Diablice pokazują swoje rogi
Ja nigdy nie chciałem nawet ich zdobyć
Zalewamy grzech Redbull'em
I czasem czuję, że to jedyny sposób
Żeby stamtąd uciec
Między piekłem, a niebem
Nie wiem nawet czy chcę na ziemię zejść
Tu gdzie ciężko złapać tlen
Więc tym oddychamy już codziennie, ejNocą tańczą demony, całując się w agonii
Patrzą na mnie jak na zdobycz
Wokół krążą anioły, wirując jak narkotyk
W tle leci hit co dosyć ma go pół kraju
A reszta nie może przespać nocy***
Zaciągnęłam się mocno i uniosłam głowę, wydychając dym w górę. Coś jest na prawdę nie tak. Cholera, patrząc w niebo mogłam zobaczyć, że zwiastuje się coś nieciekawego. Ciemne chmury zasłoniły gwiazdy i raz na jakiś czas mogłam dostrzec tylko księżyc, nieśmiało wychylający zza nich, jakby ostatkiem sił chciał mnie ostrzec. I, cholera, udało mu się, bo zimny dreszcz na moim karku nie mógł zwiastować niczego innego prócz kłopotów. Do tego lodowaty wiatr szalejący dookoła stwarzał wrażenie jeszcze większego napięcia i strachu.
Moją głowę zaprzątał teraz tylko James. Nie znam go od dzisiaj i wiem, że takie zachowania nie leżą w jego naturze. Do tego takie szybkie zaufanie tej suce? Westchnęłam, przenosząc wzrok na nieśmiertelniki, które połyskiwały w mojej dłoni. Miałam na nie patrzeć kiedy będę czuć się samotna, ale teraz kiedy to robię, czuję się tak jeszcze bardziej. Minął tydzień i nie zamieniliśmy ze sobą nawet zdania. Nie chciałam tego przyznawać, ale bolało mnie to coraz bardziej. Tęskniłam za nim cholernie mocno, ale nic nie wskazywało na to, że on za mną też. Cóż więc innego mi zostało od siedzenia po nocach i wypalania fajki za fajką?
Siedem pieprzonych dni mijaliśmy się na korytarzach bez żadnego słowa, ba, nawet powitania. Dzień w dzień siedziałam sama w Danger Room'ie, wyżywając się i ćwicząc prawie do nieprzytomności, podczas gdy na sali obok nasze gołąbeczki wesoło powtarzały ciosy i kopnięcia, zapewne z przednią zabawą. Mdliło mnie na samą myśl o nich. Blondyna aż za bardzo się u nas zadomowiła.
Jedyne co mnie pocieszało to to, że za kilka dni wracają Scott i Jean, co jest równoznaczne z odejściem Blaire. Skreślałam dni w kalendarzu, odliczając do ich powrotu! Nigdy nie sądziłam, że aż tak będę się cieszyć na powrót Summers'ów. Ah, do tego jeszcze nagłe zainteresowanie się nami przez TARCZĘ. Przysięgam, że jeśli chociaż jedna śrubka w wózku Charles'a drgnie, zrobię im drugi Ragnarok. A rozróba jest akurat czymś, na czym się znam i czego mi brakuje.
Odwróciłam gwałtownie głowę i uniosłam brew na widok czwórki stażystów, cicho idących drogą i mijających mnie bez wiedzy. A ci dokąd o tej porze? Nie dość im kłopotów?
- Zazwyczaj przed łamaniem zasad, powinno się je przeczytać. I przygotować. – powiedziałam, na co podskoczyli wystraszeni, odwracając się w moją stronę.
- Ten, bez ryzyka nie ma zabawy? – Kitty próbowała uratować sytuację, na co prychnęłam.
- Gdzie idziecie?
- Yyy...
- Gdzie.
- Do klubu?
Westchnęłam i przejechałam dłonią po twarzy. Spojrzałam na szkołę, a potem znowu na nich. Każdy był kiedyś młody i łamał zasady. Niech mają coś z życia. Wyrzuciłam końcówkę papierosa i podeszłam do nich, zakładając ręce na piersi.
- Słuchacie się mnie, ja wybieram wam picie i przed świtem wracamy, jasne?
- Co? – zapytali na raz, na co wywróciłam oczami.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...