I've made mistakes
Lord struck me down
Caught in a landslide
lost underground
I hear them gates
swing open loud
Come close to midnight
hell fade me downAnd then my eyes got used to the darkness
And everyone I know
Was lost and so long forgotten after you
Now would you pray before you twist the knife?Yeah, would you take my hand, then take a life?
I'm too damn young to give up on the night
I'm used to the darkness, I'm used to the darkness***
Przez kolejne kilka dni nie mogłam w zasadzie narzekać na nudę. Domino zaciągnęła mnie na wielkie zakupy, widziałam się z Ray'em, nawet dorobiłam się kolejnej dziary. Nie twierdzę, że było mi teraz łatwo, ale dzięki rozchwytywaniu przez przyjaciół mogłam skupić myśli ma czymś innym niż ból i smutek. I byłam im za to cholernie wdzięczna, bo tylko dzięki nim nie było ze mną bardzo źle.
Akurat dzisiaj wypadało święto Dziękczynienia więc szliśmy do Wade'a z czego strasznie się cieszyłam, bo nie widziałam się z Vanessą sto lat. No i z tym dzieciakiem z okropnym imieniem, co ciągle jest mu wypominane. Ah, biedny Russell.
Doppinder proponował żeby nas podwieźć, ale mimo zimy stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Za namową Domino skoczyliśmy jeszcze po kawę, która teraz przyjemnie grzała mnie w dłoń. Metalową ręką natomiast w zasadzie grzałam kawę, używając nagrzewania, które zazwyczaj przydawało się do lutowania. Pamiętajcie, jeśli cos jest głupie, a działa, to nie jest głupie. Pomijając Tony'ego. On działa i jest głupi równocześnie.
- No i ogarnijcie to. – rozgadał się Wade. – Byłem wtedy jeszcze w armii i miałem wartę. No i widzę jakiegoś chujka który kradnie trzy naboje i spierdala, to ja za nim. Ale mimo wszystko moja kondycja wtedy nie należała do najlepszej, no to po kilku minutach odpadłem, ale powiedziałem sobie, że go doścignę i chociaż zapytam dlaczego, kurwa, kradnie trzy napoje, a nie cały magazynek. No więc trenuje, trenuję, aż jakiś czas później znowu mam wartę i ten sam skurwysyn podkrada trzy naboje i leci, to ja za nim. Warto dodać że było to w Kanadzie, a jak wiadomo są tam kaniony małe i duże. I tak biegniemy, już go doganiam, przed nami widzę kanion nie duży, ale z cztery metry ma. To myślę no kurwa, zaraz cię będę miał, a on zamiast się zatrzymać to przyspiesza i przeskakuje. No to ja mówię kurwa tak nie będzie i zaczynam trenować skoki w dal. Mój dowódcą był wtedy wniebowzięty, bo ponoć jak był dzieckiem to je trenował. I wracając, znów warta, znów kradnie, to lecimy w długą, przeskakujemy kanion, biegniemy dalej, a tam jezioro. No kurwa, nie umiem tak dobrze pływać żeby je przepłynąć, to lecimy od początku. Kolejny miesiąc, znowu biegniemy, skaczemy, tym razem płyniemy, ale kurwa ten chujek wspina się po pionowej ścianie. No to znów od początku, uczymy się wspinania. Jakiś czas później znów wszystko tak samo. Zapierdalamy, skaczemy, płyniemy wspinamy się, jesteśmy na szczycie, a ten skurwysyn z dupy, nie dosłownie oczywiście, chociaż nie wiem...
- Do sedna, Wade! – ponagliła Neena.
- No i wyciągnął katanę. Za pierwszym razem odskoczyłem przed ostrzem, a potem jebnął mnie w łeb i odpłynąłem. Więc lecimy od początku, ale tym razem mam przy sobie pierwszą katanę. Sprintujemy, skaczemy, płyniemy, wspinamy się, a na szczycie walczymy na śmierć i życie, aż udaje mi się wytrącić mu katanę i rzucić na ziemię. I stoję przy nim, i pytam się po kiego chuja kradnie trzy naboje zamiast magazynka.
- I?
- Powiedział, że odpowie jeśli dam słowo, że nikomu o tym nie powiem.
- I? – zapytałam z uniesioną brwią.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...