24 \\ THE „FUCK YOU I GROWL BETTER" COMPETITION

316 17 21
                                    

Load up on guns, bring your friends
It's fun to lose and to pretend
She's over-bored and self-assured
Oh no, I know a dirty word

Hello, hello, hello, how low
Hello, hello, hello, how low
Hello, hello, hello, how low
Hello, hello, hello

***

Wyszłam na dwór, korzystając z wolnego, pozwalając by chłodne powietrze nieco mnie otrzeźwiło po kolejnej nieprzespanej nocy i podeszłam do James'a, który stał niedaleko obserwując jak klasa, z którą miał lekcje zapierdala wokół jeziora.

- Dzień dobry. – powiedział, krzyżując ręce na piersi i zerkając na mnie.

- Dla kogo dobry, dla tego dobry. – burknęłam, otwierając puszkę i wlewając energetyka do kawy, którą trzymałam w dłoni.

- Nie przesadzasz z kofeiną?

- Skądże znowu. - wzięłam kilka łyków, po których na mojej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia na smak, ale muszę jakoś przeżyć, jeśli nie chcę paść ze zmęczenia. – Chcesz spróbować?

- Nie, dzięki. Po twojej minie widzę, że smakuje jak gówno i niekoniecznie chcę też to poczuć.

- Twoja strata. – wzruszyłam ramionami, biorąc kolejne łyki. – Ile będą jeszcze tak latać?

- Bo ja wiem, kazałem zrobić dwadzieścia okrążeń.

- Niezły wycisk im dajesz, panie profesorze.

- Jakiś problem?

- A broń Boże. – prychnęłam, unosząc ręce w górę.

Zmarszczyłam brwi, kiedy moje zmysły nagle zaczęły wariować, a po chwili skoczyłam na James'a, powalając na ziemię sekundę przed przeleceniem nad nami sztyletu, który wbił się w drzewo za nami. Przeturlaliśmy się kilka metrów, by w końcu zatrzymać ze splątanymi nogami, mną na górze i szaleńczo bijącym sercem. Warto też wspomnieć, że moja kawusia wylądowała rozlana na ziemi.

- W porządku? – zapytałam, unosząc się na rękach, które trzymałam na jego klatce piersiowej i lekko sycząc na ból żebra po tak gwałtownym ruchu.

- Tak..? – uniósł brew, mierząc mnie spojrzeniem i ściągając dłonie z mojej talii. – Co to, kurwa, było?

- Twoje dwustuletnie dupsko nie zarejestrowało lecącego na nas sztyletu?

Uśmiechnęłam się sarkastycznie, po czym wstałam, chociaż nie przeczę, było wygodnie. Podałam mu rękę pomagając się podnieść i podeszłam do lśniącego sai, połowicznie wbitego w drewno.

- Ktoś nas zaatakował?

- Tylko dla zabawy. – prychnęłam.

Wyjęłam sztylet, odwróciłam się i rzuciłam go prosto w stronę, z której przyleciał. Wiedziałam, że właścicielka wciąż tam jest dzięki zmysłom więc najpierw wykonałam ruch, a dopiero potem spojrzałam prosto na Hank'a, który zrobił szybki unik, by Elektra stojąca za nim złapała go centymetry przed swoją twarzą.

- Kto to jest? – zapytał ze zdziwieniem James, obserwując nowo przybyłych. – Niebieski Yeti i Czerwony Kapturek?

- Świetne porównanie. – zaśmiałam się, kierując w ich stronę. – Ale nie.

Ponownie spojrzałam na Hank'a, ubranego jak zwykle w garnitur i z nieco inną fryzurą niż zapamiętałam, ale bardzo mu pasowała. Elektra natomiast miała na sobie nieśmiertelne czerwone spodnie i krótki top, który mocno kontrastował z jej czarnymi włosami, których niektóre kosmyki opadały na jej klatkę piersiową. Sztylety miała już schowane do kabur na pasku.

SILVERCLAW | WolverineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz