Rozdział 39

3.2K 222 48
                                    


-Uspokój się- krzyknął Harry, kiedy ja niedbale pakowałam swoją walizkę

-Nie- krzyknęłam przez łzy- Kendall nie żyje, muszę do niej jechać - jęknęłam wrzucając do torby wszystkie swoje rzeczy 

-Polecę z tobą- powiedział po chwili pakując również swoją walizkę....


Po kilku godzinach podróży samolotem znowu byliśmy w Londynie

-Do szpitala- powiedziałam szybko wsiadając do taksówki, a za mną brunet

Harry przez całą drogę trzymał moją rękę próbując mnie pocieszyć

Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że moja przyjaciółka nie żyje

-Gdzie ona jest?- warknęłam wchodząc szybko do szpitala i zostawiając Harrego w taksówce, który płacił taksówkarzowi- Gdzie jest Kendall Mire?- zapytałam jakiegoś lekarza

-Pani jest?

-Jej przyjaciółką- zapłakałam- Dzwonił ktoś do mnie wczoraj wieczorem....

-A więc to pani- przerwał mi smutno- Przykro mi, ale nie mogliśmy nic zrobić

-Co się stało?

-Pani przyjaciółka została śmiertelnie potrącona, przez niejaką...- przerwał zaglądając do swoich notatek- Alex Pierre

-To nie możliwe- powiedziałam odwracając się, by zobaczyć zdyszanego i zaskoczonego bruneta za sobą

-Szukałem cię- powiedział po chwili

-Alex zabiła Kendall

-Słyszałem, tak mi przykro- chciał mnie dotknąć, ale się cofnęłam

-To twoja wina- wykrzyczałam- Ty ją zabiłeś

-Alice- powiedział, a ja nie patrząc na niego uciekłam z szpitala....

Perspektywa Harrego....

-Alice, kochanie- pobiegłem za zapłakaną dziewczyną

Po dziesięciu minutach znalazłem ją zapłakaną na szpitalnej ławce

-Alice- podszedłem do niej- Kocham cię- przytuliłem ją niepewnie

-Przepraszam- załkała łapiąc mnie za skrawek bluzy- Nie chciałam

-Wiem- przytuliłem ją do siebie- Będzie dobrze

-Nie będzie- spojrzała na mnie- Zawsze jak jest dobrze, coś musi się schrzanić

-Masz mnie

-Wiem, ale nie mogę uwierzyć, że ona nie żyje

-Alex odpowie za to co zrobiła- szepnąłem....

Dwa dni później....

-Spoczywaj w pokoju- powiedział ksiądz stojąc nad trumną Kendall

Nie mogłem uwierzyć w to co się stało, że Alex mogła kogoś zabić

Przez cały czas trzymałem za rękę roztrzęsioną Alice

-Kochanie, chodź- powiedziałem, gdy wszyscy na cmentarzu już sobie poszli, oprócz matki Kendall, która stała kilka metrów od nas przy grobie córki

-Nie mogę- załkała- To po części też moja wina

-Nie możesz się obwiniać

-Ale to prawda- znowu zapłakała i ruszyła w stronę samochodu

Do domu odwiozłem ją w ciszy.....

Trzy dni po pogrzebie.....

Alice w ogóle się do mnie nie odzywała

Minęły kolejne dni, a Alice nawet nie odebrała ode mnie telefonu

Postanowiłem kolejny raz pojechać pod jej dom

-Alice wiem, że tam jesteś- waliłem wkurzony w drzwi- Otwórz

Po chwili w drzwiach stanęła jakaś dziewczyna, która ani trochę nie przypominała mojej Alice

Miała zapuchnięte oczy od płaczu, rozmazany tusz pod oczami i czuć było od niej alkohol

-Alice- szepnąłem trzymając dziewczynę w ramionach

-Przepraszam, Harry- -Przepraszam- szepnęłam jeszcze raz

-Idź weź prysznic, a ja tu posprzątam- powiedział wkurzony rozglądając się po salonie, który wyglądał jakby przed chwilą przeszło przez nie tornado

Nic więcej nie mówiąc ruszyłam w stronę łazienki, zmyć z siebie ten cały zapach alkoholu i wstyd, który aktualnie mi towarzyszył

Po godzinie wyszłam z parującej łazienki

Niepewnie ruszyłam w stronę salonu, który był już posprzątany

-Podejdź- powiedział Harry, kiedy już od dłuższego czasu patrzyłam nie niego

-Nie chciałam tego, to wymknęło się spod kontroli....

-Ty sama to wszystko wypiłaś?- zapytał pokazując na wypchaną reklamówkę wypitego już trunku

Niepewnie przytaknęłam głową

-Alice- warknął wkurzony

-Przepraszam- szepnęłam, a po moim policzku spłynęła samotna łza

Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego kurwa?

-Jutro mam koncert- powiedział trzymając w ręku śmieci- Muszę iść

-Harry....

-Wyśpij się i proszę cię już nie pij- powiedział, a po chwili już go nie było

Żadnego pocałunku, uścisku, czy głupiego słowa pocieszenia

Nic.......

Same Old Love /H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz