaczego.
- Kochanie, chciałbym cię o coś zapytać. - Spojrzałam na bruneta, który drugą ręką nerwowo podrapał się po głowie.
- Tak? - Zainteresowałam się, jednak nagle moją uwagę przykuło zamieszanie przy drzwiach lokalu.
- Co się stało? W czym mogę panom pomóc? - Usłyszałam głos kobiety, która próbowała dowiedzieć się czegoś od dwójki policjantów.
- Proszę nas przepuścić - mężczyzna przeszedł obok kobiety rozglądając się po sali, a po chwili ruszył w naszym kierunku. - Pan Harry Styles? - Brunet kiwnął głową do policjanta, który stał nad nami. - Proszę z nami.
- Zaraz, panowie, o co chodzi? - Wstałam przykuwając uwagę mężczyzn.
- Proszę nie przeszkadzać.
- Chyba mam prawo wiedzieć za co go zatrzymujecie, on sam też ma do tego prawo - byłam zdenerwowana przez co pewność wypowiadanych przeze mnie słów wzrosła. Zawsze, gdy byłam zdenerwowana to robiłam się odważna. Ot taka wrodzona cecha.
- Harry Styles zostaje zatrzymany za składanie fałszywych dowodów przed sądem. - Powiedzieć, że mnie zamurowało to mało. Byłam w szoku i nie wiedziałam co powiedzieć. Jakich fałszywych dowodów do cholery?!
Spojrzałam na bruneta i widząc jego skruszoną minę wiedziałam, że to nie są wyłącznie czyjeś pomówienia. On swoim spojrzeniem się przyznał!
Nie mówiąc już nic patrzyłam jak zakuwają Harry'ego w kajdanki i wyprowadzają z restauracji. Spojrzałam na stolik i zauważyłam klucze od samochodu. Zabrałam je oraz swoją torebkę i ruszyłam w kierunku małego baru, by uregulować rachunek.
Stojąc przy nim dostrzegłam stojącą niedaleko i płaczącą kobietę w kuchennym fartuchu, która chwilę wcześniej mierzyła się przy wejściu z policjantami.
- Przepraszam - powiedziałam głośniejszym tonem, by przykuć jej uwagę. Kobieta podniosła na mnie swój wzrok i ocierając dłońmi swoje policzki podeszła do mnie.
- Ty jesteś Brooklyn, prawda? - Zdziwiła mnie tym, że wiedziała jak się nazywam, dlatego posłałam jej zdziwione spojrzenie. - Harry dużo mi o Tobie opowiadał. - Kiwnęłam głową dając jej znak, że przyswoiłam to co powiedziała, a w głowie przypomniałam sobie moment w którym Harry mówił, że to restauracja jego rodzicielki. Więc to ona.
- Wyciągnę Harry'ego z tego. Proszę się nie martwić. - Posłałam się pocieszający uśmiech, domyślając się jak trudny był dla niej widok jej dziecka wyprowadzanego w kajdankach.
Starsza kobieta nagle porwała mnie w objęcia zanosząc się płaczem. Objęłam ją próbując uspokoić, jednak niewiele to pomogło. Nigdy nie byłam dobra w pocieszaniu.
- Pomóż mu Brooklyn. On Cię potrzebuje.
***
Trochę będzie się teraz działo, więc przepraszam czytelników, którzy czekali na Baby Styles... bo to nie ten czas :/
Łapcie najdłuższy rozdział w historii Lawyer! XD
CZYTASZ
Lawyer || h.s ✔
Fanfiction- Jeśli mam Cię bronić to musisz powiedzieć mi prawdę, Brooklyn. - Mówię prawdę. - Nie jestem tak ślepy jak pozostali, by wierzyć w tę bajeczkę i nie widzieć, że coś ukrywasz... Treści zawierają wulgaryzmy jak i sceny przeznaczone dl...