85. "Może...pomogę?"

246 9 0
                                    


   Całe stado zebrało się w naszym domu ,zastanawiając się nad naszą sytuacją. Wczorajszej nocy nie mogłam zasnąć ,więc dzisiaj moja głowa buzuje jak szalona. Wszyscy rozsiedli się w salonie ,wypytując mnie i Scott'a.

-Więc ,kto to mógł być?-zmarszczyłam brwi ,patrząc na stado.

-Myślicie ,że to ludzie Petera?-zapytał Aiden ,krzyżując ręce na piersi.

-Przecież Peter nie żyję ,prawda Derek?-Stiles zwrócił się w stronę Dereka ,lecz ten tylko spuścił głowę.

-Zabiłeś go ,tak?-zrobiłam się lekko niespokojna.

-Nie wiem..-odpowiedział ,kręcąc przecząco głową.

-Jak to nie wiesz?!-krzyknęła Lydia.

-Padł na ziemię i nie wydawał żadnego znaku życia ,więc mogłem pomyślec ,że nie żyję..-rzucił ,a ja poprawiłam nerwowo włosy.

-Myślicie ,że to on za tym stoi?-zapytałam ,lecz wszyscy spojrzeli się na moją twarz.-Co?-dodałam. Sięgnęłam palcem pod nos i zobaczyłam czarną ciecz. Szybko chwyciłam chusteczkę i wytarłam krew.- To wszystko przez osłabienie. Nie spałam wczoraj długo..-rzuciłam ,posyłając krótkie spojrzenie Scott'owi.

Minęło trochę czasu i wszyscy zaczęli się zbierać. W naszym domu został tylko Scott ,który dość mocno przejmował się moim stanem. Było to słodkie ,no ale bez przesady.

-Wszystko dobrze?-zapytał Scott ,podchodząc do mnie.

-Wszystko jest w porządku..-skinęłam głową.

-Vess? Mogę cię poprosić?-usłyszałam głos Lydii ,przez co się odwróciłam.

-Tak..-mruknęłam.

Złapałam dłoń Scott'a i razem poszliśmy za Lydią do pokoju gościnnego. Ruda kazała mi się położyć ,więc wykonałam jej polecenie i położyłam się na łóżku. Martin usiadła na krzesełku obok i lekko podwinęła moją koszulkę. Kiedy zdjęła opatrunek ,Scott spojrzał na mnie zdziwiony.

-Vess ,twoja rana się nie leczy ,tylko pogarsza.-rzuciła Lydia ,rzucając mi krótkie spojrzenie.

-Może..pomogę?-zapytał Scott ,a ruda spojrzała na niego. Zeszła z krzesła ,na którę usiadł brunet.

Scott spojrzał w moje oczy ,na co skinęłam głową. Brunet lekko dotknął mojej rany ,przez co poczułam pieczenie. Jednak po chwili ból zaczął znikać. Zdziwiłam się lekko ,kiedy rany już nie było. Uśmiechnęłam się do Scott'a i zauważyłam jak Lydia patrzy na nas krzywo.

-Jak widać..jestem zdrowa.-wzruszyłam ramionami ,schodząc z łóżka.

-Najwyraźniej..-uśmiechnęła się ruda.

Chwyciłam dłoń chłopaka ,a ten wstał z krzesła. Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do salonu ,lecz nagle zatrzymałam go. Ten lekko zdezorientowany spojrzał mi w oczy.

-Dlaczego Lydia tak na nas patrzała?-zapytałam ,a Scott się cicho zaśmiał.

-Twoje rany może wyleczyć tylko ta osoba ,której na tobie zależy.-odpowiedział ,a ja się uśmiechnęłam się.

-Zależy ci na mnie?-spojrzałam w jego oczy z uśmiechem.

-Jak na nikim innym.-powiedział.

Uśmiechnęłam się szeroko ,po czym cicho zachichotałam. Narzuciłam swoje ręce na jego szyję i przyciągnęłam go do siebie. Chłopak objął mnie w talii. Ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi i wdychałam jego perfumy.

Chyba staną się moimi ulubionymi..

Teach Me How To Live |teen wolf|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz