You wanted perfect
You got your perfect
But now I'm too perfect for someone like you
I was a dandy in your ghetto with
A snow white smile and you'll
Never be as perfect whatever you doWhat's my name, what's my name?
Hold the S because I am an AINT
What's my name, what's my name?
Hold the S because I am an AINT***
Sinthea
- Gdzie idziemy? - zapytał mnie James, kiedy ciągnęłam go przez korytarze piwnicy.
- Do DM. Ruda ma zajęcia na sali. - warknęłam.
- Sin...
- Siedź cicho.
Rzuciłam mu przelotne spojrzenie, kontynuując drogę. Tak, byłam wkurwiona. Ale on tak samo. Cała sytuacja była pokurwiona, ale nie chciałam dać się ponieść emocjom. To, co mogłoby się wydarzyć pod ich wpływem, prawdopodobnie nie przyniosłoby nic dobrego.
W końcu stanęliśmy przed celem drogi. Miałam wrażenie, że drzwi otwierają się jak w zwolnionym tempie, światła zapalają leniwie, jakby od niechcenia, aż w końcu spokojnie mogliśmy wejść do srebrnej sali.
- Co tu robimy? - Logan rzucił mi pytające spojrzenie.
- A co się tu robi? - odpowiedziałam, unosząc brew. - Walczymy.
- Wiem, że prawie zabiłem twojego brata, al-
- Jeśli teraz zaczniemy się o tym kłócić, nikt nie wyjdzie stąd zadowolony. Więc po prostu najpierw wyładujmy emocje.
- Może być.
Bez ostrzeżenia zaatakował mnie swoimi pazurami, co zgrabnie ominęłam, marszcząc brwi. No nic, targają nim emocje, ma do tego prawo. Pokiwałam głową skupiając się na walce i ponownie robiąc unik. Warknęłam i zmieniłam się w diament, a potem pół tygrysa, dosięgając go pazurami.
Zaczęliśmy szybko lawirować, pozwalając wszystkim emocjom na wypłynięcie. Ciosy były sprawne, płynne i silne. Żadne z nas nie chciało przegrać. Zażarcie atakowałam go, starając się jak najlepiej unikać jego szponów.
Jednak mimo wszystko, zdawało mi się, że James nie walczy tak agresywnie przez emocje. Znam go, wiem doskonale jak zachowuje się na treningach, jak walczy pod wpływem emocji i nie było to to. Nie, to był jeszcze większy płomień dzikości w jego oczach. Jasno się tlił, pochłaniając racjonalne myślenie i dziwnie rozjaśniając jego tęczówki. Przemawiał przez niego i kierował ciałem, nie pozwalając na uległość, spokój. Podsycał jego zwierzęcą cząstkę. Tylko dlaczego tak było?
Mijały minuty, a ja zauważyłam też, że Logan zachowuje się coraz bardziej agresywnie i dziko. To chyba odpowiedni moment żeby zakończyć walkę nim ucierpi ktoś jeszcze.
Rzuciłam się na niego, przewracając na podłogę. Zaczęliśmy chwilę się po niej tarzać, co sekundę czułam jego szpony na mojej szyi, co coraz bardziej mnie niepokoiło. W końcu skorzystałam z okazji i docisnęłam go do ziemi, włosami oplatając jego ręce, przez co zaczął strasznie się rzucać.
- Logan, wystarczy. - powiedziałam, próbując go uspokoić. No tak, kto by się spodziewał, że to nie zadziała. Chuj mi w dupę.
Spiorunowałam go wzrokiem, po czym zawarczałam przeciągle, zwracając mu uwagę na to, kto aktualnie dominuje. Oczywiście opierał się, ale po kolejnej bitwie na wzrok i lekkim użyciu infradźwięków poddał się, rozluźniając mięśnie. Zawarczałam jeszcze raz, ostrzegawczo, po czym wstałam, zmieniając się w człowieka i podałam mu dłoń, pomagając zebrać się z podłogi.

CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...