-Nie podoba mi się to.-powiedziałam do Lydii ,kiedy odeszliśmy trochę dalej od chłopaków.-Co?-zapytała ruda.
-To ,że moja matka pozwala sobie krzywdzić moich bliskich..-odpowiedziałam ,wzdychając.
-I co teraz zrobić?-Lydia podniosła brwi do góry.
-Zamierzam z nią porozmawiać.-stwierdziłam.
-A co jeśli nie będzie chciała rozmawiać?-zapytała Lydia.
-Wtedy będziemy musiały coś zrobić.-powiedziałam ,patrząc w jej zielone oczy.
Ruda tylko skinęła głową i razem podeszłyśmy do chłopaków. Scott czyścił swoją twarz chusteczką ,którą wziął od Lydii. Wymieniłam spojrzenia z Lydią ,a zielono oka skinęła głową.
-My idziemy ,a wy tutaj zostańcie.-stwierdziłam ,a Scott od razu zerwał się z miejsca i podszedł do mnie.
-Mogę iść za wami.-zaproponował ,a ja pokręciłam przecząco głową.
-Poradzimy sobie.-powiedziałam ,a ten westchnął.
-Powodzenia.-rzucił ,a ja skinęłam głową.
Chwyciłam dłoń Lydii i razem wyszłyśmy z budynku. Rozejrzałam się i weszłyśmy w las. Po chwili byłyśmy już na miejscu w którym stał Scott. Na trawie znajdowały się nawet małe kropelki krwi. Puściłam dłoń Lydii i weszłam do środka.
-Sprawia ci przyjemność krzywdzenie moich przyjaciół ,huh?-zaczęłam ,rozglądając się na wszystkie strony.- Czemu to robisz?-dodałam.
-Bo na tym świecie powinni żyć tylko potężni ludzie.-usłyszałam jej głos. Odwróciłam się i zobaczyłam swoją mamę.
-Nawet nie wiesz jacy potrafimy być potężni.-stwierdziłam ,podchodząc do niej.
-Ty ,samotny kojot i ta mała, ruda dziewczynka?-zakpiła ,śmiejąc się.
-To ty prosiłaś o ugryzienie od Petera.-odpowiedziałam ,krzyżując ręce na biuście.
-Bo na nie zasługiwałam..-stwierdziła ,a ja prychnęła.
-Nie tylko ty zostałaś ugryziona.-powiedziałam ,a ta zmarszczyła brwi.- Ludzie wokół ciebie też..-dodałam.
-Dlatego trzeba ich unicestwić.-przyznała.
-Więc zabij mnie zamiast Scotta.-odpowiedziałam.
Ta tylko się uśmiechnęła się chytrze i mocno złapała za moją szyję. Powoli zaczęłam tracić grunt pod nogami ,co oznaczało ,że kobieta mnie podnosi. Przerażona Lydia patrzała na całe zjawisko ,nie wiedząc co zrobić.
-Lydia ,zrób to.-powiedziałam ledwo.
Moja rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona ,a ja się tylko uśmiechnęłam. Głośny krzyk rozległ się lesie. Kobieta puściła moją szyję ,przez co upadłam na ziemię. Wstałam szybko i korzystając z tego ,że jest osłabiona ,kopnęłam ją w brzuch. Wykonałam kilka razy ten sam ruch ,a z ust brunetki wydobyła się krew.
Krzyk ustał ,a zmęczona Lydia opadła na kolana. Spojrzałam na nią zmartwiona ,lecz ta powoli się podniosła. Poszła za moją mamę i mocno złapała ją za szyję ,posyłając mi łobuzerski uśmiech.
-Zrób to Lydia. Wykończ ją.-rzuciłam ,a z ust rudej ponownie wydobył się krzyk.
Rzuciłam pełne pogardy spojrzenie na moją mamę. Była najwspanialszą kobietą jaką znałam i kochałam ją nad życie. Do teraz pamiętam nasze wycieczki ,na które wyjeżdżaliśmy całą rodziną. Była najlepszą mamą na świecie.
Powtarzam...BYŁA.
Zamachnęłam się i z krzykiem ,moja noga zetknęła się z jej głową. Byłam zdziwiona ,kiedy głowa mojej mamy ,leżała kilka metrów dalej. Lydia puściła jej ciało ,które poleciało w bok. Ruda szybko podeszła do mnie i ustała obok ,przyglądając się dwóm częścią ciała kobiety.
-Zabiłyśmy ją?-zapytała ruda ,a ja skinęłam głową.
-Zasługiwała na to..-powiedziałam ,oddychając głęboko.
Już z oddali zauważyłam zbliżających się do nas chłopaków. Ze zdziwieniem spojrzeli na głowę mojej matki ,która leżała dalej od jej ciała. Ominęli ją i podbiegli do nas. Scott od razu objął mnie i przycisnął do siebie.
-Nic wam się nie stało?-zapytał brunet ,a ja pokiwałam przecząco głową.
-Ruszyliśmy od razu ,kiedy usłyszeliśmy krzyk Lydi.-dodał Stiles.
-Dostała to na co się prosiła.-zwróciłam do Scotta.
-Wierzę ci.-odpowiedział ,na co się uśmiechnęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/145604505-288-k725491.jpg)
CZYTASZ
Teach Me How To Live |teen wolf|
Teen FictionScott McCall to z natury bardzo pomocny chłopak i śpieszy z pomocą każdej nadprzyrodzonej osobie. Ale...czy pomoże jej ,aby narazić się na wiele problemów? UWAGA!! -książka inspirowana jest Teen Wolfem! -(dla hejterów ,i nie tylko) niektóre momenty...