Rozdział LXII

2.2K 123 40
                                    

Maraton 1/3 lecimy z tym!!!
Wiem długo obiecywałam maraton, ale już się pojawił!!
************
- Lena coś się stało?- usłyszałam głos Michała, obok niego stał Krzysiek.

Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa...

-Nicc...- powiedziałam łamiącym się głosem.

W tamtej chwili moim jedynym pragnieniem było opowiedzieć wszystko Michałowi i wypłakać się w jego ramię. Czułam się taka bezradna.

Chłopaki patrzyli na mnie ze współczuciem, niezrozumieniem a ja uciekłam. Zamknęłam się w swoim pokoju, za drzwiami oczywiście chłopaki nawalali z pięści krzycząc.

-LENA! OTWÓRZ!!!CO SIĘ STAŁO?! NO KURWA OTWÓRZ!!!-krzyczeli na zmianę.

-Idźcie, chce pobyć sama!- krzyknęłam.

Pokierowałam się w stronę mojej łazienki. Jakby coś miałam swoją drugą łazienkę w pokoju, rzadko z niej korzystałam ponieważ była mała. Otworzyłam białe drewniane drzwiczki od szafki. Po chwili znalazłam żyletki.

Byłam tak zdesperowana że pod wpływem emocji zaczęłam wbijać przedmiot w mój nadgarstek.

Wspomnienia powróciły. Jeszcze gdy mieszkałam w Gdańsku stale się okaleczałam. Dawałam upust moim emocją chodź na chwilę. Zawsze zakrywałam moje ślady po cięciu. Nikt nie wiedział o tym, prawie bo moi rodzice wiedzieli. Nie mogli mi pomóc, to było silniejsze ode mnie. Nie radziłam sobie z tym. Po przeprowadzce do Warszawy się ta na szczęście zmieniło, ale teraz wszystko powraca razem z masą problemów.

Pierwsza rana...za to że ranie Krzyśka.
Druga rana...za to że nie wróciłam do Gdańska.
Trzecia rana...za to że wyrządziłam tyle krzywdy innym w moim życiu.
Czwarta rana...za to że jestem taka głupia.
Piąta rana...za to że niszcze Michałowi życie.

I wtedy zbyt mocno wbiłam swoją żyletkę przez co krew zaczęła dosłownie tryskać. Byłam taka spanikowana, nie miałam pojęcia co zrobić. Wiedziałam że za niedługo mogę stracić przytomność.

-POMOCY!- krzyknęłam na całe gardło.

Po chwili wszystko wokół mnie zaczęło wirować, pojawiły się czarne mroczki przed oczami A moje nogi odmówiły posłuszeństwa.

Upadłam z hukiem na posadzkę w łazience...

Pov Szczepan
Nie rozumiem tego co się przed chwilą wydarzyło. Lena wróciła zapłakana do domu. Gdy zapytaliśmy z Michałem co się stało to ona po prostu uciekła. Próbowaliśmy z nią porozmawiać ale na marne. Dziewczyna jest mega uparta jak osioł. Bardzo się martwię o Lenę, najgorsze jest to że nie mogę jej pomóc. Michał siedzi obok mnie, również przygnębiony.

-POMOCY!- usłyszałem krzyk Leny.

Zerwałem się z kanapy w salonie i spreentem pobiegłem do pokoju Leny.

W pokoju nie było śladu po dziewczynie.

-Tu jest!- usłyszałem głos Michała.

Weszłem do łazienki.

Moja mała, kochana Lena leżała w kałuży krwi. Michał dzwonił pod 112 A ja usiadłem na ziemi obok dziewczyny i rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie mogłem patrzeć na ten widok. Co zrobiłem nie tak? Nie mam pojęcia, ale gdy wszystko się ułoży będę więcej z nią rozmawiać bo jak dotychczas za mało czasu spędzaliśmy sami.

***
Zostaw po sobie ślad i leć dalej➡️
Jeszcze dziś dwie części🙂

 I'M JUST A PROBLEM || MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz