Niebo wciąż było błękitne, a słońce cały czas świeciło pięknie i zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będzie inaczej.
Firanka lekko powiewała na wietrze dostającym się do pokoju przez uchylone okno.Siedziałem przy biurku i patrzyłem ze skupieniem na zewnątrz. Skąd miałem dobry widok na mój ogród, posiadanie sypialni na parterze na swoje zalety.
Żółty motylek zjawił się nagle przy moim oknie. Machał swoimi skrzydełkami, latając w małym kółku.
Nosił nazwę chyba cytrynek, lecz nie byłem tego pewien. A jeśli mam rację, to dlaczego akurat cytrynek? Barwa ctryny, czy może jej symbolika? Chociaż nazwa ze względu na symbolikę byłaby beznsensowna. Ci wszyscy ludzie, którzy nazywają rodzaje motyli kierują się ich wyglądem, nie symboliką.Usłyszałem pukanie do pokoju, lecz zignorowałem je, bacznie obserwując żółtego motylka za oknem.
Te stworzenia są takie piękne, jednocześnie tak delikatne i niewinne, ale mimo to wciąż wolne.Drzwi otworzyły się, a informacja, którą sekundę później otrzymałem sprawiła mój strach i rozpacz. Znowu zmieniam szkołę.
Wiatr spowodowany przeciągiem zerwał się nagle, a firana zareagowała gwałtownym podniesieniem się.
Brak błękitu na niebie jakby był ilustracją tego, co teraz poczułem. Dziwny i nagły brak nadziei.
Cytrynek był zbyt delikatny i dał się porwać wiatru, zniknął z mojego pola widzenia.
Motyle są zbyt delikatne i działają wpływom innych.
Zupełnie jak ja.
CZYTASZ
𝙋𝘼𝙄𝙉𝙁𝙐𝙇 𝘽𝙀𝘼𝙐𝙏𝙔 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓
FanfictionSpojrzałem na niego dwa razy. Pierwszy był przypadkiem, a drugi sprawdzeniem, czy aby na pewno nie mam omamów sennych, halucynacji, czy to aby na pewno nie był uciekinier z nieba czy raju, gdyż nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś tak piękny może być p...