Put an X on my chest, on my chest
But I'm still standing 'cause I won't forget
The hell on earth you put me through
I'll save myself in spite of youSmoke, fire, it's all going up
Don't you know I ain't afraid to shed a little blood
Smoke, fire, flares are going up, flares are going up***
- Charles masz chwilkę? – wychyliłam głowę zza drzwi, zerkając na Xavier'a.
- Tak, chodźcie. – uśmiechnął się, odkładając jakieś papiery. – Czekałem na was.
Oczywiście. Prychnęłam i weszłam do środka, a zaraz za mną Tari. Wskazałam mu fotel, a sama stanęłam przy oknie, zerkając na podwórko. Nie muszę chyba mówić, kogo wypatrywałam.
- To jest Tari, nowy uczeń. – odezwałam się w końcu, przenosząc wzrok na pozostałą dwójkę. – Tari, to Charles Xavier, dyrektor.
- Witamy w szkole dla uzdolnionej młodzieży. – Xavier zwrócił się do niego. – Jaki jest twój dar?
- Potrafię wytworzyć ogień. – mruknął niepewnie.
- Szczególnie kiedy targają nim emocje. – dopowiedziałam. – Prawie mnie spalił ze zirytowania. Potrzebuje dużej pomocy, najlepiej od kogoś o podobnej mocy, bo jedyne co może dostać ode mnie, to pomoc psychologiczna. Nie znam się na mocach niematerialnych, a już szczególnie piromantycznych.
- To prawda. – zmarszczył brwi Charles. – Myślę, że jestem w stanie sprowadzić kogoś o podobnym darze.
- Błagam, powiedz, że nie myślimy o tej samej osobie...
- To zależy, czy myślisz o Shiro.
- Kurwa. – mruknęłam, kręcąc głową na boki. Czyli zrobi się tu niezły burdel, nie tylko w przenośni. – Bierzesz odpowiedzialność za jego śmierć, jeśli James albo Scott się do niego dobiorą.
- Nikt się do niego nie będzie dobierał.
Oprócz uczennic, które stworzą kolejny obóz fanek i wojna Logan vs Scott będzie miała trzeci front. Cudownie, sam chaos i zniszczenie. Nie wiem ile razy już to mówiłam, ale niesamowicie cieszę się, że uczniowie nie wiedzą o moim wyostrzonym słuchu. Najzabawniej jest w listopadzie i grudniu, słuchając ile wytrwali w tych durnych wyzwaniach. Kto to wymyślił w ogóle?
- ...i papiery załatwimy po badaniach. – dyrektor tłumaczył, sprawdzając coś na komputerze. – Jean się tobą zajmie, powinna być w laboratorium.
- Zaprowadzę cię tam zaraz i zostawię w jej rękach. – wtrąciłam się. – Nic ci nie zrobi, chyba, że ją wkurzysz. Wtedy jest koszmarna. Potem cię oprowadzę, może być?
- Pewnie. – odparł, nerwowo trąc rękami.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, chcąc pokrzepić. Podczas lotu do Nowego Yorku ucięliśmy sobie długą pogawędkę, po której młody zdawał się bardziej do mnie przekonać i nieco zaufać. Przed nami jeszcze długa droga, ale to dobry początek.
- Thea, muszę przy okazji zapytać, jak twoje bariery? – zwrócił się do mnie Charles.
- Stabilnie. – westchnęłam. – Czasami śnię wspomnienia innych, ale coraz rzadziej mi się to zdarza. Wracam na dobrą ścieżkę.
- Cieszy mnie to. Ale wygląda to podobnie do przypadłości Rogue. Ona też śni sny świadomości, które pojął jej umysł.
- Moja utrata kontroli nie umywa się nawet do tego, co Ruda musi znosić. Ale porozmawiam z nią, jeśli ma to coś dać. Wracając do Tari'ego, do jakiego pokoju mam go przydzielić?

CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...