21《13 kwietnia》sobota

246 34 2
                                    

Kiedy Hoseok powiedział mi, bym po każdym upadku się zaśmiał, wziąłem sobie tą radę głęboko do serca. Dlatego też dzisiejszego dnia, w sali tanecznej nie raz śmiałem się z swoich błędów, próbując powtarzać ruchy chłopaka. 

Nie chciałem, by smutek i chęć poddania się zeżarła mnie całego. 

Siedząc pod ścianą, gdy Hoseok odtworzył bezbłędnie całą choreografię, zapatrzyłem się w ścianę, pokrytą w całości lustrzaną powierzchnią. Spoglądałem na odbicie chłopaka, żyjącego w swoim świecie. Był uśmiechnięty, przepełniony pozytywną energią, tak jak zawsze. 

Jego taniec oddawał emocje i to było niesamowite. 

Piosenka się skończyła, a w sali zagościła cisza. Po chwili zdyszany Hoseok roześmiał się zwycięsko, odwracając się ku mnie. 

Odpowiedziałem mu uśmiechem. 

Chwilę później chłopak wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samego. Dzisiaj musiał opuścić studio wcześniej i wyszedłbym pewnie razem z nim, ale coś mnie pokusiło, by zostać tutaj. 

Puściłem piosenkę ponownie. Chciałem chociaż w połowie być tak dobry, jak on. Mieć taki talent. Znałem choreografię na pamięć. Jednak moje wykonanie zawsze rozczarowywało. 

Moje ruchy na początku były przepełnione niepewnością, ale wraz z kolejnymi sekundami piosenki uderzała we mnie odwaga. Jednak lustro pokazywało prawdę. Moje ruchy nie były ruchami Hoseoka i były gorsze. 

Moje nogi zawiodły, wywróciłem się, upadając na plecy.

Piosenka trwała dalej, lecz ja poddałem się i patrzyłem na biały sufit. 

Starałem się. I chciałbym, by ktoś w to uwierzył. Podniosłem się do siadu i oparłem łokcie o zgięte kolana, by następnie zasłonić dłońmi twarz. Nie chciałem patrzeć w lustro.

 — Nie możesz płakać — usłyszałem nagle. 

Wystraszony uniosłem głowę i ujrzałem wystawianą ku mnie dłoń. Jej właścicielem był Kim Taehyung, ten sam, który śnił mi się poprzedniej nocy. Ten sam, który był chłopakiem o niebieskich włosach, które trwały w fryzurze, którą z widzenia dobrze już znałem. 

Uśmiechał się przyjaźnie.

Chwyciłem jego dłoń. Była gładka i przyjemnie chłodna. 

Wstałem dzięki jego pomocy do pionu. 

 — Jestem Taehyung — przedstawił się, a mi na usta wręcz cisnęło się powiedzenie "wiem", lecz z trudem powstrzymałem się.

 — Jimin. 

 — Więc, Jimin, nie uważasz, że nie warto się poddawać? — zapytał, unosząc lekko brwi. 

Nie odpowiedziałem.

 — Wyglądasz jak osoba, który lubi się poddawać. Nie warto. — dodał. 

Nie znał mnie, lecz miał stuprocentową rację. Chociaż Kim Taehyung sprawiał wrażenie tak tajemniczego, że zacząłem się obawiać, czy rzeczywiście mógł mnie znać. 

 — Przez chwilę obserwowałem twój taniec. — wsadził ręce do kieszeni — Jeden upadek nie przekreśla całej reszty. Mam pewną radę. Nie patrz w lustro, gdyż to ono jest przyczyną wszystkiego. Następnym razem tańcz tyłem do niego. Nie będziesz widzieć swoich ruchów i automatycznie będziesz czuł się lepiej, myśląc, że wykonujesz wszystko dobrze. — mówił spokojnie. Był taką osobą, której potrafiłem zaufać bez zastanowienia.

 — Ale czy to nie jest oszukiwanie swoich umiejętności? — zapytałem. 

 — Jest, ale tylko w połowie. — uśmiechnął się  — Nie widząc siebie, zaczynasz wierzyć, że robisz wszystko dobrze, dzięki czemu napełnia cię pewność siebie. Na początku twojego tańca byłeś niepewny i dobrze o tym wiesz. Ta pewność siebie sprawi, że z o wiele bardziej pozytywnym nastawieniem zatańczysz przed lustrem. 

Jego słowa były czymś magicznym. Nigdy nie patrzyłem na cokolwiek z tej strony. 

 — Wiesz, czasem trzeba myśleć jak egoista, by poczuć się lepiej — zaśmiał się lekko, a ja uśmiechnąłem się. 

Odległość między nami przecięła cisza, jednak niebieskowłosy prędko dopilnował, by jej nie było. 

 — Spróbuj kiedyś zatańczyć tyłem do lustra. Uwierz mi. Będzie ci lepiej. — uśmiechnął się. — Do zobaczenia, Jimin. 

Nie odpowiedziałem mu już. Patrzyłem jak odchodził, jak wyszedł z sali. 

Nie minęła minuta, a mój umysł już odtworzył jego obraz w mojej głowie. 

𝙋𝘼𝙄𝙉𝙁𝙐𝙇 𝘽𝙀𝘼𝙐𝙏𝙔 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz