-Uspokój się- krzyknął Harry, kiedy ja niedbale pakowałam swoją walizkę
-Nie- krzyknęłam przez łzy- Kendall nie żyje, muszę do niej jechać - jęknęłam wrzucając do torby wszystkie swoje rzeczy
-Polecę z tobą- powiedział po chwili pakując również swoją walizkę....
Po kilku godzinach podróży samolotem znowu byliśmy w Londynie
-Do szpitala- powiedziałam szybko wsiadając do taksówki, a za mną brunet
Harry przez całą drogę trzymał moją rękę próbując mnie pocieszyć
Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że moja przyjaciółka nie żyje
-Gdzie ona jest?- warknęłam wchodząc szybko do szpitala i zostawiając Harrego w taksówce, który płacił taksówkarzowi- Gdzie jest Kendall Mire?- zapytałam jakiegoś lekarza
-Pani jest?
-Jej przyjaciółką- zapłakałam- Dzwonił ktoś do mnie wczoraj wieczorem....
-A więc to pani- przerwał mi smutno- Przykro mi, ale nie mogliśmy nic zrobić
-Co się stało?
-Pani przyjaciółka została śmiertelnie potrącona, przez niejaką...- przerwał zaglądając do swoich notatek- Alex Pierre
-To nie możliwe- powiedziałam odwracając się, by zobaczyć zdyszanego i zaskoczonego bruneta za sobą
-Szukałem cię- powiedział po chwili
-Alex zabiła Kendall
-Słyszałem, tak mi przykro- chciał mnie dotknąć, ale się cofnęłam
-To twoja wina- wykrzyczałam- Ty ją zabiłeś
-Alice- powiedział, a ja nie patrząc na niego uciekłam z szpitala....
Perspektywa Harrego....
-Alice, kochanie- pobiegłem za zapłakaną dziewczyną
Po dziesięciu minutach znalazłem ją zapłakaną na szpitalnej ławce
-Alice- podszedłem do niej- Kocham cię- przytuliłem ją niepewnie
-Przepraszam- załkała łapiąc mnie za skrawek bluzy- Nie chciałam
-Wiem- przytuliłem ją do siebie- Będzie dobrze
-Nie będzie- spojrzała na mnie- Zawsze jak jest dobrze, coś musi się schrzanić
-Masz mnie
-Wiem, ale nie mogę uwierzyć, że ona nie żyje
-Alex odpowie za to co zrobiła- szepnąłem....
Dwa dni później....
-Spoczywaj w pokoju- powiedział ksiądz stojąc nad trumną Kendall
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało, że Alex mogła kogoś zabić
Przez cały czas trzymałem za rękę roztrzęsioną Alice
-Kochanie, chodź- powiedziałem, gdy wszyscy na cmentarzu już sobie poszli, oprócz matki Kendall, która stała kilka metrów od nas przy grobie córki
-Nie mogę- załkała- To po części też moja wina
-Nie możesz się obwiniać
-Ale to prawda- znowu zapłakała i ruszyła w stronę samochodu
Do domu odwiozłem ją w ciszy.....
Trzy dni po pogrzebie.....
Alice w ogóle się do mnie nie odzywała
Minęły kolejne dni, a Alice nawet nie odebrała ode mnie telefonu
Postanowiłem kolejny raz pojechać pod jej dom
-Alice wiem, że tam jesteś- waliłem wkurzony w drzwi- Otwórz
Po chwili w drzwiach stanęła jakaś dziewczyna, która ani trochę nie przypominała mojej Alice
Miała zapuchnięte oczy od płaczu, rozmazany tusz pod oczami i czuć było od niej alkohol
-Alice- szepnąłem trzymając dziewczynę w ramionach
-Przepraszam, Harry- -Przepraszam- szepnęłam jeszcze raz
-Idź weź prysznic, a ja tu posprzątam- powiedział wkurzony rozglądając się po salonie, który wyglądał jakby przed chwilą przeszło przez nie tornado
Nic więcej nie mówiąc ruszyłam w stronę łazienki, zmyć z siebie ten cały zapach alkoholu i wstyd, który aktualnie mi towarzyszył
Po godzinie wyszłam z parującej łazienki
Niepewnie ruszyłam w stronę salonu, który był już posprzątany
-Podejdź- powiedział Harry, kiedy już od dłuższego czasu patrzyłam nie niego
-Nie chciałam tego, to wymknęło się spod kontroli....
-Ty sama to wszystko wypiłaś?- zapytał pokazując na wypchaną reklamówkę wypitego już trunku
Niepewnie przytaknęłam głową
-Alice- warknął wkurzony
-Przepraszam- szepnęłam, a po moim policzku spłynęła samotna łza
Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego kurwa?
-Jutro mam koncert- powiedział trzymając w ręku śmieci- Muszę iść
-Harry....
-Wyśpij się i proszę cię już nie pij- powiedział, a po chwili już go nie było
Żadnego pocałunku, uścisku, czy głupiego słowa pocieszenia
Nic.......
CZYTASZ
Same Old Love /H.S.
FanfictionCześć nazywam się Alice Maliker i mam 17 lat. Mieszkam w New Yorku i tutaj uczęszczam do liceum. Wcześniej mieszkałam w Londynie gdzie poznałam przystojnego i sławnego Harrego Styles. Pokochałam go, a on mnie, lecz teraz ja jestem tu a on pewnie gra...