28 \\ THE BAD AND THE GOOD BUT I THINK IT'S OKAY

294 14 2
                                    

I hear the wind call your name
It calls me back home again
It sparks up the fire - a flame that still burns
Oh it's to you I'll always return
I still feel your breath on my skin
I hear your voice deep within
The sound of my lover - a feeling so strong
It's to you - I'll always belong

Now I know it's true
My every road leads to you
And in the hour of darkness darlin'
Your light gets me through

***

Widziałam światło, blask, oślepiające mnie i otaczające. Nie byłam pewna czy widzę wyraźnie, czy nie. Nie czułam ciała, miałam wrażenie, że dryfuję w pustce. Tak wygląda piekło? Bo jeśli mam w taki sposób spędzić wieczność, to już wiem dlaczego ludzie tak bardzo się tego obawiali. Zaraz, piekło? Umarłam? Dla... Dlaczego?

Zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie co się stało. Byłam w swoim pokoju, w nocy, otoczona przez demony. Bałam się. Przypominałam sobie strach jako wręcz namacalny. A potem uspokoiłam się, czułam ulgę, tylko dlaczego? Co ją spowodowało?

Skupiłam się mocniej, próbując przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów. Butelka, siedzenie na parapecie, błysk w ciemności. Błyskał jakiś przedmiot. Jesteśmy krok bliżej, Sherlock'u. Co może wyglądać tak w ciemności?

Ostrze.

Kurwa, ostrze! To był sztylet!

Wraz z tym odkryciem, część wspomnień wróciła, przygniatając mnie swoim ciężarem. Znowu próbowałam się zabić. Tylko, czy tym razem się udało? Byłam przerażona. Kurwa mać! Wzięłam głębszy wdech, a po chwili poczułam ból lewej ręki. Jeśli umarłam, nie powinnam go czuć, prawda?

Zamrugałam, wyostrzając sobie wzrok i już wiedziałam. Biel była spowodowana żarzącym się światłem lampy wiszącej prosto nade mną. A skoro lampa była prawdziwa, musiałam być też ja. W końcu myślę więc jestem, tak?

I myślę więc czuję, dopowiedziałam, czując coraz większy ból, palący wręcz. Nie wytrzymałam, kiedy ból stał się podobny do tego, który czułam przy stracie ręki. Poderwałam się gwałtownie w górę, krzycząc krótko, a po chwili kaszląc na ból nieużywanego gardła. Zamrugałam kilka razy, przełykając ślinę i z ulgą przyjmując powolne odejście agonii mojej ręki. Co nie znaczyło, że moje zdziwienie zniknęło. Wręcz przeciwnie, zasypały mnie kolejne wspomnienia, powodując krótki uścisk wokół mojej głowy pod ich nagłym natłokiem.

Kolejne samobójstwo, kolejne przeżycie, tyle że tym razem czułam wygraną. Chociaż patrząc na jej cenę...

Odwróciłam głowę w lewo, spoglądając na obandażowaną rękę przypiętą kajdankami do barierki łóżka z kroplówką w zgięciu łokcia. Gdzie nie gdzie biel zaszła czerwonym kolorem mojej krwi, ale nie było aż tak źle. Tak myślałam, dopóki nie zerknęłam na podłogę. Srebrna posadzka zniknęła, przykryta szkarłatną, zaschniętą cieczą i tuzinem równie czerwonych opatrunków.

- O kurwa. – powiedziałam, przykładając do twarzy prawą dłoń i przymykając oczy.

- Dokładnie. O. Kurwa. – usłyszałam wkurzony głos, na co podskoczyłam z wystraszenia, a moje serce zabiło dwa razy mocniej, bym po chwili mogła spojrzeć prosto na wkurzo... wkurwionego Scott'a, stającego obok mnie z rękami zaciśniętymi w pięści. Jestem pewna, że gdyby zdjął teraz okulary, zamiast laserów, jego oczy ciskały by we mnie pioruny. – Możesz mi powiedzieć, co sobie do kurwy nędzy myślałaś, kretynko!? Że co, podetniesz sobie żyły i wszystko zniknie?!

Odsunęłam się lekko od niego, krzywiąc na głośność jego krzyku i spuściłam głowę, nie wiedząc w zasadzie co powiedzieć. Nie myślałam było by akuratną odpowiedzią. Albo myślałam aż za dużo.

SILVERCLAW | WolverineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz