I let it burn,
You're no longer my concern,
Faces from my past return,
Another lesson yet to learn.That I'd fallen for a lie,
You were never on my side,
Fool me once, fool me twice,
Are you death or paradise?
Now you'll never see me cry,
There's just no time to die.No time to die.
No time to die.***
Przekręcałam się z boku na bok, nie potrafiąc spać. Czułam się coraz gorzej, słabiej, ale nie poddawałam się, chcąc wytrwać do jutra i odkrycia pierwiastka. Westchnęłam, przykładając dłoń do rozpalonego i spoconego czoła, kiedy usłyszałam krzyk i warczenie, a po chwili odgłos metalu.
Gwałtownie podniosłam się do siadu, zbierając resztę swoich sił i wstałam z łóżka, by podpierając się ścian, wolno dojść do pokoju James'a. Musiał mieć koszmar, a ja nie zostawię go tak samego.
Otworzyłam drzwi i wsunęłam się do środka, opierając na ścianie. Podeszłam do jego łóżka i westchnęłam smutno, widząc jak rzuca się z wysuniętymi szponami. Wyjątkowo chujowy koszmar. Wyciągnęłam dłoń i położyłam na jego ramieniu, potrząsając nim lekko, co dało skutek odwrotny od zamierzonego, bo po chwili odskoczyłam, sycząc i łapiąc się za rękę, próbując równocześnie utrzymać równowagę i odzyskać widzenie, kiedy mroczki, na nagły ruch, zasłoniły mi oczy.
- Auć. – spojrzałam na lewą rękę, na której widniały trzy małe nacięcia. – O ty chuju muju. Tak chcesz się bawić?
Pokuśtykałam do jego szafy, otwierając ją i szukając ważnego dla realizacji mojego planu przedmiotu. Mój wzrok trafił na jego glany, a na ustach pojawił mi się diabelski uśmiech. To będzie jeszcze lepszy plan.
Wzięłam ciężkiego buta do prawej ręki i odwróciłam się, po czym wycelowałam i rzuciłam. Tak jak się spodziewałam – but majestatycznie wylądował na jego twarzy, budząc go w pełni, bo warknął i usiadł w pozycji gotowej do odparcia ataku, rozglądając się nieco nieprzytomnie.
- Co do kurwy? – mruknął, nie zauważając mnie.
- Spokojnie, drugi but cię nie zaatakuje. – powiedziałam, podczłapując bliżej niego, nie oddalając się od ściany, na co uniósł brew.
- Sin? Co ty tu robisz?
- Wyciągam cię z koszmaru. Nie musisz dziękować.
- Rzucając we mnie butem?
- Dziabłeś mnie szponami, jak niby miałam inaczej?
- Zraniłem cię?
- Nic mi nie jest.
Jak na zawołanie, mój wzrok spowiły ciemności, wszystkie mięśnie stwierdziły, że zrobią sobie wolne i oblał mnie pot, na nagłe zimno, które mnie oplotło. Straciłam równowagę i z głuchym jękiem upadłam na swój głupi ryj. Uh, chyba powinnam być milsza dla siebie.
- Thea? – poczułam, jak Logan odwraca mnie na plecy, za co byłam wdzięczna, nie mając siły na zrobienie tego samemu. Czułam ból w każdym zakamarku ciała więc po upadku nic się nie zmieniło. Jedynie moje położenie.
- Tak mam na imię. – westchnęłam. - Wykituje zaraz. W takim stanie jedyne co mogę jutro zrobić to umrzeć, a nie odkryć jebany pierwiastek.
- Wypijesz koktajl to dostaniesz lekkiego kopa. Przyślę ci kogoś do pomocy, kiedy będę na lekcjach.
Nie odpowiedziałam, wzdychając. Świetnie.
James zlustrował mnie wzrokiem, po czym wziął na ręce wstając i kładąc na łóżku. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, będąc zbyt zaskoczoną na ten gest, ale nie protestowałam. Przykrył mnie kołdrą, a sam położył się obok, kładąc ręce pod swoją głową.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
Fiksi PenggemarSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...