Kilka chwil po tym, jak rodzice opuścili dom, usłyszałem pukanie do okna.
Bez zastanowienia się, otworzyłem je, witając się z uśmiechem Taehyunga.
- Widziałem, jak twoi rodzice gdzieś jadą.
- Mam uczucie, że jedyne, co robisz to obserwujesz, kiedy wyjeżdżają - stwierdziłem.
- Możliwe - uśmiechnął się - Dlatego też, wskakuję dzisiaj do ciebie.
Na początku nie zrozumiałem o co mu dokładnie chodzi. Ale potem zwinnie skoczył na parapet, po czym znalazł się w środku mojego pokoju.
- Wiesz, że mogłeś wejść drzwiami?
- Tak, tak - przytaknął - Przez okno było bardziej romantycznie.
Westchnąłem.
- Skąd wiedziałeś, że rodzice wyjeżdżają dzisiaj na noc? - zapytałem.
- O, no widzisz. Nie wiedziałem. - odpowiedział, po czym rzucił się na moje łóżko. Świetnie.
- Nie za wygodnie ci? - mruknąłem sarkastycznie, widząc, jak wtula policzek w jedną z poduszek.
- A wiesz, że właśnie bardzo wygodnie?
Od soboty, nie rozmawialiśmy. Nawet się nie widzieliśmy. Ostatnio w Taehyungu pękły emocje, a teraz zachowywał się, jakby nic się nie stało. Być może był to jego sposób na poradzenie sobie ze wszystkim, ale według mnie, powinien zacząć rozmawiać.
- Tu... -zaczął, chwytając swój niewielki plecak - Jest mój laptop. Podłącz go, obejrzymy coś.
- Wiesz, że możemy użyć mojego, co nie? - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Wiem, wiem. Ale przydałoby się rozruszać tego grata.
Wziąłem od chłopaka plecak i wyciągnąłem urządzenie. I...o boże. To rzeczywiście był grat. Ten laptop był grubym, ciężkim kawałkiem niepotrzebnego metalu, który miał już wiele swoich lat wraz z grubym i długim kablem, który zapewne był ładowarką, bez której ten śmieć nie pożyje minimum dziesięciu minut.
- Skąd ty go masz? - zapytałem.
- Dostałem na urodziny.
- Które urodziny?
- Chyba... - zastanowił się - Trzynaste? Nie jestem pewien.
Westchnąłem. Będąc szczery, zdziwię się, jeśli ten pseudo laptop w ogóle się uruchomi.
Podłączyłem kabel do urządzenia, a kiedy chciałem następnie kabel podłączyć, do gniazdka, wszystkie światła zgasły.
- Zabiję cię - wyrwało mi się. - Wywaliłeś mi bezpieczniki.
- Ja?
- Ten twój stary śmieć.
- Ej, on bardzo dobrze się trzyma!
- Widać - mruknąłem.
Westchnąłem. Po raz kolejny.
W mieszkaniu było ciemni, gdyż był już wieczór, ale latarka z komórki dobrze dała sobie radę.
Wyszedłem na przedpokój, gdzie była magiczna skrzynka z bezpiecznikami. Otworzyłem ją i kliknąłem jakiś przycisk, który działał zawsze, gdy była awaria.
Tym razem nie zadziałało. Chciałem wrócić się do pokoju, gdzie był Taehyung i zadzwonić do mamy, by powiedzieć o problemie.
Jednak przed brak światła, nie zauważyłem przeszkody na swej drodze. Wpadłem wprost na Taehyunga, chyba zbyt mocno, gdyż następnie, upadliśmy zbyt szybkk, by zareagować.
On upadł na plecy, a ja na niego. Nie miałem siły się podnieść, byłem naprawdę zmęczony.
- Przepraszam - mruknąłem, odrzucając komórkę z dłoni na podłogę obok.
Zwyczajnie się wtuliłem w klatkę piersiową Taehyunga. Po chwili poczułem jego dłonie, głaszczące mnie po głowie.
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało.
CZYTASZ
𝙋𝘼𝙄𝙉𝙁𝙐𝙇 𝘽𝙀𝘼𝙐𝙏𝙔 𝘷𝘮𝘪𝘯 ✓
FanfictionSpojrzałem na niego dwa razy. Pierwszy był przypadkiem, a drugi sprawdzeniem, czy aby na pewno nie mam omamów sennych, halucynacji, czy to aby na pewno nie był uciekinier z nieba czy raju, gdyż nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś tak piękny może być p...