Maybe I'm foolish, maybe I'm blind
Thinking I can see through this and see what's behind
Got no way to prove it, so maybe I'm lyingBut I'm only human after all
I'm only human after all
Don't put your blame on me
Don't put your blame on me***
- Tak mam na imię. – wywróciłam oczami, otrzepując ubrania i po chwili siadając obok James'a.
- Jakim cudem... Jak? – jąkał się Tony, patrząc na mnie z niezrozumieniem.
- Braciszku... Każdy z nas tutaj jest mutantem. To szkoła dla mutantów. Dziwne by było, gdybym nim nie była. Nie przeczę, nie zachowałam się fair wobec ciebie nie mówiąc ci o tym, ale... Każdy ma w życiu rozdział, którego nie czyta się głośno. Rozdział, wspomnienia i pozostałości.
- Nie byłbym tego taki pewien. – wymruczał urażonym tonem.
- Nie pierdol Stark, twoja broń była sprzedawana na czarnym rynku, aż w końcu sam nią oberwałeś. To na pewno nie są miłe wspomnienia. – warknął James, splatając nasze dłonie pod stołem.
- Język. – wtrącił się Steve.
- Oh, dajże już spokój. – mój luby wywrócił oczami.
- Sprawy rodzinne załatwicie później, chociaż nie przeczę, że jestem zaskoczona niewiedzą Tony'ego. – odezwała się Natasha. – Możemy dowiedzieć się coś więcej o tym miejscu? Kto tu rządzi, czy rząd o tym wie, kim dokładnie jesteście?
- Charles, którego poznaliście wczoraj jest dyrektorem i założycielem. – wyjaśniła Jean. – Jesteśmy X-Men, drużyną pomagającą kiedy zwykli ludzie nie dają rady, a także kiedy inni mutanci są w niebezpieczeństwie bądź, kiedy oni są niebezpieczeństwem. Rząd wie, że istniejemy, cały czas staramy się poprawić z nim stosunki, jednak nie jest on naszym zwierzchnikiem.
- Jeśli bylibyśmy na ich zawołanie, mieliby możliwość zdecydować kto jest dobrym, a kto złym. A jak wszyscy wiemy z doświadczenia, rząd jest chujowy w takich sprawach. – uzupełniłam.
- Prześladowanie mutantów natomiast bardzo nam szkodzi w tych stosunkach. – włączył się Scott. – Wystarczy jeden malutki błąd, jedno potknięcie i wszyscy lądujemy pozamykani. Może i mieszkamy w sporej posiadłości, ale nasze problemy są o wiele większe. Dlatego przede wszystkim, nie zabijamy. Nawet tych złych. Nie potrzebujemy złego rozgłosu.
Nie wiedząc czemu, dostałam nagłego ataku kaszlu, podobnie jak James.
- Nie mogą was zamknąć. – Clint zmarszczył brwi. – Przecież wtedy zamknęliby Steve'a czy Bruce'a, a na to nie mogą sobie pozwolić.
- Steve i Bruce nie są mutantami. – wyjaśniłam. – Są zmutowanymi. Owszem, gen X wyewoluował, ale za sprawą eksperymentów, nie dostali tego w bonusie od rodziców.
- Jest jakaś różnica?
- Spora.
- A ty, kim jesteś? – cicho zapytał Tony, mierząc mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Tym i tym.
- Jak?
- Mam kilka naturalnych mocy, a resztę dostałam... W sporym zestawie niemiłych rzeczy. Ale nie o mnie mieliśmy mówić.
- Racja. – zgodził się Steve, wyglądając na jedynego z nich, który rozumiał co mówimy, a najważniejsze, rozumiał moje działania. Nie powiem, lekko mi ulżyło. – Co wiemy o wczorajszym ataku?
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...