59*

1.1K 75 83
                                    


Nagle usłyszałam strzał z broni. Zatrzymałam się w miejscu ,w którym stałam i odwróciłam się za siebie. Zobaczyłam tam Jacksona, który stoczył się po schodach jak worek kartofli. Pobiegłam do niego w momencie gdy upadł plackiem na ziemie. Złapałam go za ramiona i podniosłam tak by zobaczyć czy to mu się coś stało.

-Tam był robak- powiedział i ręką wskazał mi miejsce gdzie upadł

-Co ty za głupoty pleciesz- mruknęłam pod nosem i spojrzałam w stronę budynku. 

Chciałam jak najszybciej się z stamtąd zabrać, bo coś musiało pójść nie tak. Byłam ciekawa co tam się wydarzyło, ale bałam się tam iść by to sprawdzić. Nie chciałam też zostawić chłopaka w takim stanie. 

-Chodź idziemy- powiedziałam i pomogłam mu wstać. 

Chłopak z ledwością trzymał się na nogach, ale chyba starał się mi jakoś pomóc. Starał się iść na własnych siłach. Czasami zerkałam do tyłu i patrzyłam czy nikt za nami nie wybiegnie. Bałam się, że nas złapią i po raz kolejny narażę  siebie i Jacksona na niebezpieczeństwo. Z całej tej sytuacji nie miałam przy sobie telefonu...Musiał zostać przy stole, gdzie jadłam płatki... Spojrzałam przed siebie i westchnęłam na widok długiej drogi otoczonej lasem. W dodatku pogoda była mglista i chłodna.

-JiDi, przepraszam- usłyszałam ciężki szept chłopaka. Spojrzałam na niego i przyjrzałam się jego pobitej twarzy. 

-To ja przepraszam- powiedziałam 

Jackson nic mi nie odpowiedział, ale tłumaczyłam to sobie jego aktualnym stanem. Wydawał się być czymś otumaniony.

 Przeklinałam w myślach tych , którzy mu to zrobili

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Przeklinałam w myślach tych , którzy mu to zrobili. On przez niech mógł stracić życie... Byłam zła na siebie, że dałam się nabrać i wierzyłam ,że nic mu się nie dzieję. To przeze mnie są same kłopoty. 

Po jakiś 20 minutach włóczenia się drogą zauważyłam w oddali światła miasta. Nie ucieszyłam się z tego powodu za bardzo, bo czekało mnie jeszcze kilka km. Jackson był jak dla mnie za ciężki i mimo, że mi pomagał to i tak szliśmy dość wolno. Musiałam zrobić sobie w pewnym momencie przerwę, więc zeszłam z drobi i razem z chłopakiem usiadłam na wilgotnej od mgły w trawie. Jackson tracąc równowagę opadł na mnie. Jego głowa oparła się na moim ramieniu, ale mi nie przeszkadzała. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
𝐃𝐀𝐍𝐆𝐄𝐑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz