Szybko dotarliśmy pod szpital. Trójką weszliśmy do szpitala ,zwracając na siebie uwagę mojej mamy ,którzy spojrzała zdziwiona na nasze zakrwawione ciała. Później wzrok zleciał na bunetkę i posłała mi znaczące spojrzenie ,ja ja tylko pokiwałem przecząco głową.
Czarno włosa podeszła do nas i ze łzami w oczach dotknęła bladej twarzy Vess. Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku ,po czym spojrzała na mnie ze współczuciem. Kobieta pochyliła się nad dziewczyną i złożyła pocałunek na jej czole.
***
Vess spokojnie leży w miejscu zwanym "kostnicą". Zawsze przerażała mnie ta nazwa. Chciałem aby chociaż leżała tutaj ,niż zostawić ją przed fabryką.
Całą trójką siedzieliśmy na niebieskich, plastikowych krzesełkach. Na korytarzu słychać tylko cichy szloch Lydii ,który także przyprawia mnie o płacz. Stiles cały czas zakrywa swoją twarz i można zauważyć ,że jest blisko płaczu.
-Dlaczego ja..?-zapytałem szeptem ,a dwójka zwróciła na mnie uwagę.- Dlaczego ja?!-krzyknąłem.
Wstałem z krzesełka ,po czym przewróciłem je na ziemię. Wciągnąłem głośno powietrze i spojrzałem na dwójkę ,która mi się przypatrywała.
-Muszę się przewietrzyć..-rzuciłem.
Stiles i Lydia skinęli jedynie głowami. Zacząłem iść w stronę wyjścia. Kiedy już wyszłem z budynku ,deszcz zostawiał mokre ślady na moich ubraniach i rozmazywał krew. Świetnie. Nie przejmując się ,podniosłem głowę do góry.
VESS POV'S
Od dziecka myślałam ,że śmierć nie boli. Myślałam ,że umrę spokojnie i dożyję wspaniałych czasów. Dożyłam ,lecz musiałam się pożegnać ze światem w wieku 19 lat. No..prawie 19.
Może takie było dla mnie przeznaczenie. Może..musiałam tutaj trafić i być codziennie szczęśliwa. Może moja rodzina musi zacząć wszystko od nowa tutaj na górze. Lecz ja nie widziałam żadnego światła ,tylko cały czas widzę ciemność.
Najgorzej z wszystkiego bolą stracone wspomnienia. Wiesz ,że już nigdy nie spotkasz kogoś ,kogo kochałaś. Swoich najlepszych przyjaciół. Swojej rodziny. Stada ,do którego należałaś.
Lydia to moja najlepsza przyjaciółka. Nigdy jej nie zapomnę. Jest najwspanialszą osobą ,jaką kiedykolwiek spotkałam. Nie zapomnę jej czynów wobec mnie ,lub naszych rozmów, śmiechów.
Stiles to mój przyjaciel. Zabawny, mądry i pomocny. Uwielbiam tego człowieka całym sercem i nigdy nie przestanę. On także pocieszał mnie w złych momentach mojego życia i walczył o moje bezpieczeństwo.
Scott...Scott to jest chłopak ,którego nigdy nie zapomnę. To on starał mi się pomóc i naprawdę to zrobił. Pokazał mi jak inaczej patrzeć na świat. Jak być sobą. I..jak kochać.
Nie chciałam odchodzić z tego świata. Nie chciałam zostawiać Beacon Hills. Nie chciałam zostawiać stada. Nie chciałam zostawiać moich przyjaciół ,którzy byli dla mnie tak naprawdę rodziną. Nie chcę umierać!
***
Nagle moje ciało podniosło się do góry ,a oczy momentalnie otworzyły. Wciągnęłam głośno powietrze ,wyciągając klatkę piersiową do góry. Zaczęłam się oglądać gdzie jestem. Z krzykiem zaczęłam walić w metalowe ściany ,lecz wiedziałam ,że nikt mnie nie słyszy.
W końcu gdy kopnęłam w małą ściankę przede mną ,kozetka się rozsunęła ,dając mi spojrzenie na całe pomieszczenie. Szybko zeszłam z kozetki i wybiegłam z pomieszczenia ,mając na sobie zdziwione miny ludzi.
Kiedy wbiegłam na kolejny korytarz ,zobaczyłam Lydię i Stiles'a. Kiedy dwójka się na mnie spojrzała ,to na mojej twarzy zawidniał uśmiech. Ruda szybko wstała i podbiegła do mnie ,zamykając w szczelnym uścisku.
-To naprawdę ty!-krzyknęła ,dotykając mojej twarzy.
W końcu podszedł do mnie Stiles ,który także przytulił mnie do siebie. Objęłam go mocno i cieszyłam się mocno. Nie wiedziałam ,że tak się stanie. Nie wiedziałam ,że będę mogła pokonać śmierć.
-Gdzie jest Scott?-zapytałam ,oglądając cały korytarz.
-Na dworzu..-odpowiedziała Lydia z uśmiechem.
Kiwnęłam głową i szybko udałam się do wyjścia. Kiedy wybiegłam z budynku ,od razu zobaczyłam bruneta ,ktory wptrywał się w niebo. Uśmiechnęłam się szeroko ,poczując mokre kałuże pod nagimi stopami.
-Scott!-krzyknęłam ,a ten się odwrócił.
Zdziwienie na jego twarzy mogło przebić wszystko. Zaczęłam biec w stronę bruneta ,a ten patrzał na mnie z uśmiechem. Kiedy byłam wystarczająco blisko ,skoczyłam w górę i wleciałam w Scott'a. Przytuliłam się do niego ,a ten mnie objął.
-Kocham Cię..-powiedziałam ,patrząc w jego oczy.
-Ja ciebie też! Kocham Cię tak kurwa mocno!-krzyknął.
Scott złączył nasze wargi i położył dłonie na moich pośladkach. Z chęcią oddałam pocałunek i cieszyłam się po prostu chwilą. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy z uśmiechem.
-Czy to już koniec wojen?-zapytałam.
-Mam nadzieję.-odpowiedział z uśmiechem.
Chłopak postawił mnie na nogi i złapał moją dłoń ,na co zareagowałam uśmiechem. Razem weszliśmy z powrotem do budynku ,zwracając na siebie uwagę. Mama Scott'a patrzała na nas zdziwiona ,a ja się uśmiechnęłam.
Kobieta podbiegła do mnie i mocno przytuliła ,a ja także ją objęłam. Czarno włosa odsunęła się lekko ode mnie ,aby spojrzeć na moją twarz. Uśmiechnęła się szeroko i złapała moją twarz w dłonie ,po czym pocałowała moje czoło.
-Przyjechaliśmy jak najszybciej mogli..
Usłyszałam głos Derek'a ,przez co się odwróciłam. Bawiło mnie zaskoczenie na twarzach Derek'a, Aiden'a i Kiry. Uśmiechnęłam się do nich szeroko ,a ci od razu wzięli mnie w swoje objęcia.
-Wracajmy do domu..-rzuciłam w stronę Scott'a ,a ten skinął głową.
CZYTASZ
Teach Me How To Live |teen wolf|
Teen FictionScott McCall to z natury bardzo pomocny chłopak i śpieszy z pomocą każdej nadprzyrodzonej osobie. Ale...czy pomoże jej ,aby narazić się na wiele problemów? UWAGA!! -książka inspirowana jest Teen Wolfem! -(dla hejterów ,i nie tylko) niektóre momenty...