59《18 czerwca》środa

169 35 4
                                    

Kilka chwil po tym, jak rodzice opuścili dom, usłyszałem pukanie do okna.

Bez zastanowienia się, otworzyłem je, witając się z uśmiechem Taehyunga.

- Widziałem, jak twoi rodzice gdzieś jadą.

- Mam uczucie, że jedyne, co robisz to obserwujesz, kiedy wyjeżdżają - stwierdziłem.

- Możliwe - uśmiechnął się - Dlatego też, wskakuję dzisiaj do ciebie.

Na początku nie zrozumiałem o co mu dokładnie chodzi. Ale potem zwinnie skoczył na parapet, po czym znalazł się w środku mojego pokoju.

- Wiesz, że mogłeś wejść drzwiami?

- Tak, tak - przytaknął - Przez okno było bardziej romantycznie.

Westchnąłem.

- Skąd wiedziałeś, że rodzice wyjeżdżają dzisiaj na noc? - zapytałem.

- O, no widzisz. Nie wiedziałem. - odpowiedział, po czym rzucił się na moje łóżko. Świetnie.

- Nie za wygodnie ci? - mruknąłem sarkastycznie, widząc, jak wtula policzek w jedną z poduszek.

- A wiesz, że właśnie bardzo wygodnie?

Od soboty, nie rozmawialiśmy. Nawet się nie widzieliśmy. Ostatnio w Taehyungu pękły emocje, a teraz zachowywał się, jakby nic się nie stało. Być może był to jego sposób na poradzenie sobie ze wszystkim, ale według mnie, powinien zacząć rozmawiać.

- Tu... -zaczął, chwytając swój niewielki plecak - Jest mój laptop. Podłącz go, obejrzymy coś.

- Wiesz, że możemy użyć mojego, co nie? - spojrzałem na niego podejrzliwie.

- Wiem, wiem. Ale przydałoby się rozruszać tego grata.

Wziąłem od chłopaka plecak i wyciągnąłem urządzenie. I...o boże. To rzeczywiście był grat. Ten laptop był grubym, ciężkim kawałkiem niepotrzebnego metalu, który miał już wiele swoich lat wraz z grubym i długim kablem, który zapewne był ładowarką, bez której ten śmieć nie pożyje minimum dziesięciu minut.

- Skąd ty go masz? - zapytałem.

- Dostałem na urodziny.

- Które urodziny?

- Chyba... - zastanowił się - Trzynaste? Nie jestem pewien.

Westchnąłem. Będąc szczery, zdziwię się, jeśli ten pseudo laptop w ogóle się uruchomi.

Podłączyłem kabel do urządzenia, a kiedy chciałem następnie kabel podłączyć, do gniazdka, wszystkie światła zgasły.

- Zabiję cię - wyrwało mi się. - Wywaliłeś mi bezpieczniki.

- Ja?

- Ten twój stary śmieć.

- Ej, on bardzo dobrze się trzyma!

- Widać - mruknąłem.

Westchnąłem. Po raz kolejny.

W mieszkaniu było ciemni, gdyż był już wieczór, ale latarka z komórki dobrze dała sobie radę.

Wyszedłem na przedpokój, gdzie była magiczna skrzynka z bezpiecznikami. Otworzyłem ją i kliknąłem jakiś przycisk, który działał zawsze, gdy była awaria.

Tym razem nie zadziałało. Chciałem wrócić się do pokoju, gdzie był Taehyung i zadzwonić do mamy, by powiedzieć o problemie.

Jednak przed brak światła, nie zauważyłem przeszkody na swej drodze. Wpadłem wprost na Taehyunga, chyba zbyt mocno, gdyż następnie, upadliśmy zbyt szybkk, by zareagować.

On upadł na plecy, a ja na niego. Nie miałem siły się podnieść, byłem naprawdę zmęczony.

- Przepraszam - mruknąłem, odrzucając komórkę z dłoni na podłogę obok.

Zwyczajnie się wtuliłem w klatkę piersiową Taehyunga. Po chwili poczułem jego dłonie, głaszczące mnie po głowie.

- Nie przepraszaj. Nic się nie stało.


𝙋𝘼𝙄𝙉𝙁𝙐𝙇 𝘽𝙀𝘼𝙐𝙏𝙔 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz