Rozdział XXXI

2.7K 107 44
                                    

Maraton 2/3

Kilka dni później
Weszłem na salę zobaczyć Lenę. Była poprzyłączna do mnóstwa kabelków.
Tak mi jej szkoda. Obiecuje że jeżeli się tylko wybudzi będę z nią spał, pomagał w sprawach sercowych, oglądał z nią filmy nawet te których nie lubię. Będę starał się być jak najlepszą osobą dla niej.

Złapałem jej bladą dłoń.

- Kocham Cię- szepnąłem jakbym nie chciał jej obudzić.

2 dni później

Dziś jest ten dzień mają wybudzać Lene. Jest to najgorsza rzecz. Jeżeli ją odłączą od respiratora i dziewczyna sama nie złapie oddechu to umrze. Mam taką ogromną nadzieję że on przeżyje. Gdybym ją stracił... nawet nie chce myśleć co by ze mną się stało.

-Mogę być przy odłączeniu jej?- spytałem lekarza z nadzieją.

-Kim pan jest dla Leny?- spytał doktor.

- Ja jestem jej chłopakiem- skłamałem.

Wszyscy wrócili już do Warszawy, tak naprawdę zostałem tylko ja.

-Dobrze ale proszę nic nie robić- powiedział lekarz.

Stanąłem obok jej rodziców. Widać że byli bardzo zestresowani.

***

-Proszę wyjść- pielęgniarka wyprosiła nas z sali, tak nagle wszystko zaczęło wirować. Lekarze i pielęgniarki ciagle wbiegali lub wybiegali z sali na której była Lena.

Stoimy na holu i czekamy na jakiekolwiek wiadomości. Jestem tak bardzo zestresowany.

-Mam dobre wiadomości- powiedział lekarz.

-Proszę mówić- powiedziała matka Leny.

-Dziewczyna jest w stanie sama oddychać i jej stan jest dobry, ale przez około miesiąc będzie musiała poruszać się wózkiem inwalidzkim, ponieważ jest bardzo osłabiona- powiedział lekarz.

Rodzice Leny szczęśliwi weszli na salę.

Jestem taki szczęśliwy, poszedłem sobie po gorącą czekoladę, bo kawy mam już dosyć.

Napisałem na grupie.

Mata: Lena sama oddycha!

Tymek:Jak fajnie.

Co raz bardziej tracę do niego zaufanie.

Klaudia: Jejj! Kiedy wróci do Warszawy?Powiedz coś więcej!

Szczepan: No właśnie.

Mata: Zaraz wejdę do niej na salę to wam później napiszę.

***

Weszłem na salę. Dziewczyna leżała, wyglądała jak śmierć.

-Hej- powiedziałem niepewnie.

-Hejka- powiedziała dziewczyna szeroko się uśmiechając.

- Jak się czujesz?- spytałem siadając na krześle szpitalnym.

-Trochę mnie wszystko boli- zaśmiała się dziewczyna.

-Wiesz kiedy wyjdziesz?- spytałem.

-Nawet jutro. Opowiedz co się działo przez ten tydzień.

-A więc przyjechał Tymek, Franek i Krzysiek. Każdy bardzo się o Ciebie martwił. Zrozumiałem jak mi Ciebie brakowało- opowiedziałem.

-A gdzie oni teraz są?

-Tymek wrócił do Warszawy bo przecież wydaje płytę, a gombao musieli wracać bo mama Szczepana zachorowała.

-A okej- powiedziała dziewczyna.

-Coś nie tak?- spytałem.

- Ja chcę już wracać do Warszawy.

- Nie wiem czy będziesz mogła.

- Wole wrócić, czuje że moje miejsce jest w Warszawie.

-Porozmawiam z twoimi rodzicami- powiedziałem.

-Dziękuje Michał, przekonaj ich- uśmiechnęła się słabo.

***

Mata: Lena już jutro może wyjść ze szpitala i chęć wracać do WWA ale nie wiem czy jej rodzice się zgodzą.

Klaudia: A jak się czuje?

Mata: Całkiem dobrze.

Szczepan: Jak ona wróci to Wawy to wprowadzam się na kilka dni do was to będziemy się nią opiekować.

Klaudia: Ja też się wprowadzam!

Franek:Ja też!

Tymek: Ja jeszcze nie wiem.

Mata:To będzie się działo😏

Tymek: Powinna mieć ciszę i spokój.

Szczepan: Ale jej się pewnie by nudziło, a my dotrzymamy jej towarzystwa🙂

***

Wróciłem do domu, domu rodziców Leny.

-Rozmawiałem z Leną i ona chciałaby wrócić do Warszawy- powiedziałem do jej matki.

- No dobrze, ale kto będzie się nią opiekował?- spytał ojciec dziewczyny.

- Ja i jeszcze pisałem z przyjaciółmi i oni też pomogą.

- No dobrze- odpowiedział ojciec.

- Jesteś wspaniały, nie musisz się nią opiekować i w ogóle, a ty chcesz jej poświęcić wolny czas- powiedziała matka na co się uśmiechnąłem.

Kamień spadł mi z serca. Tak się obawiałem że się nie zgodzą.

...
⬇️🌟💬

 I'M JUST A PROBLEM || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz