There's a humming in the restless summer air
And we're slipping off the course that we prepared
But in all chaos, there is calculation
Dropping glasses just to hear them break
You've been drinking like the world was gonna end (it didn't)
Took a shiner from the fist of your best friend (go figure)
It's clear that someone's gotta go
We mean it but I promise we're not meanAnd the cry goes out
They lose their minds for us
And how it plays out
Now we're in the ring
And we're coming for bloodYou could try and take us (oh-oh)
But we're the gladiators (Oh! Oh!)
Everyone a rager (oh-oh)
But secretly they're saviors
Glory and gore go hand in hand
That's why we're making headlines (Oh! Oh!)
You could try and take us (oh-oh)
But victory's contagious***
Logan
Oparłem się o zimną ścianę, odpalając cygaro i zerkając na zegarek. Od trzech godzin Sinthea powinna już tu być, co mnie niepokoiło. Po dłuższym czasie spędzonym w lesie, podczas którego udało nam się dotrzeć do kilku jeleni i rzadszych gatunków ptaków czy zwierząt, musiałem wracać, bo obiecałem Charles'owi, że pomogę mu w szkole, a Sin powiedziała, że zostanie jeszcze godzinę, po czym spokojnie wróci. I coś jej chyba wypadło, bo jak jej nie było, tak jej nie ma.
Nie mając nic innego do roboty, wróciłem myślami do polowania. Wiedza i umiejętności Sin były czasami bardzo zaskakujące. Ona sama była zagadką, którą rozwiązuje się małymi kroczkami i bardzo w nią wciąga, powodując, że nie chce się kończyć przed poznaniem całej prawdy. Była naprawdę intrygująca...
Pomachałem głową na boki i westchnąłem. Innym razem będziesz to roztrząsać, Logan. To nie temat na teraz. I tak najważniejsze pytanie wciąż brzmi: gdzie, do kurwy nędzy, jest Sinthea? Wbrew pozorom, martwiłem się o nią, chociaż wiedziałem, że da sobie radę w niejednej trudnej sytuacji.
Dopaliłem cygaro i kiedy miałem wracać do szkoły, wyczułem krew i pot, wymieszane z tak znanym mi zapachem tytoniu, smaru i chryzantem. Od razu ruszyłem w stronę, z której stawał się coraz mocniejszy, z ciężko bijącym sercem i lekką paniką.
O jedno z drzew opierała się Sinthea, ledwo stojąc. Ciężko oddychała, była ubrudzona swoją krwią. Podbiegłem do niej i złapałem sekundę przed jej upadkiem, utrzymując ją na chwiejnych nogach.
- Ja pierdole, Sin, coś ty odjebała? – zapytałem, stawiając ją do pionu i pozwalając oprzeć się o mnie, kiedy jej nogi ciągle się trzęsły. Starałem się nie pokazywać jej jak bardzo się boję, bo to ostatnia rzecz, jaka była potrzebna w tej sytuacji.
- James..? – szepnęła, odwracając głowę w moją stronę i mrugając kilka razy, żeby skupić wzrok na mnie. Widziałem w jej oczach gniew i szaleństwo, które powoli blakło, razem z coraz większym upływem krwi.
W pierwszy odruchu, chciałem ruszyć na kogoś, kto jej to zrobił. Zabić go z jeszcze większym okrucieństwem. Ale pomoc jej była teraz ważniejsza. Cholera, naprawdę nie wiedziałem, że tak bardzo mi na niej zależy. Wystraszyła mnie prawie do śmierci.
- Nie powinno cię tu być. – mruknęła, próbując wyswobodzić się z moich rąk, co dość opornie jej szło.
- Nie pierdol głupot, nawet nie chcę myśleć, co by było gdybym cię tu nie znalazł. Co się stało?
Ponownie prawie upadła, na co złapałem ją i pomogłem usiąść, opierając jej plecy o drzewo. Odchyliła głowę w górę, biorąc szybkie i płytkie wdechy. Pot spływał z jej czoła, mieszając się z krwią. Zaciskała szczękę, przykładając prawą rękę do lewego barku, skąd wypływało najwięcej krwi. Musiało cholernie boleć, a jedyne co mogłem zrobić, to patrzeć jak cierpi.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
Fiksi PenggemarSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...