Now I, I am the one who kills
Don't think I can? I will
A lion and its prey
I'm waiting for the time to pounce, okay
Cover it up with paint
Smile and play the saint
I'm coming for your throat
Point and aim andWatch it go down in flames
I'm just a bit insane
If this is what love is, I want all of it
Subscribe me to the pain
Who says that playing nice
Is always the best advice?
Sometimes the only cure for the lonely pays the price***
Wielkanoc. Niby zwykłe święta, ale pierwszy raz spędzam je w towarzystwie super bohaterów, którymi nie są X-Men'i, co jest całkiem miłym zaskoczeniem. Pomijając niekomfortową sytuację, kiedy Peter stwierdził, że dzień wcześniej trzeba odwiedzić rodziców więc zrobiliśmy sobie wycieczkę po grobach starych niektórych z nas. Było drętwiej niż na stypie i okazało się, że jedynie rodzice Thor'a żyją. Zaskakujące, jak na dziewięć osób.
Ku niezadowoleniu, Tony musiał dotrzymać słowa więc Bucky siedział razem z nami przy stole, między Steve'm i Natasha'ą, lekko zestresowany.
- Więc mówisz, że pracujesz w szkole? – zapytał Clint. – Nie nudzi ci się tam? Jesteś świetnym konstruktorem, jakiś uniwersytet czy firma zabiliby za ciebie.
A potem zginęliby przeze mnie i Stryker'a, który znalazłby mnie z łatwością.
- Wolę pracować w szkole niż w korpo. – wzruszyłam ramionami. – Tam są obcy dla siebie ludzie, a my tworzymy lekko świrniętą rodzinę. Mam tam osoby, które kocham, szanuję. Mentorów, przyjaciół, uczniów polegających na mnie. Nie ma żadnych podziałów, „bo on dziwnie wygląda" albo dziwnie się zachowuje. Żadnej dyskryminacji. Wspieramy się, walczymy za siebie, uczymy się wzajemnie.
- Cieszę się, że istnieją jeszcze takie miejsca. – Kapitan posłał mi uśmiech. – W tych czasach, musimy się wspierać żeby przetrwać.
Zapanowała cisza, ale nie oponowałam. Zgadzałam się z tymi słowami, w końcu całe moje życie polega na walce o przetrwanie. Nie podoba mi się tylko, że coraz więcej osób też o to walczy.
- To może się napijemy? – przerwał Tony, wstając od stołu.
W jego ślady poszli faceci, pomijając Steve'a i Bucky'ego, którzy postanowili posiedzieć tylko we dwie osoby. I właśnie tak zostałam z Natasha'ą. To chyba odpowiedni moment na zakończenie naszej gierki.
- Napijesz się? – zerknęłam na nią, unosząc brew.
- Nie z nimi. – zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem. – Masz ochotę na rosyjską wódkę?
- Zawsze i wszędzie.
Skinęła głową i wstała, a ja ruszyłam za nią. Z tego co wywnioskowałam, kierowałyśmy się do jej pokoju. Robi się ciekawie.
I rzeczywiście, po chwili weszłyśmy do skromnie urządzonej sypialni, utrzymanej w ciemnych kolorach. Mój klimat. Romanoff wskazała mi jeden z foteli, a sama podeszła do łóżka i wysunęła spod niego spory karton zapełniony butelkami. No nieźle. Założę się, że żaden z Avengers'ów nie ma o tym pojęcia, może oprócz Clint'a.
Zajęła miejsce naprzeciwko mnie, podając mi jedną z butelek i znów zaczęłyśmy mierzyć się wzrokiem. Nie chciałam mówić pierwsza, ale skoro jestem gościem, a do tego dała mi wódkę, wypadało by.
- Jest jakiś powód, dla którego odkąd się tu pojawiłam, obserwujesz mnie? – zapytałam, na co uniosła brwi w zaskoczeniu więc dodałam. – Jestem spostrzegawcza.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanficSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...